Wojciech Grzyb: finał Pucharu CEV nie zdarza się na co dzień
W środę (godz. 17.30) siatkarze Asseco Resovii zmierza się w pierwszym finałowym pojedynku Pucharu CEV z Dynamem Moskwa. Rewanż w stolicy Rosji 1 kwietnia o godz. 16 (polskiego czasu). Środkowy ekipy z Rzeszowa, Wojciech Grzyb po raz pierwszy w swojej karierze zagra w ścisłym finale europejskiego pucharu.
- To najważniejszy moment, który na pewno zapamiętam i zapisze się on w mojej głowie - mówi Wojciech Grzyb i dodaje. - Rok temu byliśmy w czwórce Pucharu CEV, dwa lata temu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a teraz finał CEV. Coś takiego nie zdarza się na co dzień i warto walczyć do samego końca.
Wojciech Grzyb w przeszłości tylko raz rywalizował z rosyjskim klubowym zespołem. W barwach AZS Olsztyn zmierzył się z Lokomotiwem Biełgorod. - Tamte pojedynki zakończyły się szybkimi porażkami - wspomina Grzyb. - Teraz jest już inna historia. To jest finał, którzy rządzi się swoimi prawami. To, że spotykamy się z bardzo dobrym zespołem nie świadczy, że wyjdziemy na boisku tylko po to żeby się mecz odbył, a rywal dokonał egzekucji. Myślę, że ta różnica między obiema ekipami nie jest tak duża i na pewno będzie sporo walki. Dynamo ma bardzo mocny zespół, ale my też nie mamy się czego wstydzić i jesteśmy w stanie realnie się im przeciwstawić - stwierdza środkowy Asseco Resovii, który uważa mimo wszystko, że to rywal będzie faworytem finałowego dwumeczu. - Choćby z tego względu, że mają bardzo mocną ligę - mówi i dodaje. - Najważniejsze, to wygrać w środę, a później będziemy się zastanawiać co dalej. Kluczowy jak zawsze będzie serwis, ale istotne też jest, żeby kończyć akcje w pierwszej piłce. Takie mecze z Rosjanami o dużą stawkę mają zupełnie inny wymiar i u każdego wywołują maksymalną koncentrację i determinację - zapowiada Grzyb.
Resoviacy do finałowych pojedynków przygotowywali się w mało komfortowych warunkach, na wysłużonej hali ROSiR. Na Podpromiu pojawią się podobnie jak Rosjanie dopiero dzień przed meczem. - Ze względu na targi budowlane hala na Podpromiu była zajęta. Treningi w takim obiekcie jak ROSiR nie były może optymalnym rozwiązaniem, ale my w tej sytuacji nie mieliśmy prawa głosu - kończy Wojciech Grzyb.