Wyluzowani warszawiacy
9 maja 2008 – po składającej się z czterech meczów rywalizacji z KS Poznań warszawska Politechnika mogła odetchnąć z ulgą. Kres nerwom – baraże wygrane, zostają w lidze. Luty 2009 – mamy ostatki – warszawiacy z czystym sumieniem mogą iść się zabawić. W tym sezonie granie na luzie AZS rozpoczął już w lutym. - Teraz gramy dla przyjemności – przyznaje kapitan stołecznych – Radosław Rybak.
Na początku sezonu celem nr 1 dla AZS-u Politechniki było utrzymanie. Dobrze, że warszawiacy nie mierzyli sił na zamiary, tylko „zamiar podług sił”. Grali znacznie lepiej niż spodziewali się rywale i… sami stołeczni. Poprzeczkę trzeba było zatem zawiesić wyżej. O barażach w ogóle nie było mowy. Pierwsza ósemka to było „minimalne minimum”. Zapewnili je sobie już w zeszłym tygodniu. Teraz AZS zajmuje siódmą pozycję w tabeli z 22. pkt. Ósma Delecta ma ich 15.
- Pierwszy cel udało się zrealizować. Teraz gramy dla przyjemności – mówi kapitan zespołu – Radosław Rybak. - Może uda się zdobyć jeszcze jakieś punkty, wejść do pierwszej czwórki i spokojnie myśleć o wakacjach.
Do tego na pewno przydałby się ekipie Robert Milczarek. Podstawowy libero od ponad miesiąca leczy obitą koś ogonową. Zastępuje go rezerwowy przyjmujący, „z zawodu” także libero – Damian Wojtaszek. Niestety, chęci i ogromne zaangażowanie nie są w stanie nadrobić braku doświadczenia. - Potrzebny jest nam Robert Milczarek. Grał z nami cały czas, teraz go brakuje. Choć Damian się bardzo stara – przyznaje Rybak.
- Damian daje kawał siebie i na treningach i na meczu. Jak widać potrafimy sobie poradzić bez Roberta, ale bez dwóch zdań – przydałby się zespołowi – ocenia Kłos. Z Robertem czy bez, takie błędy, jakich dopuszczali się warszawiacy w spotkaniu ze Skrą nie powinny się zdarzyć. Winą najprawdopodobniej były mocniejsze ostatnio treningi warszawiaków. - Dzisiaj byłem zmęczony przed meczem, jakbym rozegrał już kilka spotkań – przyznał środkowy AZS-u – Karol Kłos.
- Na pewno błędy nas deprymowały, denerwowały – chciało by się to czy tamto inaczej zrobić, ale nie zawsze wszystko jest „cacy”. Czasem tak jest w sporcie – opowiada Rybak. - Tak samo było u Skry, choć jest to mistrz Polski, utytułowany zespół. Mimo masy pomyłek i w zagrywce i w ataku, to był mecz walki. Grało się przyjemnie, bo graliśmy bez obciążeń i na kompletnym luzie. Bez stresów.
- Kiedy gra się z liderem i z takimi gwiazdami jakie są w Skrze nie można mówić o totalnym luzie – ripostuje Kłos. - Ale na pewno większy niż przed meczami z Gdańskiem czy z Radomiem. Jak się patrzy w telewizji na mecze LM i przyrównuje się siebie do innych rywali Skry, to można się przestraszyć. Ale to nas raczej mobilizuje. Myślimy o tym co jest tu i teraz.
A teraz myślą już o zaległym meczu 13. kolejki z Resovią Rzeszów.- Resovia zaczęła grać na swoim poziomie. Nie będzie odpuszczać, tym bardziej że gra u siebie. Nam będzie trudniej, ale jak zwykle – nastawienie jest bojowe. Mam nadzieję, że zaskoczy nam zagrywka. Tutaj nie szło… - rozlicza zespół młody środkowy.
Zanim przyjdzie jechać do Rzeszowa, trzeba zregenerować siły. Najlepsza metoda? - Odpoczynek w domu. Łóżeczko! Poleżeć, pospać, dobrze się najeść. Jakieś witaminki. Najlepszy jest domowy obiadek. Czasem zdarzy się jakaś pizza czy fast-food. Ale nie ma jak u mamy! – opowiada Kłos.
Nie wydaje się jednak, żeby to lekka nadwyżka kotletów czy kebabów była winna słabszej postawie AZS-u. - Ostatnio nie gramy najlepiej. Ten mecz pokazał, że coś jednak ruszyło. Ale nie jest to to, co pokazywaliśmy w końcówce grudnia, meczami z Jastrzębiem czy Częstochową. Wtedy mieliśmy inny skład. Niektórzy ludzie mają u nas kontuzje. Nie możemy się doczekać jak do nas wrócą – wyznaje kapitan AZS-u.
Chodzi głównie o wspomnianego już Milczarka. Być może siatkarz będzie już w pełni sił na play-off. Ale na pewno nie zobaczymy go w najbliższym meczu z rzeszowską Resovią. Ostatnie spotkanie fazy zasadniczej zespoły rozegrają w stolicy Podkarpacia 28-go lutego o 14.45.