Wydarzenie 23. kolejki: „ekspresowy debiut” w Asseco Resovii Rzeszów
Za nami 23.kolejka rozgrywek PlusLigi, która przyniosła kibicom niemało emocji. Choć każdy z fanów, będzie w stanie wskazać inne wydarzenie, redakcja portalu zwróciła szczególną uwagę na „ekspresowy debiut” Barthélémego Chinenyezego.
Wśród najważniejszych momentów zakończonej w niedzielę kolejki można wyróżnić: ucieczkę ze strefy spadkowej MKSu Będzin, który od czasu zmiany szkoleniowca zanotował już dwa zwycięstwa; roszady w pierwszej ósemce tabeli, w tym „zryw” Cuprum Lubin i przegraną Jastrzębskiego Węgla, co kosztowało Ślązaków cenne punkty; a także transfer medyczny Asseco Resovii Rzeszów, który okazał się natychmiastowo potrzebny. Wszystkie wydarzenia miały swoje znaczenie, jednak „ekspresowe” pojawienie się na boisku Barthélémego Chinenyezego i tło jakie mu towarzyszyło, zasłużyło na miano wydarzenia kolejki.
O tym, że w Rzeszowie potrzebny jest zmiennik mówiło się w kuluarach już jakiś czas. Na początku lutego, kiedy w meczu rzeszowian z PGE Skrą Bełchatów za bandami znalazł się Bartłomiej Lemański, Polsat Sport zaanonsował o pęknięciu kości śródstopia młodego środkowego. Sam zawodnik, uspokajał jednak, jakoby kontuzja nie była poważna i ma z założenia nie potrwać długo, najwyżej dziesięć dni. Przedłużająca się absencja rodziła coraz więcej pytań, aż w końcu bańka spekulacyjna pękła – za mierzącego 217 cm wzrostu siatkarza, w ramach transferu medycznego pojawi się Barthélémy Chinenyeze. Francuski dwudziestolatek do ekipy dołączył w piątek, a w sobotę Asseco Resovię czekało starcie z Indykpolem AZS Olsztyn. Krótki, a wręcz znikomy czas na zgranie się z zespołem, w sposób naturalny zepchnął środkowego do kwadratu i nikt nie przypuszczał, że „nowy nabytek” rzeszowian tak szybko zostanie wywołany na parkiet. Tym bardziej, że dyspozycja Marcina Możdżonka i Dawida Dryi nie wymuszała na trenerze Andrzeju Kowalu, jakichś gwałtownych manewrów wśród zmienników. Dopiero trzeci set zupełnie wywrócił wszelkie założenia taktyczne, kiedy to Marcin Możdżonek przy markowaniu ataku, odczuł silny ból w udzie. Doświadczony zawodnik nie był w stanie kontynuować gry i sam poprosił o zmianę. Kilka chwil później, zniesiony przez kolegów opuścił halę, z prawdopodobnym naderwaniem mięśnia dwugłowego. Sytuacja zmusiła Andrzeja Kowala do sięgnięcia po Francuza, który z doklejonym nazwiskiem na koszulce pojawił się na boisku, zaliczając tym samym chyba najszybszy debiut w trakcie sezonu.
- W piątek wylądowałem w Polsce, a już w sobotę zagrałem w spotkaniu ligowym. Wszystko działo się naprawdę bardzo szybko! Wiem jednak w jakim celu zostałem tu sprowadzony i że mam przede wszystkim zastępować kontuzjowanych zawodników. Czułem się dobrze, że mogłem w ten sposób pomóc swojej drużynie – przyznał Barthélémy Chinenyeze. – Jestem zadowolony, że tu trafiłem. Nasz zespół jest silnym teamem, a dodatkowo każdy z chłopaków jest naprawdę sympatyczny. Atmosfera jest niesamowita, zwłaszcza w porównaniu z ligą francuską.
Dwudziestoletni środkowy jeszcze w środę reprezentował barwy Spacer’s Toulouse, który kilka kolejek wcześniej w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów zmierzył się z Jastrzębskim Węglem. – Zmiana drużyny pod koniec sezonu napawała mnie lekkimi obawami, tym bardziej, że Asseco Resovia ma duże aspiracje i jasno je artykułuje – dodał Francuz.
