Wtorek z CEV Ligą Mistrzów: Benfica Lizbona - VERVA Warszawa ORLEN Paliwa 3:1
Siatkarze VERVY Warszawa ORLEN Paliwa przegrali w meczu drugiej kolejki CEV Ligi Mistrzów z Benficą Lizbona. Mistrzowie Portugalii we własnej hali pokonali wicemistrzów Polski 3:1 (25:19, 25:17, 22:25, 25:21).
Lizboński klub znany jest przede wszystkim kibicom piłkarskim, bo Benfica to jeden z największych europejskich klubów. Co ciekawe, we wtorek w Lizbonie piłkarska Benfica też zagrała w Lidze Mistrzów, podejmując rosyjski Zenit St. Petersburg. Siatkarska Benfica jest ośmiokrotnym mistrzem Purtugalii, w ubiegłym sezonie zdobyła nie tylko ten tytuł, ale również i Puchar Portugalii i Superpuchar. W pierwszym meczu Ligi Mistrzów portugalski zespół we Włoszech przegrał z Sir Sicoma Monini Perugia 1:3. Wygranie seta przez Benficę było z pewnością niespodzianką i jednocześnie dowodem, że nie jest to tak słaba drużyna, jak by można było sądzić.
Trener Andrea Anastasi chciał dać odpocząć swoim podstawowym zawodnikom, ale, delikatnie mówiąc, nie wyszło. Zmiennicy nie stanęli bowiem na wysokości zadania i od trzeciego seta na boisku widzieliśmy już pierwszy zespół VERVY. Dopiero wtedy gra zaczęła się układać, a polski zespół nie był tłem dla rywali. Tak, tłem, bo właśnie tak wyglądały dwie pierwsze partie. Pierwsza szóstka Benfiki, której średnia wieku znacząco przekracza 30 lat, dominowała w dwóch pierwszych setach wyraźnie. Gwiazdą był portugalski atakujący 37-letni Hugo Gaspar, na którego sposobu nie mogli znaleźć gracze z Warszawy. Wygrane do 19 i 17 świadczą o różnicy między zawodnikami obecnymi na boisku. Naprawdę, można było przecierać oczy ze zdumienia i sprawdzać, czy w czerwonych koszulkach aby na pewno grają zawodnicy Benfiki.
Wszyscy, którzy narzekają na sędziów, a przede wszystkim system challenge w PlusLidze, powinni obejrzeć sobie starcie z hali w Lizbonie. Ludzie obsługujący system challenge sprawiali wrażenie, że radzą sobie z tym przeciętnie, by nie powiedzieć, że sobie nie radzą w ogóle, ale niestety do ich poziomu dorównali sędziowie z Rumunii i Szwajcarii. Już na samym początku, przy stanie 1:1 w pierwszym secie, doszło do dużej awantury, bo telewizyjne powtórki pokazywały, że warszawianie nie dotknęli piłki w bloku, Jakub Kowalczyk i Bartosz Kwolek też byli przekonani, że jej nie dotknęli, ale operator challengu chyba nie wiedział, z której kamery powinien pokazać obraz. Pierwszy, choć nie ostatni raz w tym meczu pokazywał właściwie losowo obrazy, a sędzia Wolf ze Szwajcarii... losowo je oceniał.
Oczywiście, nie oznacza to, że VERVA przegrała dwa pierwsze sety przez sędziów. Nie, warszawscy gracze po prostu grali słabo, a najbardziej spośród graczy obecnych na boiski wyróżniał się libero Dominik Jaglarski. Michał Kozłowski, Jakub Kowalczyk, Igor Grobelny, czy wreszcie Artur Udrys grali mocno przeciętnie. Nic dziwnego, że już fragmentami w końcówce drugiego, a finalnie w trzecim secie Anastasi zaczął wracać do swoich gwiazd, a te nie zawodziły. Początek trzeciej partii Benfica przeszła jeszcze chyba siłą rozpędu, bo wygrywała nawet 10:7, ale stołeczny zespół właściwie w jednym ustawieniu posprzątał sytuacje i ustawił sobie grę. Kolejny raz świetnie pokazał się Jan Król, Antoine Brizard dobrze kierował grę, lepiej zaczął grać Kwolek, dobrze wprowadzili się Kevin Tillie, czy Patryk Niemiec. Sytuacja wróciła do normy, a ekipa Anastasiego wróciła do meczu.
Ale Benfica czuła, że może mieć szansę sprawić wielką sensację i spokojnie poszukała jej w czwartej partii. Gra była wyrównana, ale w jednym ustawieniu mistrzowie Portugalii uciekli na trzy punkty (13:10), a następnie utrzymywali tę przewagę. Gdy gospodarze znaleźli wreszcie sposób na Jana Króla i pierwszy raz zatrzymali go blokiem, sytuacja była już ekstremalnie trudna, bo VERVA przegrywała 17:21. Rozpędzona Benfica nie dała się już zatrzymać, a mecz zakończyła zepsuta zagrywka Andrzeja Wrony.
Benfica to debiutant w Lidze Mistrzów. Mecz z VERVĄ przejdzie do historii siatkarskiej sekcji tego wielkiego klubu, bo był pierwszym zwycięskim w tych rozgrywkach dla graczy z Lizbony.
Powrót do listy