Wtorek z PlusLigą: VERVA Warszawa ORLEN Paliwa – Stal Nysa 3:2
Siatkarze VERVY Warszawa ORLEN Paliwa wciąż walczą o miejsce w ćwierćfinale TAURON Pucharu Polski. Stołeczny zespół we wtorek pokonał we własnej hali - nie bez trudu! - Stal Nysa 3:2. Nagrodę MVP otrzymał Bartosz Kwolek.
We wtorek wprawdzie nysanie dobrze rozpoczęli, bo od prowadzenia 2:0 po akcjach Marcina Komendy i Bartosza Bućki, ale podopieczni Andrei Anastasiego błyskawicznie opanowali sytuację. Rozpędzali się naprawdę bardzo szybko, a Angel Trinidad De Haro mógł bawić się rozegraniem, bo zupełnie nie czuł presji wyniku. Pierwszą partię VERVA wygrała 25:10, co dokładnie oddało różnicę w tym secie.
Za to po drugim secie można było zastanawiać się, która Stal jest prawdziwa, bo w drugiej partii nysanie nie tylko nie ustępowali gospodarzom, ale i uzyskiwali przewagę. Fakt - wykorzystywali sporo błędów drużyny trenera Andrei Anastasiego i mieli furę szczęścia, jak choćby przy stanie 17:16, gdy Wassim Ben Tara zaatakował, został zablokowany, ale piłka... odbiła się od jego głowy, przeleciała nad siatką i zaskoczyła kompletnie stojącego najbliżej Jakuba Ziobrowskiego. Stal wygrywała 21:18, ale VERVA zaczęła odrabiać straty, ale tylko była w stanie dwukrotnie zbliżyć się do rywali na jeden punkt. Stal ostatecznie wygrała 25:22 i wyrównała stan meczu.
To wyraźnie rozochociło drużynę trenera Krzysztofa Stelmacha, która stanęła przed szansą na wygraną w Arenie Ursynów, tym bardziej, że gospodarze grali bardzo przeciętnie. Trzeci set był bardzo wyrównany, ale w końcówce górą byli nysanie. Warszawska ekipa prowadziła po ataku Artura Szalpuka 21:20, później trzy kolejne akcje wygrali goście, by przez moment cieszyć się z prowadzenia nawet 24:21. System challenge pokazał jednak, że piłka po ataku Michała Superlaka zahaczyła nyski blok i było 22:23. Za chwilę do remisu po 23 doprowadził Bartosz Kwolek, ale to był ostatni szczęśliwy moment VERVY w tym secie. Dwie kolejne akcje padły bowiem łupem Stali - najpierw w siatkę zaserwował Artur Szalpuk, a za chwilę Kwolek nie przyjął zagrywki Mariusza Schamlewskiego.
Męcząca się potwornie na boisku warszawska drużyna musiała wygrać dwa najbliższe sety, by zachować twarz. Początkowo wygrywali nysanie, ale stołeczna drużyna dość szybko opanowała sytuację i uzyskała wyraźną, pięciopunktową przewagę. I gdy wydawało się, że gospodarze bardzo spokojnie wygrają i doprowadzą do tie-breaka, dwa razy pomylił się Kwolek i z wyniku 20:16 zrobiło się 20:18, a Anastasi musiał poprosić swoich graczy do ławki. Wrócili trochę - ale tylko trochę - bardziej skoncentrowani i wyrównali stan meczu na 2:2, zwyciężając w czwartej partii 25:22.
Z pewnością kilku graczy w Stali zaprezentowało się we wtorkowy wieczór w Arenie Ursynów z dobrej strony - atakujący Wassim Ben Tara, czy przyjmujący Kamil Długosz - ale nawet na średnio radzącą sobie ekipę z Warszawy - było za mało. Gdy Stal wywalczyła już punkt nieco osiadła na laurach. Momentami próbowali walczyć, ale ogień widoczny w ich oczach, choćby w trzecim secie, zniknął. Nic wiec dziwnego, że stołeczny zespół zwyciężył w tie-breaku, ale nie była to wygrana łatwa. VERVA prowadziła 13:9, po czym... straciła cztery punkty z rzędu. O wygranej decydowała gra na przewagi. Po ataku Ben Tary Stal wygrywała 15:14, a później też 16:15. Przy remisie po 16 asa serwisowego posłał Piotr Nowakowski i przed pierwszą szansą stanęli gospodarze. Tej nie wykorzystali, drugiej też nie, ale przy trzeciej już mogli się cieszyć, gdy pomylił się Schamlewski i VERVA wygrała 20:18. Dla nysan to zresztą nie była pierwszyzna, bo w tym sezonie przegrali już siedem tie-braków, a wygrali zaledwie jeden.
Powrót do listy