Wojciech Żaliński: grając w Czarnych będę czuł podwójną odpowiedzialność
Po czterech latach nieobecności Wojciech Żaliński wraca do Radomia. W tym czasie prezentował barwy AZS Politechniki Warszawskiej, Trefla Gdańsk, a także był powoływany na zgrupowania do szerokiej kadry Polski seniorów, jednak jak sam podkreśla reprezentowanie barw Czarnych wywołuje w nim wiele emocji. - Granie dla klubu z Radomia ma dla mnie szczególną wartość emocjonalną - dodaje siatkarz.
Ile to już lat minęło kiedy to wyjechałeś w podróż po polskich klubach? Nie tęskniłeś?
Wojciech Żaliński: Cztery lata temu trochę z przymusu, trochę z wyboru wyjechałem z Radomia. Początkowo nie byłem zadowolony, wyobrażałem sobie siebie jako Stevena Gerrarda czy Francesco Tottiego, jednak rzeczywistość okazała się inna. (uśmiech) Z perspektywy czasu nie żałuję, że tak się stało. Nabrałem sporo doświadczenia, zarówno życiowego jak i sportowego. Tęsknoty nie było, ponieważ cały czas byłem "na bieżąco".
Za Tobą sezony w AZS-ie Politechnice Warszawskiej a także LOTOS-ie Trefl Gdańsk. Z każdym z tych zespołów czułeś się spełniony siatkarsko?
- Każdy sezon był różny. W pierwszym próbowałem rywalizować z Michałem Kubiakiem i Zbigniewem Bartmanem, przez co niedużo grałem. Drugi sezon poza Radomiem był najlepszy. Cały sezon rozegrałem w szóstce, w Pucharze Challenge byliśmy o włos od zwycięstwa, co dzisiaj po czasie uważam za swój największy sukces, tym bardziej w obliczu ogromnych kłopotów organizacyjnych, które nas wtedy trapiły. Następnie dwa lata w Gdańsku - nieudane sportowo, ale również bardzo ciekawe doświadczenie, szczególnie w radzeniu sobie z kłopotami. Spełniony się nie czułem nigdy i chyba nigdy nie poczuję, chyba że zdobędę złoto w Rio. (uśmiech)
W 2012 roku, po udanym sezonie w Politechnice, znalazłeś się w 25-osobowej kadrze Polski, którą prowadził Andrea Anastasii. Jak wspominasz pracę z kadrą narodową i sam fakt, że zostałeś do niej wybrany?
- Na zgrupowaniu reprezentacji byłem trzykrotnie, jednak w roku 2012 byłem rzeczywiście najbliżej pierwszego zespołu. Odbyłem kilka tygodni treningów z kadrą Anastasiego, jednak niestety nie było mi dane zadebiutować w reprezentacji seniorów, co dalej pozostaje moim marzeniem. Pracę z Anastasim jakoś specjalnie nie rozpamiętuję, głównie ze względu na krótki okres współpracy. Jedyne co pamiętam - niebywała estyma i charyzma, którymi trener imponował na każdym treningu.
Wracasz do Radomia, do miasta, z którym wiążesz najwięcej sukcesów sportowych. Z Czarnymi masz jakiś konkretny cel na nadchodzący sezon?
- Ciężko mi się zgodzić co do sukcesów w Radomiu. Większe osiągnąłem w Warszawie, jednak zdecydowanie największy sentyment mam do Radomia. Przede wszystkim ze względu na okoliczności pozasportowe - tu się ożeniłem, tu mi się urodziło dziecko i tu się osiedliłem.
Czyli można powiedzieć, że czujesz się jak w domu?
- Czuję się chłopakiem stąd. Grając w Czarnych będę czuł podwójną odpowiedzialność, nie jestem tutaj najemnikiem, a granie dla klubu z Radomia ma dla mnie szczególną wartość emocjonalną. Grać dla takich kibiców, znajomych i rodziny na trybunach, będzie dla mnie czymś niezwykłym, czymś czego mi brakowało w Warszawie oraz Gdańsku.
Jak oceniasz roszady w składzie Czarnych? Uważasz że jesteśmy w stanie powtórzyć wynik z zeszłego sezonu?
- Nie czuję się upoważniony do oceny występów drużyny z poprzedniego sezonu, ponieważ w niej nie grałem. Mogę tylko opisać odczucia "z zewnątrz". Czarni w poprzednim sezonie jako beniaminek długo imponowali oraz wyróżniali się w lidze. Aczkolwiek poprzedni sezon jest już historią i lada chwila wracamy do treningów, żeby poprawić wynik. Wierzę w to, że nam się uda.