Wojciech Gradowski: pozostał ogromny niedosyt
Przegrana rywalizacja z Asseco Resovią siatkarzy Domexu Tytan AZS Częstochowa spowodowała, że zespół spod Jasnej Góry po raz pierwszy od 19 lat znalazł się poza czołową czwórką. Ekipa z Częstochowy, która nieprzerwanie od 1989 roku występuje w europejskich pucharach, chcąc podtrzymać tą passę musi teraz zająć piąte miejsce, w co wierzy Wojciech Gradowski.
PlusLiga: Po porażce z Asseco Resovią odczuwacie chyba duże rozgoryczenie?
Wojciech Gradowski: Pozostał ogromny niedosyt. Szkoda, bo jak by Resovia przyjechała i dała nam lekcję siatkówki, wygrywając 3-0 to czapki z głów. Tak jednak wcale nie było każdy z tych trzech pojedynków był wyrównany, a ten ostatni zdecydowanie najbardziej ale znów zakończył się naszą porażką. Teraz pozostaje nam walka o miejsca 5-8 i ciężko będzie się podnieść. Musimy jednak walczyć o tą piątą lokatę.
- W meczu numer trzy wydawało się, że jesteście na jak najlepszej drodze do zwycięstwa, ale wasza gra po II setach uległa diametralnej zmianie. Dlaczego?
- Cały zespół przez dwa sety grał koncertowo. Później nasza słabsza gra wynikała z tego, że Resovia odrzuciła nas trochę od siatki zagrywką. W takim przypadku było już ciężej. Mimo tego mieliśmy ogromną szansę w tie breaku, gdzie od początku dyktowaliśmy warunki, ale w końcówce to znów rywale byli górą. Jest nam bardzo przykro, bo nasze oczekiwania były zupełnie inne.
- Przez dwa sety bardzo dobrze czytaliście grą Pawła Woickiego, bo regularnie resoviacy atakowali na podwójnym bloku. W kolejnych partiach tak już nie było, czy oznacza to, że od III seta rozgrywający Asseco Resovii zmienił styl gry?
- Jak się gra jak w transie to wszystko wychodzi, a tak było na początku. Później to raczej nasza gra bardziej się załamała niż rywale coś diametralnie zmienili. W takich sytuacjach my musieliśmy wykazać się odpornością i charakterem. Ciężko jest jak prowadzi się prze dwa sety, a później przegrywa się 4-5 pkt.
- Może za ostro rozpoczęliście ten pojedynek i później zabrakło sił, żeby utrzymać tak wysoki poziom?
- Raczej nie. My mecze, które wygrywaliśmy tak właśnie zaczynaliśmy. Musimy tak grać z młodzieńczą fantazją nawet nie na 100 ale na 110 procent w każdym secie. To jest pierwszy rok tego mocno przebudowanego zespołu. Jak jesteśmy na fali to takie mecze wygrywamy, a jak nam nie idzie to jest jak jest.
- Z tych trzech pojedynków, który był najistotniejszy w tej rywalizacji?
- Wydaje mi się, że ten drugi w Rzeszowie, bo w pierwszym to Resovia bardziej dyktowała warunki. Szkoda tego drugiego, a zwłaszcza już tego trzeciego pojedynku. To były bardzo wyrównane mecze i zwycięzcą mógł być każdy. Te porażki bolą najbardziej, ale wychodzi na to, że nam jeszcze troszkę brakuje.