Wydarzenie weekendu: szalone ćwierćfinały pochłonęły Asseco Resovię
Kibice z Rzeszowa zapewne nie spodziewali się takiego zakończenia ćwierćfinałów. Asseco Resovia przegrała na Podpromiu dwa razy z Indykpolem AZS Olsztyn i po dziewięciu latach z rzędu gry o medale, sezon 20017/2018 zakończy na maksymalnie piątym miejscu. Z kolei olsztynianie czekali aż dziesięć lat na to, by znowu poczuć smak walki o medale!
Indykpol AZS Olsztyn dokonał wydawało się wręcz niemożliwego. Odwrócił losy rywalizacji, wygrał dwa mecze na Podpromiu z Asseco Resovią i awansował do półfinału play-0ff PlusLigi. Po 10-latach przerwy ekipa z Warmii i Mazur znów zagra w strefie medalowej. W sezonie 2007/2008 też pokonała w ćwierćfinale zespół z Rzeszowa po emocjonującej walce. Zresztą po raz ostatni zespół z Olszyna w hali na Podpromiu wygrał... właśnie podczas tamtej rywalizacji 15 marca 2008 roku. Teraz na nowo AZS odczarował obiekt w Rzeszowie.
– Nikt by nie przypuszczał, że zagramy w półfinale – mówi Daniel Pliński, środkowy Indykpolu AZS Olsztyn. – Patrząc na te sześć drużyn, które są w czołówce to ich budżety są nieporównywalne do naszego. Ja zawsze jednak powtarzam, że same pieniądze nie grają. Trzeba wyjść na boisko i walczyć. Pokazaliśmy w tej rywalizacji kawał charakteru. Pierwszy mecz w Olsztynie nam uciekł, bo powinien zakończyć się 3:0, ale nie poddaliśmy się. Widać było u nas pewność siebie. Złapaliśmy swój rytm, każdy wie co ma robić na boisku, po prostu tworzymy zespół – stwierdza Pliński.
Resoviacy w konfrontacji z ekipą z Olsztyna mieli nie jedną okazję, żeby przechylić szalę na swoją korzyść. – Nie wykorzystali jednak szansy, co bezlitośnie zrobili rywale. – Ciężko z siebie cokolwiek logicznego wydusić w tym momencie. Jest mi bardzo smutno. Ja osobiście mam do siebie duże pretensje i będzie mi ciężko przełknąć gorycz porażki – mówi Aleksander Śliwka, przyjmujący Asseco Resovii. – W niedzielę zagraliśmy dobry mecz i przez większość czasu byliśmy naprawdę solidni. Gdzieś w końcówkach nas Olsztyn dochodził i to właśnie te fragmenty decydowały i przeważyły. Oni zachowali więcej zimnej głowy, dziś wygrali każdą końcówkę wyrównaną. Zasłużenie przechodzą do półfinału – stwierdza Śliwka, który na który na pytanie o kluczowy moment w tej rywalizacji odpowiada. – W niedzielnym meczu był kluczowy moment. Miałem w górze piłkę setową, w trzeciej partii i wywaliłem ją w aut. Tak więc cała odpowiedzialność schodzi na moją stronę. Piłka była dobra do ataku. W czwartym secie też mieliśmy swoje szanse, ale zabrakło troszkę szczęścia w końcówce. Doszliśmy rywala ale błędy w ataku zaważyły – mówi przyjmujący ekipy z Rzeszowa.
– Brakło nam spokoju w bardzo ważnych końcówkach, które przegrywaliśmy – podsumowuje oba mecze trener Andrzej Kowal. – Na pewno walczyliśmy, ale przegraliśmy sportowo. Na tyle po prostu było nas stać. Ostatnie lata graliśmy cały czas o medale, a teraz pozostaje nam walka tylko o piąte miejsce, co może być dla nas rozczarowaniem. Ale jak popatrzymy przez pryzmat tego sezonu i potencjału jakim dysponowaliśmy to uważam, że dla nas podstawowym celem był awans do szóstki. Oczywiście nasze ambicje były większe bo jesteśmy porównywalni z zespołem z Olsztyna i myślę, że gdyby nam troszeczkę nie brakło takiej cierpliwości, to bylibyśmy w stanie zagrać lepsze spotkania. Dziękuje chłopakom za walkę, ale trudno takie jest życie i sport. Zrobimy wszystko aby w kolejnym sezonie prezentować się na pewno lepiej – mówi szkoleniowiec Asseco Resovii.
Zgoła odmienna nastroje, co zrozumiałe, panowały w ekipie z Olsztyna. – Mamy jakiś tam swój obrany styl – sprawdzony i wytrenowany. Z tego jesteśmy zadowoleni i granie razem na boisku sprawia nam przyjemność. Resovia na pewno grała bardzo trudną zagrywką. Mecze były ciężkie ale się przeciwstawiliśmy. Możemy być dumni, bo przecież teoretycznie nie jesteśmy drużyną topową, ale dobijamy się do tego – mówi rozgrywający Paweł Woicki, a Daniel Pliński dodaje: – Wydawało się, że nasze piąte miejsce rok temu to był wielki sukces, a my teraz jesteśmy w czwórce. W półfinale zagramy z ZAKSĄ i uważam, że wcale nie stoimy na straconej pozycji. Gramy o złoto, bo mamy drużynę walczaków z bardzo dobrym sztabem szkoleniowym. Nie wyobrażam sobie, że ktoś u nas powie, że w ciemno bierze jakikolwiek medal. Gramy w półfinale i chcemy awansować dalej – mówi Pliński, który ostatni medal w PlusLidze zdobył przed czteroma laty z PGE Skrą.