Okazje do występów z tym zawodnikiem miał Miguel Angel De Amo, znany polskiej publiczności z gry w AZS Częstochowie. - Barthélémy Chinenyeze to młody, ale bardzo perspektywiczny zawodnik. Pracowałem z nim w Spacer's Tuluzie i uważam, że jest naprawdę zdolnym graczem i może wiele osiągnąć, jeśli oczywiście trafi na bardzo dobrych trenerów – ocenił Hiszpan.
Barthélémy Chinenyeze w swoim debiucie z Olsztynem otrzymał w ataku trzy piłki, z czego dwie skończył. Raz został zablokowany przez rywali. - Próbowaliśmy wprowadzić element zaskoczenia, ale sami też nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Barthélémy starał się jak mógł, ale jeszcze z nami nie trenował. W przyszłości na pewno będzie lepiej – podsumował dla Polsatu Sport, Jakub Jarosz.
Czystki personalne i fala kontuzji to nie tylko problem Asseco Resovii Rzeszów. W ZAKSIE Kędzierzynie-Koźlu brakuje Sama Deroo, który zmaga się ze skręceniem stawu skokowego. Belg w ostatniej kolejce został już jednak wpisany do składu, co może zwiastować jego niedługi powrót na boisko. W PGE Skrze Bełchatów nastąpił z kolei prawdziwy pogrom rozgrywających – najpierw, tuż przed turniejem finałowym Pucharu Polski, uszkodzenia więzadła piszczelowego pobocznego nabawił się Grzegorz Łomacz, a w przedostatniej kolejce lekki uraz dopadł też Marcina Janusza. W przypadku nieobecności dwóch rozgrywających trener Roberto Piazza sięgnął po juniora Wiktora Nowaka. Podstawowi rozgrywający wracają już jednak do formy – Janusz wrócił do gry na spotkanie Ligi Mistrzów, a Łomacz pojawił się na kilka akcji w meczu z Łuczniczką Bydgoszcz. O ogromnym pechu może mówić z kolei ONICO Warszawa, która straciła w krótkim czasie aż czterech graczy. Na meczu z Kielcami nie stawił się Bartosz Kwolek, który zmagał się z zapaleniem wyrostka robczakowego, a za bandami znaleźli się Sharone Vernon-Evans (uraz przeciążeniowy) i Jan Nowakowski (złamanie paliczka palca trzeciego prawej ręki). Dodatkowo w meczu z BBTS Bielskiem Białą urazu kolana doznał Damian Wojtaszek, którego powrót planowany jest na drugą połowę marca. - Jak tak dalej pójdzie, nie będę miał z kim trenować - grzmiał w jednym z wywiadów Stephane Antiga. Na szczęście indywidualne treningi zaczął Kwolek, Nowakowski pojawiał się w składzie na mecz z BBTSem, natomiast przewidywania, co do powrotu kanadyjskiego atakującego nie są znane.
W Jastrzębskim Węglu z kolei na boisku zameldował się Grzegorz Kosok, który wyleczył już złamanie kości w lewej dłoni. Środkowy w meczu z Lubinem zdobył jednak tylko trzy punkty. Skoro zaś mowa o Curpum, nie sposób pominąć skręcenia kostki Keitha Puparta, którego czeka kilka tygodni przerwy. Najwięcej pecha bez wątpienia mają jednak gracze Cerradu Czarnych Radom. Najpierw sezon od kontuzji zaczął Dejan Vincić, który u „Wojskowych” debiutował dopiero w ostatnim meczu 2017 roku, kiedy już ostatecznie wyleczył mięsień prawej łydki i… zatrucie pokarmowe. W między czasie za bandy dołączył Michał Filip, który złamał kość śródstopia i od kilkunastu tygodni znajduje się poza składem. Najbardziej kuriozalnymi, a ciężkimi w skutkach okazały się urazy oka nabyte podczas treningów, na skutek uderzenia piłką. I tak do okulisty najpierw udał się Kamil Kwasowski (już wrócił do gry) i Jakub Ziobrowski, którego kontuzja okazała się o wiele bardziej poważna, w efekcie czego pauzuje już od początku lutego. Z powodu braku atakujących na tę pozycję przestawiony został Wojciech Żaliński.
Wiele drobniejszych urazów dotyka każdej z drużyn, jednak sezon wchodzi teraz w najważniejszą fazę, dlatego dobra kondycja fizyczna jest w tej chwili na wagę złota. Redakcja PlusLigi życzy więc siatkarzom zdrowia, a kibicom tylko pozytywnych emocji.
Powrót do listy