Wstydu nie przynieśli, ale w finale ich zabraknie
- My jeszcze tego finału nie mamy, takie podejście bardzo drogo może nasz kosztować. Skra to klasowy rywal, jeden z najlepszych w Europie i dlatego dzisiejsze starcie w Kazaniu będzie tak samo twarde i zawzięte jak w Łodzi – mówił przed meczem przyjmujący Zenitu Siergiej Tietiuchin.
Przed meczem zapadła decyzja, że podstawowy dyrygent Skry, Hiszpan Miguel Falasca wyjdzie w wyjściowym składzie. – Bardzo chciał zagrać, w ostatniej chwili dostał środki przeciwbólowe i wyszedł na boisko. Nie ma zagrożenia, że kontuzja może okazać się poważniejsza – powiedział trener Jacek Nawrocki.
Długi korek samochodowy, w którym przyszło jechać Skrze do hali nie wyprowadził mistrzów Polski z równowagi, aczkolwiek czas rozgrzewki minimalnie się skrócił. Z autokaru kierownik drużyny dzwonił po radiowóz, ale w końcu obyło się bez pomocy eskorty.
Ogromną koncentrację było widać w szeregach polskiej drużyny już w autokarze, cisza panująca świadczyła o skupieniu i wyłączeniu niepotrzebnych myśli. Podczas rozgrzewki również, każdy z siatkarzy skupiony był na tym, co ma aktualnie wykonać. Na halę wchodzili kibice i jak to już jest w tradycji zastępy mundurowych, przecież salę trzeba wypełnić. – Takich tłumów to miejsce nie widziało, ale to zasługa także polskiej drużyny.
- Spodziewaliśmy się zaciętego spotkania i takie ono było. Powiem szczerze, że szkoda, że tak się stało, że na tym etapie spotkały się dwie tak dobre drużyny, obie zasłużyły na Final Four – powiedział PlusLidze trener Zenitu i reprezentacji Rosji Władimir Alekno. Pierwszy set przy dobrej grze Skry padł ich łupem, ale wszystko wskazywało, że łatwo nie będzie, a i spokojnie tym bardziej. Pod siatką iskry leciały, dużo spornych punktów i rozstrzygnięć akcji, dużo kłótni i pretensji. Partia druga od samego początku źle się układała dla Skry, Zenit szybko objął prowadzenie 4:1, ich duma została podrażniona, ale już sędziowie nie musieli aż tak bardzo pomagać faworytowi. Było kilka sytuacji zupełnie groteskowych, kiedy to każdy pokazywał co innego, można było chociaż zeznania zweryfikować i ustalić bardziej jednogłośnie. Jednak Michajłow, Tietiuchin, Apalikow i mistrzowie olimpijscy – Ball i Priddy dali sygnał, że bardzo chcą zagrać w Final Four. Drugą partię wygrali Rosjanie do 17.
Zagrać swoją, na wysokim poziomie siatkówkę, mieć w miarę spokojną głowę i odsunąć od siebie jak najdalej presję – gdyby było na to jakieś sensowne lekarstwo – wtedy byłbym mądrzejszy – mówił w rozmowie z PlusLigą przed meczem szkoleniowiec Skry. -Wszystko jest w głowach, my też jesteśmy dobrzy i też potrafimy grać w siatkówkę, ale trzeba to pokazać – nie możemy się ich bać – mówił libero Paweł Zatorski.
Sportowa złość, ta pozytywna, to najlepsze co może wybrać drużyna – trzeci set dał kibicom wszystko, waleczność, nie odpuszczanie ani na moment, i siatkówkę najwyższych lotów, bardzo wysoki poziom, znakomite akcje i emocje – to było tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Walka punkt za punkt, dwa oczka przewagi każdej z drużyn o niczym nie przesądzały, gdyż po kilku sekundach wynik na tablicy był już remisowy. Mocniejszymi nerwami wykazali się Polacy, a piłkę na wagę prowadzenia w meczu 2:1 dał Michał Winiarski (23:25), a wcześniej akcję skończył Daniel Pliński, w tej części meczu bezbłędny.
Lloy Ball wyglądał na coraz bardziej zmęczonego, jednak 39 lat kiedyś musi o sobie dać znać, przy takim wysiłku, tak szybkim graniu. Czwarty set to jak odbicie w zwierciadle poprzedniej odsłony. Mistrz godny mistrza, ale tylko jeden z nich może walczyć w Bolzano o Puchar Europy najlepszego zespołu. Na zagrywkę idzie znakomicie grający Daniel Pliński – a cegiełki dokładają szalejący Michał Winiarski, a także Mariusz Wlazły, Marcin Możdżonek i Bartek Kurek – Skra obejmuje prowadzenie 17:11. Znakomitą passę przerywa dopiero udany atak Pridde’go. Gramy wyśmienicie, nie ma w tym momencie słabych punktów wśród mistrzów Polski. Przy stanie 22:17 dla Skry, trener Alekno już nie wierzy w zwycięstwo, wie, że o być albo nie być zadecyduje złoty set i daje odpocząć mistrzowi olimpijskiemu – Lloy Ball schodzi z boiska, ale miny nie ma zbyt pewnej. Myli się w ataku Winiarski, ale przewaga jest bezpieczna, ale właśnie on sam, grając niezwykle skutecznie kończy ten mecz główny – 25:19 dla Skry i w starciu rewanżowym 3:1 dla podopiecznych trenera Nawrockiego.
Spokój, tylko spokój – nie wolno myśleć o niczym innym, tylko skupić się na kolejnej piłce – mówi trener Nawrocki. Jednak to Zenit był lepszy w tej wojnie nerwów. Rosyjski klub dołączył do Trentino BetClic i Jastrzębskiego Węgla w turnieju Final Four w Bergamo w ostatni weekend marca. Czwartego uczestnika poznamy w czwartek. W Moskwie Dynamo spotka się z Bre Banca Lannutti Cuneo.
- Bardzo szkoda tej niewykorzystanej szansy - powiedział w rozmowie z PlusLigą środkowy PGE Skry Bełchatów Daniel Pliński. - Żal, łzy, smutek i złość, że się nie udało, a było tak blisko. Skra zasłużyła, aby zagrać w Final Four, ale w nim nie zagra. Wszystkiemu winne chore reguły i przepisy, które pozbawiły nas tej szansy. Zespół był przygotowany na grę w turnieju finałowym. Czuję ogromny żal – mówił przez łzy Daniel Pliński.
- Doskonale zdawaliśmy sobie sprawe z tego, kto stoi po drugiej stronie siatki. Graliśmy dobrze i zabrakło przysłowiowej kropki nad " i " w samej końcówce. Jestem dumny z chłopaków i z tego co pokazali. Wstydu nie przynieśliśmy, ale co nam po tym, w finale nas zabraknie – powiedział smutny trener Nawrocki.
Skra była znakomita, dziękujemy chłopakom za ich postawę, mamy świetny zespół, który jeszcze nie raz dostarczy nam mnóstwo radości. Dziękujemy.