Wojciech Grzyb: coś za coś
Z 12-osobowego składu reprezentacji Polski, która przed czteroma laty zdobyła srebrny medal mistrzostw świata w Japonii na tegorocznym mundialu zabraknie sześciu zawodników (Łukasz Żygadło, Wojciech Grzyb, Sebastian Świderski, Łukasz Kadziewicz, Daniel Pliński, Grzegorz Szymański).
- Przed czteroma laty nie było aż takiej rywalizacji i nerwów do samego końca związanych z tym kto pojedzie na MŚ, a kto nie - mówi środkowy Asseco Resovii, WOJCIECH GRZYB. - Teraz jest większa grupa ludzi, którzy mają szanse pojechać do Włoch. Wtedy przed MŚ w Japonii też może były jakieś znaki zapytania, ale widać było po systemie prowadzenia zespołu przez trenera Raula Lozano, na kogo on stawia i kto pojedzie. Z tego co pamiętam, to nie było tak nerwowo, choć po mistrzostwach bywały już takie momenty.
PlusLiga: - Masz w kolekcji srebrny medal mistrzostw świata i gdy teraz wspomnienia odżywają nie żałujesz swojej decyzji, że nie ma cię w kadrze?
Wojciech Grzyb: - Nie, bo to jest coś za coś. Jak rok temu odchodziłem z reprezentacji, to była to moja świadoma decyzja. Zdawałem sobie sprawę, jakie są tego konsekwencje. Oczywiście, jak oglądam mecze kadry, to odczuwam te wszystkie emocje i tę całą otoczkę. Na pewno sentyment pozostał. Teraz to wszystko przeżywam z całą rodziną oglądając mecze, a najbardziej przeżywa to mój 5,5 roczny syn, który jest niesamowitym fanem i na wynikach zagiąłby niejednego fana sportu. Mam doskonałą frajdę oglądając z nim mecze w barwach narodowych.
- Jak oceniasz szanse reprezentacji na mundialu we Włoszech? Tym razem presja jest zdecydowanie większa, niż przed czteroma laty, bo przecież Polska jest teraz wicemistrzem świata i mistrzem Europy…
- Na pewno oczekiwanie są spore, ale to przecież normalne w polskiej siatkówce. Rywale w pierwszej fazie wydają się nieco silniejsi niż przed czteroma laty, ale zwycięstwa już na początku turnieju nad takimi zespołami, jak Serbia czy Niemcy mogą tylko jeszcze bardziej podbudować psychikę. W 2006 roku od samego początku, choć był wtedy nieco inny system niż teraz, szliśmy jak burza. Liczyliśmy się z tym, że możemy złapać jakąś porażkę pod koniec turnieju z Serbią i Rosją, ale pamiętamy jak to wszystko dobrze ułożyło się dla nas. Przegraliśmy dopiero w finale. Mam nadzieję, że trener Castellani dobrze przygotuje zespół do tej kluczowej imprezy i naszej reprezentacji uda się zrealizować cel. Oczywiście będę trzymał kciuki za chłopaków.
- Od ponad dwóch tygodni Asseco Resovia rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu. Czy coś jest w nich nowego w porównaniu z poprzednim?
- Na pewno kilku nowych kolegów (śmiech), ale jest naprawdę bardzo fajnie. Po tak długiej przerwie mam ogromny głód siatkówki i muszę przyznać, że już od pewnego czasu czekałem na te treningi, przygotowania itd. Po raz pierwszy od niepamiętnych lat miałem tyle wolnego. To była dla mnie niesamowita sprawa i najlepsze do tej pory wakacje w życiu spędzone z rodziną. Dało mi to naprawdę bardzo wiele. Nabrałem takiej pozytywnej siły wewnętrznej i naładowałem w pełni akumulatory. Myślę, że odrobiłem ten czas z poprzednich lat, kiedy mnie nie było z rodziną.
- Skład zespołu wydaje się “na papierze” mocniejszy niż w ub. sezonie…
- Teraz można tak sobie dywagować, ale i tak wszystko zweryfikuje boisko. Na razie nie możemy trenować w komplecie, ale jak nieobecni do nas dołączą, to na pewno będziemy stanowić mocną ekipę i walczyć w każdym meczu o zwycięstwo.
- Poprzeczka przed sezonem 2010/2011 zawieszona jest wysoko. Asseco Resovia ma za cele zagrać w trzech finałach - PlusLigi, Pucharu Polski i Pucharu CEV…
- Nasz zespół jest na tyle mocny, dlatego też trzeba sobie stawiać wysokie cele.