Wojciech Grzyb: nie sądziliśmy, że zajdziemy tak wysoko
LOTOS Trefl Gdańsk w fantastycznym stylu pokonał PGE Skra Bełchatów 3:0 i jest coraz bliżej finału.- Jeszcze nic nie jest przesądzone. Bełchatowianie mogą jeszcze awansować do finału - studzi entuzjazm środkowy gdańskiej drużyny Wojciech Grzyb.
plusliga.pl: Ostatnie spotkanie przeciwko PGE Skra Bełchatów to był popis gry waszej drużyny. Nie daliście rywalom żadnej szansy na urwanie chociażby jednego seta.
Wojciech Grzyb: Grając mecz z tak wspaniałym zespołem jak Skra to jest on już sam w sobie dużym świętem siatkarskim. Rzeczywiście staraliśmy się zaprezentować jak najlepiej, postawić jak największy opór. Okazało się, że w środę to my dominowaliśmy na boisku. Na pewno to bardzo fajne uczucie wygrać z mistrzem kraju, z drużyną, która dopiero co w świetnym stylu awansowała do półfinału Ligi Mistrzów.
- Pan odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu. To duże wyróżnienie w takim spotkaniu?
- Na początku sezonu dostałem kilka wyróżnień, ale w tak dobrym zespole jak nasz ciężko o nagrodę MVP. Murphy Troy ma na koncie niesamowite akcje, podobnie Mateusz Mika, Marco Falaschi fenomenalnie rozgrywa. Każdy z nas potrafi grać bardzo dobrze, ciężko więc dostać nagrodę.
- Spodziewaliście się na początku sezonu, że zajdziecie aż tak wysoko? Że będziecie się bić o strefę medalową?
- Szczerze mówiąc chyba nie. Po naszej ostatniej przegranej w Gdańsku przeciwko Skrze jeden z dziennikarzy był mocno zniesmaczony naszą porażką, nie podobało mu się to, że za dużo zepsuliśmy zagrywek, za mało blokowaliśmy.
- Bo przyzwyczailiście już wszystkich do wygranych. Wasz zespół stał się objawieniem sezonu i wszyscy chcą, abyście wszystkie spotkania wygrywali.
- Ale w ostatnim meczu też nie było za dużo bloków. To jest Skra Bełchatów, oni grają bardzo szybką siatkówkę i ciężko się gra z takim zespołem. A jeśli chodzi o nas, to cele mieliśmy takie, aby awansować do play-off i walczyć o 5-6 miejsce, bo w ostatnich latach było kiepsko. Nasz zespół został przebudowany, cała pierwsza szóstka poza Bartkiem Gawryszewskim jest nowa. Przyszedł Andrea Anastasi , który nas fantastycznie ułożył. Nasz styl to walczyć o każdą piłkę, nie pozwolić przeciwnikowi łatwo zdobywać punktów.
- Następny mecz półfinału rozegracie dopiero 4 kwietnia. Macie więc bardzo długą przerwę. Jak chcecie ją wykorzystać?
- Teraz na pewno dostaniemy kilka dni odpoczynku. To dobry moment, aby się zregenerować. Potem wrócimy do treningów. Musimy się jak najlepiej przygotować do kolejnego spotkania i znowu postawić się Skrze, bo oni nie odpuszczą.
- Jesteście w lepszej sytuacji niż PGE Skra Bełchatów. To oni teraz stoją pod murem, muszą walczyć o wyrównanie stanu rywalizacji i doprowadzić do piątego spotkania.
- Tak, ale to jest zespół, który ma olbrzymi potencjał. Pomimo tego, że mają teraz trudną sytuację, to jak niejednokrotnie historia polskiej siatkówki pokazywała, zespoły będące w podobnym położeniu jak Skra awansowały wyżej. Także na razie nic nie jest jeszcze przesądzone. Ostatni mecz to nie jest dla nas wielkie wydarzenie, ale wyróżnienie, że udało się nam na tak trudnym terenie wygrać spotkanie.
- Za chwilę bełchatowianie rozpoczną walkę w Final Four Ligi Mistrzów. Czy są w stanie wywalczyć złoty medal?
- Oczywiście, że tak. Ale jeśli zagrają tak jak w ostatnim spotkaniu przeciwko nam, to na pewno będzie im trudno wygrać walczyć o złoto. Ale jestem przekonany, że Skrę stać na to, aby grać dużo lepiej. Oni potrafią być niesamowici w każdym elemencie. Na pewno i ja i moi koledzy będziemy kibicować polskim drużynom, bo mamy ogromne szanse na to, aby obie drużyny stanęły na podium Ligi Mistrzów.