Wojciech Grzyb: myślałem, że nigdy nie zmienię klubu
W piątkowe popołudnie drużyna wicemistrza Polski podpisała kontrakt z środkowym Wojciechem Grzybem. W Rzeszowie radość, w Olsztynie smutek. I nic dziwnego. Kapitan AZS UWM opuszcza swój macierzysty klub po dziewięciu latach gry w jego barwach. Żal jest tym większy, gdyż zarówno kibice, jak i sam zawodnik uważali, że będzie to jego pierwszy i ostatni klub w karierze.
PlusLiga: W AZS Olsztyn kończy się pewna epoka. Odchodzi kapitan i swego rodzaju ikona klubu ze stolicy Warmii i Mazur. Ciężko było Ci podjąć, po dziewięciu latach gry, decyzję o przenosinach do Rzeszowa?
Wojciech Grzyb: Z Olsztynem jestem związany emocjonalnie. Tu występowałem dziewięć lat. Skończyłem studia, w międzyczasie wziąłem ślub. Urodziła mi się dwójka dzieci. Także uważam, że to jest moje miasto. W pewnym momencie już nawet myślałem, że nie zmienię klubu, że będzie to mój macierzysty i ostatni klub, czyli będę cały czas bronił barw tylko Olsztyna. Jednak ciężkie czasy jakie dotknęły chyba cały sport spowodowały, że trzeba się przeprowadzić, trzeba podejść do tego profesjonalnie i reprezentować barwy nowego klubu najlepiej jak tylko się da. I ja zrobię wszystko, żeby z moim nowym klubem, od nowego sezonu zdobyć jak najwięcej.
- W poprzednich latach czekałeś do ostatniej chwili a nawet jeszcze dłużej z podjęciem decyzji co do swojej przyszłości. W tym roku nie chciałeś czekać, czy może nowy klub nie dawał Ci tyle czasu?
- W zeszłym roku ten okres transferowy przeczekałem rzeczywiście dosyć spokojnie, dlatego, że miałem ofertę z Olsztyna, która była bardzo satysfakcjonująca. Dopiero później się okazało, że te oferty, które dostaliśmy nie mają pokrycia. I oferta dla mnie była na tyle dobra, że nie planowałem nigdzie przeprowadzki. Oczywiście, że po renegocjacji z dobrej oferty zrobiła się bardzo przeciętna. Były to w dalszym ciągu dobre pieniądze, ale inaczej to wszystko się odbiera kiedy podpisuje się umowę na rok, a przed samym jej wygaśnięciem trzeba zrezygnować ze sporej części pieniędzy. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja. Pewna stabilność finansowa i względy rodzinne zadecydowały, że przenosimy się do Rzeszowa. Niedaleko mam teściów, którzy będą pomagali jeśli będą jakieś zgrupowania, wyjazdy na kilka meczów z rzędu. Także znakomity klub, co mogę powiedzieć więcej. W Rzeszowie także kilka ładnych lat spędziłem podczas nauki w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Także miasto w miarę znam i w mojej pamięci rysuje się obraz bardzo pozytywny. Myślę, że to jest drugie miejsce po Olsztynie, w którym chciałbym grać. I tak się szczęśliwie stało, że dostałem ofertę z tego klubu.
- Kontrakt masz na dwa lata, ale czy wiążesz swoją przyszłość na dłużej z Rzeszowem?
- Przez najbliższe dwa lata na pewno. Mam nadzieję, że po tych dwóch latach klub będzie ze mnie zadowolony i ciężko mi coś więcej powiedzieć na tę chwilę. Teraz muszę pozałatwiać wszystkie sprawy w Olsztynie. Skończy mi się umowa trzydziestego czerwca. Do tego czasu nadal jestem zawodnikiem Olsztyna, a od pierwszego lipca będę reprezentował barwy Resovii Rzeszów. Będę musiał załatwić przeprowadzkę, mieszkanie, przedszkole.
- Patrząc na skład Rzeszowa to może być ciekawy zespół. Jakie Ty przed sobą stawiasz cele na najbliższy sezon?
- Przede wszystkim chciałbym się dobrze zaprezentować. Chociaż wiadomo, że oczekiwania w nowym klubie, działacze i kibice mają wobec nowo pozyskanych zawodników wysokie. Wiadomo, że jakbym został w Olsztynie to też dawałbym z siebie wszystko, ale zmieniając klub wiem , nie z mojego doświadczenia, a z relacji kolegów, że jest dodatkowa mobilizacja.
- Resovia była jedynym klubem, który starał się o Ciebie?
- Na poważnie to tak. Z paru innych klubów miałem jedynie zapytania.
- Jak zapatrujesz się na całą sytuację wokół klubu AZS UWM? Ciągłe starania Mariusza Szyszko o nowego sponsora…
- Z Mariuszem mam bardzo dobry kontakt. Przeprowadziliśmy rozmowę przed moim wyjazdem na kadrę. Powiedział mi bardzo szczerze i uczciwie, że dopóki nie będzie miał podpisanych umów ze sponsorami, to nie będzie zwodził nawet obietnicami jakichkolwiek pieniędzy, które mogę zarobić. Życzę jak najlepiej, żeby udało się pozyskać sponsorów. Wierzę, że z tygodnia na tydzień sytuacja będzie co raz lepsza i uda się uratować siatkówkę w Olsztynie. Jest to robione od dłuższego czasu z taką myślą, żeby mieć pokrycie na kontrakty. To jest bardzo pozytywne, bo trzeba poprawić wizerunek Olsztyna, który ucierpiał w poprzednim sezonie.
- Ostatnie pytanie – Wojtek Grzyb pojawi się jeszcze kiedyś w barwach AZS Olsztyn? Jest to realny scenariusz?
- Zdecydowanie tak. Na pewno będzie to zależało od tego co będzie się tu działo za dwa lata.
Powrót do listy