Wydarzenie 17. kolejki: zmiana trenera w Jastrzębskim Węglu
Tym razem z wyborem „wydarzenia kolejki” nie mieliśmy najmniejszego problemu - zdecydowanie wygrało małe trzęsienie ziemi, czy używając górniczej terminologii, tąpnięcie w Jastrzębskim Węglu. Chyba nie było w siatkarskim środowisku osoby, która spodziewałaby się takiego posunięcia w szeregach trzeciej drużyny poprzedniego sezonu.
Wśród najważniejszych wydarzeń 17. kolejki PlusLigi odnotowaliśmy: doskonałą postawę ONICO Warszawa, która w sobotę zdeklasowała Trefl Gdańsk, i której zwycięska passa w lidze trwa już osiem spotkań; niespodziewane, a nawet sensacyjne zwycięstwo bez straty seta Aluronu Virtu Warta Zawiercie ze Skrą Bełchatów oraz odwołanie z fotela szkoleniowca Jastrzębskiego Węgla Marka Lebedew i zastąpienie go Ferdinando De Giorgim. Wszystkie trzy zdarzanie wywołały sporo emocji, ale największą burzę komentarzy spowodowała dymisja Australijczyka, który wydawał się mieć pewną i bezpieczną posadę w śląskiej ekipie.
„Wielka szkoda !!! W Rosji częściej rozliczają zawodników niż trenerów i w tym przypadku ta opcja byłaby zdecydowanie lepsza” (Robert Prygiel)
„Dobry trener stracił pracę, bo jeden kluczowy zawodnik oszukał klub w imię spełniania marzeń o Chinach, a drugi, jeszcze bardziej kluczowy, ma umysł i ciało zajęte czymś innym niż siatkówka... Szkoda” (Ola Piskorska)
„Gdy ostatnio @KlubJW podejmował @ZAKSA_official, przy ławkach stali @homeonthecourt i @fefedegio. Dziś niby nie będzie żadnego, a i tak będą tematem nr 1” (M. Kwietko-Bębnowski)
To tylko niektóre reakcje w mediach społecznościowych osób związanych z polskim środowiskiem siatkarskim, po tym jak huknęła „pomarańczowa” bomba. Co interesujące, zdecydowana większość komentujących opowiedziała się przeciwko decyzji zarządu JW.
Mark Lebedew jest trenerem powszechnie szanowanym, o uznanej marce i na pewno bardzo szybko znajdzie zatrudnienie, jednak w świetle informacji, które oficjalnymi drogami wypłynęły ostatnio z Jastrzębia, decyzja o dymisji Australijczyka, choć jak podkreślił prezes Adam Gorol trudna i boląca, z punktu widzenia klubu wydaje się być uzasadniona.
Po świetnym poprzednim sezonie uwieńczonym zdobyciem brązowego medalu mistrzostw Polski, w nowych rozgrywkach trzon zespołu pozostał praktycznie ten sam. Dodatkowo zakontraktowano Kevina Tillie, który miał zastąpić, tak pod względem sportowym jak i mentalnym Scotta Touzinskiego, ale z przyczyn szeroko opisywanych w ostatnich miesiącach, na Śląsk nie dojechał. Równie dotkliwą stratą było odejście Luke’a Reynoldsa, który w zeszłym roku dbał o przygotowanie motoryczne jastrzębian. I robił to świetnie, szczególnie w przypadku Salvadora Olivy, który zrzucił kilka kilogramów, a przez to nabrał skoczności i szybkości. Obecnie Kubańczyk z niemieckim paszportem nie imponuje walorami fizycznymi ani sportowymi i nie błyszczy już tak jasnym blaskiem, jak wcześniej. Jego zagraniczni koledzy z przyjęcia też grają w kratkę, a Marcin Ernastowicz pojawia się w polu gry okazjonalnie. Zastanawiająca jest też boiskowa absencja Damiana Borucha, nawet mimo bardzo przeciętnej czasem postawy szóstkowych środkowych. Do tego można by dołożyć jeszcze kwestię bardzo nierównej postawy Macieja Muzaja, szczególnie w polu serwisowym czy napięcie wokół pozbawienia Patryka Strzeżka funkcji kapitana. Tylko osoby będące w środku drużyny wiedzą czy i jak duży wpływ na wydarzenia ostatnich miesięcy, a w efekcie, co jako główny argument zwolnienia trenera przedstawiał prezes Gorol, na „słabą postawę sportową” jastrzębian miał Mark Lebedew. Odpowiedź przyniosą zapewne najbliższe tygodnie, gdy górnicza ekipa będzie występowała pod opieką nowego szkoleniowca, Ferdinando De Giorgiego.
Nawiasem mówiąc, ciężko zdecydować co jest większym zaskoczeniem - zdymisjonowanie Lebedew czy zatrudnienie Włocha, który całkiem niedawno wzbudził w Polsce wiele kontrowersji. Przez dwa lata prowadził ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i tam wykonał doskonałą robotę, dwukrotnie wygrywając ligowe złoto. Zapisał na swoim koncie także zwycięstwo w Pucharze Polski. Ale gdy objął polską reprezentację, tak kolorowo już nie było. Przygodę z biało-czerwonymi rozpoczynał w glorii chwały, a skończył przygnieciony niepowodzeniem w mistrzostwach Europy i falą krytyki. Selekcjonerem Polaków był zaledwie 9 miesięcy.
Dla dobra polskiej siatkówki klubowej, miejmy nadzieję, że w Jastrzębskim Węglu uda mu się powielić sukcesy z ZAKSY - zbudować ciekawą, waleczną drużynę stanowiącą kolektyw, z atmosferą taką, jaka panowała tam choćby w zeszłym roku. Tym bardziej, że jeszcze w tym sezonie jest sporo do zyskania, na przykład w Lidze Mistrzów, którą Pomarańczowi świetnie rozpoczęli, bo dwoma zwycięstwami. Dodajmy, że „Fefe” podpisał w Jastrzębiu kontrakt na dwa i pół sezonu. W klubie pojawi się najprawdopodobniej w najbliższą środę, a z zespołem spotka się w czwartek, po jego powrocie z Kazania. Zadebiutuje w niedzielę, przeciwko Skrze Bełchatów - drużynie, którą na zakończenie przygody w Kędzierzynie-Koźlu pokonał w finale PlusLigi.
Powrót do listy