Wojciech Sobala: wygraliśmy dwa mecze, nie ma co narzekać na wynik
- Nie mamy określonych celów na ten sezon. Każdy mecz jest dla nas walką o zwycięstwo, o cenne punkty - stwierdził środkowy bloku Jastrzębskiego Węgla po sobotnim zwycięstwie 3:2 z Indykpolem AZS Olsztyn.
PLUSLIGA.PL: Drugi mecz i drugi tie break. Obydwa trochę na własne życzenie?
WOJCIECH SOBALA: Ale też i druga wygrana, na szczęście. To nam się chwali, bo w tym sezonie punkty zdobywane w rundzie zasadniczej będą niezwykle ważne. Z drugiej strony, faktycznie szkoda, że już dwa oczka nam uciekły. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tworzymy zupełnie nowy zespół, kilku zawodników dotarło do nas dość późno - chyba więc nie ma co narzekać na aktualne wyniki. Cały czas się docieramy i niewiele już nam brakuje.
Po czterech setach meczu z Olsztynem najlepszym blokującym Jastrzębia był Michał Masny.
WOJCIECH SOBALA: On jest taki niepozorny. Nikt go nie widzi, ale wyskakuje i przykłada łapki tam, gdzie trzeba. Bardzo fajnie kilka razy zatrzymał Bartosza Bednorza, zawodnika, który potrafi zaatakować. Tak naprawdę, to na nim w głównej mierze się skupialiśmy, jeśli chodzi o atak. Do tej pory był najważniejszą strzałą olsztynian. No i udało nam się go zatrzymać.
Panu i Damianowi Boruchowi ciężko było rozszyfrować zagrania Pawła Woickiego, który jest dość specyficznym rozgrywającym?
WOJCIECH SOBALA: Paweł jest specyficzny, ale mam wrażenie, że w sobotę trochę dotknęło nas takie sportowe nieszczęście. Wiele razy łapaliśmy rywali na podwójnym bloku, a piłka niefartownie odbijała się i nie wracała na ich stronę. Pewnie to też efekt wspomnianego wcześniej braku dotarcia się.
W czwartym secie popełniliście aż 13 błędów własnych. Więcej, niż we wcześniejszych dwóch partiach.
WOJCIECH SOBALA: Nie widziałem jeszcze statystyk, ale jeśli tak było, rzeczywiście jest to zatrważająca liczba. Przede wszystkim, psuliśmy bardzo dużo zagrywek. Pierwszy raz w tym sezonie zagraliśmy przed własną publicznością, przy takiej oprawie - to też z pewnością miało znaczenie. Dlatego trzeba łapać przede wszystkim pozytywy. Fajnie, że kibice przyszli na mecz, że była gorąca atmosfera.
Dużym plusem w spotkaniu z Indykpolem byli zmiennicy.
WOJCIECH SOBALA: Bez dwóch zdań. Tak Patryk Strzeżek, jak i „Szafran” (Aleksander Szafranowicz - red.) pociągnęli grę jak trzeba. „Szafran” świetnie przyjmował, a Patryk skończył parę bardzo ważnych piłek. Obijał „po gałęziach”, jak sobie żartowaliśmy i rywale nie potrafili go zatrzymać. Mówiąc o pozytywach, zwróciłbym jeszcze uwagę na bardzo fajną atmosferę na boisku. Przegraliśmy tego nieszczęsnego czwartego seta, ale znów potrafiliśmy się spiąć i ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Może i tie breaek jest trochę loterią, zwłaszcza taki, który kończy się po zaciętym boju wynikiem 16:14, ale jednak to my schodziliśmy z boiska jako zwycięzcy.
Tę fajną atmosferę w drużynie faktycznie było widać. Mam jednak wrażenie, że w sobotę byliście trochę za spokojni na boisku.
WOJCIECH SOBALA: W moim odczuciu najbardziej napędzają nas jakieś fajne akcje, obrony - wtedy włącza się w drużynie taka, nazwijmy to, złość sportowa. A tak, jesteśmy bardzo skupieni na celach taktycznych. Czy za bardzo? Chyba nie, wystarczy popatrzeć na Jasona De Rococo, to jest mistrz „cieszynki”.
Podobno Kanadyjczyk jest też „królem szatni”?
WOJCIECH SOBALA: Jakieś dziwne informacje wyciekają z szatni. Nie zaprzeczam, nie potwierdzam. A mówiąc poważnie, w naszej szatni jest dużo różnych, pozytywnych postaci.
Celem JW na trwający sezon jest podobno miejsce w środku tabeli. Tymczasem już pierwsze dwie kolejki PlusLigi pokazały, że w tym środku może być spory tłok.
WOJCIECH SOBALA: Kto tak powiedział? Z tego, co ja wiem, nie mamy określonych celów na ten sezon. Każdy mecz jest dla nas walką o zwycięstwo, o cenne punkty. Powtórzę się, mamy na koncie dwie wygrane, walczymy, poczekajmy co wydarzy się w dalszej części sezonu. Natomiast jeśli chodzi o tabelę, na pewno będzie ciasno, nie tylko w środkowej części klasyfikacji, szczególnie przy tym nowym, specyficznym systemie rozgrywek.
Już w najbliższą środę zmierzycie się z BBTS-em Bielsko-Biała. Pana była drużyna urwała punkt LOTOSOWI, pokazała, że też potrafi walczyć.
WOJCIECH SOBALA: Szczerze mówiąc, nie widziałem jeszcze w akcji tej nowej drużyny. Mam jednak wrażenie, że udało im się urwać punkt LOTOSOWI tylko dlatego, że gdańszczanie byli troszeczkę zmęczeni. Zagrali Superpuchar, a zaraz potem wsiedli w autokar i pojechali do Bielska-Białej. Rozmawiałem z chłopakami z Gdańska i mówili, że jak się pakują, to od razu na trzy tygodnie, bo tak im się poukładał kalendarz, który jest u nich bardzo napięty. Jeśli chodzi o nasz pojedynek z Bielskiem, przede wszystkim musimy skupić się na jakości własnej zagrywki. Podobnie zresztą, jak było w sobotnim spotkaniu z Olsztynem. Jeśli będziemy dobrze zagrywać, ustawimy sobie grę na bloku i w obronie. A jak mamy te dwa elementy, to potrafimy walczyć, czego efektem są dwa wygrane spotkania.