Wojciech Ferens: wszyscy mamy jeden cel
W zaległym meczu dziesiątej kolejki Plusligi podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha siatkarze Stali Nysa przegrali u siebie z Cuprum Lubin 1:3, a najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został kolumbijski atakujący przyjezdnych, Ronald Jimenez.
Dzisiejszy mecz zdecydowanie lepiej otworzyli siatkarze z Lubina, którzy w szybkim tempie wypracowali sobie pokaźną przewagę (10:5), jednak dobra dyspozycja między innymi atakującego gospodarzy, Wassima Ben Tary, sprawiła, że nysanie nie tylko odrobili straty, ale ostatecznie odnieśli też dosyć pewne zwycięstwo w inaugurującej partii (25:20). – Moim zdaniem w tym meczu ważną rolę odegrały emocje, bo spotkały się zespoły sąsiadujące ze sobą w tabeli, które dysponują podobnym potencjałem sportowym, a dzielił je tylko jeden punkt różnicy. Wydaje mi się, że to mógł być fajny mecz z perspektywy kibica, w którym było dużo walki i który pokazał, kto na dłuższą metę jest w stanie zachować zimną krew. Myślę, że na wyniku tej partii zaważyła zagrywka, Nysa grała agresywnie, my popełniliśmy za dużo błędów, rywal dołożył też kilka punktów zdobytych blokiem i ostatecznie zasłużenie wygrał – ocenił po spotkaniu przyjmujący Cuprum Lubin, Wojciech Ferens.
Druga partia rozpoczęła się od kilkupunktowej przewagi gospodarzy (11:8), jednak tym razem to siatkarze Marcelo Fronckowiaka odrobili straty i rozstrzygnęli partię na swoją korzyść (25:23). – Najważniejsze dla nas było to, oczywiście oprócz zdobytych trzech punktów, że w końcu się przełamaliśmy. Jako zespół niejednokrotnie do tej pory pokazywaliśmy się z dobrej strony na przestrzeni całej ligi, ale często brakowało nam skuteczności w kluczowych, ostatnich akcjach. Cieszymy się, że choć w pierwszym secie prowadziliśmy, a później go przegraliśmy, potrafiliśmy wrócić do gry z czystą głową i z pełną koncentracją – to z całą pewnością było bardzo budujące doświadczenie, które pomogło nam w dalszej grze – dodał.
Trzeci set upłynął pod znakiem morderczej walki i rozstrzygnął się dopiero po niesamowicie wymagającej walce na przewagi (31:29), choć drużyna Stali Nysa miała też kilka szans na zwycięstwo w tej odsłonie. Po wyjątkowo zaciętym pojedynku, ostatni, czwarty set spotkania był już pokazem całkowitej dominacji siatkarzy Cuprum (12:5; 21:12), którzy finalnie dopisali do swojego dorobku punktowego trzy oczka. – My, jako drużyna, wiemy jaki potencjałem dysponujemy, ale niestety czasami się zdarza, że walczymy sami ze sobą, czasem trafiają nam się zastoje, tak jak na początku dzisiejszego meczu, ale jak już wspomniałem, jesteśmy bardzo zadowoleni, że wywozimy z trudnego terenu pełną pulę. Na pewno przegranie tak trudnego i emocjonującego seta, jakim byla trzecia partia, wpływa na morale drużyny i znacząco podcina skrzydła. Myślę, że ta wyszarpana wygrana bardzo nam pomogła, dzięki niej w czwartym secie łatwiej nam było utrzymać koncentrację i właściwie od samego początku udało nam się odjechać rywalowi. Osobiście uważam też, że ten zespół, który już wiele razy zaprezentował się na boisku bardzo dobrze, nie do końca zasługuje na to miejsce w tabeli, które aktualnie zajmuje.
Za sprawą dzisiejszego zwycięstwa zawodnicy Cuprum Lubin utrzymali się na dwunastej pozycji w tabeli, zbliżając się też do Indykpolu AZS-u Olsztyn, natomiast od zagrożonego w tym momencie spadkiem zespołu MKS-u Będzin lubinian dzieli na ten moment już 14 punktów. – My już jakiś czas temu porzuciliśmy wszelkie dywagacje na temat tego, kto powinien obawiać się widma spadku, a kto może odetchnąć, bo jest na bezpiecznej pozycji. Skupiliśmy się tylko i wyłącznie na swojej grze, i jak widać, zaczęło to przynosić wymierne efekty. Liga jest bardzo wymagająca, a nawet nawet nasz przykład pokazuje, że można czasami zagrać naprawdę przyzwoity mecz, a i tak zakończyć go bez żadnej zdobyczy punktowej. Czy zespół z Będzina jeszcze nas dogoni i nam zagrozi? Tego nie wiem, wszystko jest w rękach i nogach tych chłopaków, ja im gorąco kibicuję, bo wszyscy jesteśmy sportowcami i wszyscy mamy jeden cel – grać o zwycięstwo – zakończył Wojciech Ferens.