WYWIAD TYGODNIA | Benjamin Toniutti: Jesteśmy piekielnie mocną ligą
Rozgrywający wicemistrzów Polski ocenia siłę PlusLigi, mówi o faworytach sezonu 2022/2023, porównaniach z włoską Serie A a także zdradza, jakie są jego marzenia i plany na przyszłość. Serdecznie zapraszamy na drugą część rozmowy.
Pierwsza część rozmowy z Benjaminem Toniuttim
Plusliga.pl: Długo gra pan w Polsce, to będzie już ósmy sezon w PlusLidze.
Benjamin Toniutti (Jastrzębski Węgiel): Co to w ogóle za pytanie?! A dlaczego miałbym tu nie grać? Zawsze media mnie o to pytają, szczerze nie rozumiem, dlaczego? Czego miałoby mi tu brakować? Skoro jestem to oznacza, że mi się podoba. Dobrze się czuje także moja rodzina, gram na najwyższym światowym poziomie, czego chcieć więcej? Wcześniej wygrywałem w Kędzierzynie, teraz jestem częścią dużego projektu w Jastrzębiu. Zakochałem się w Polsce w 2014 roku, w trakcie mistrzostw świata. Wcześniej niewiele wiedziałem o waszym kraju. Gdy zobaczyłem jak tu wygląda zainteresowanie siatkówką, nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Pamiętam swój szok, gdy na meczu mojej Francji z Włochami, czy później z USA było więcej niż dziesięć tysięcy ludzi. Pomyślałem sobie, gdzie ja do cholery jestem, co tu się dzieje? Jak to możliwe, by przyszło tylu kibiców, gdy nie grają gospodarze. Dlatego zdecydowałem się przejść do PlusLigi. Dziś wiem, że to był dobry ruch. Moje córki czują się jak w domu, starsza mówi już całkiem dobrze po polsku, ma przyjaciół. Spędzają w Polsce więcej czasu niż we Francji. Ja też czuję się doskonale. Zostałem na kolejny sezon, liczę na sukcesy z Jastrzębskim Węglem.
Plusliga.pl: Jeśli wygrało się dużo w sporcie to czy łatwo jest o motywację do kolejnych wyzwań, walki o następne tytuły?
Już się taki urodziłem, nie muszę się do niczego zmuszać. Uwielbiam zwyciężać, to mi się nie znudzi. Chcę się odpłacić drużynie, klubowi, który na mnie postawił. To ważne, że ktoś w ciebie wierzy i chce z tobą coś zbudować. Jestem po to, by pomóc drużynie i przez cały sezon robię wszystko, by na koniec mieć kilka minut szczęścia. Gdy wchodzisz na podium to przez głowę przelatuje ci myśl: kur..., to był długi sezon, tyle się po drodze działo, a jednak tutaj jesteśmy. Pojawia się ekscytacja, euforia, ulga. Można powiedzieć – przynajmniej ja tak mam – że wygrywanie, te krótkie chwile triumfu, uzależniają. Jestem uzależniony od wygrywania, więc motywacji mi nie zabraknie.
Plusliga.pl: Bolało przegranie w zeszłorocznym finale PlusLigi i półfinale Ligi Mistrzów z pańskim poprzednim zespołem – Grupą Azoty ZAKSĄ?
I to jak! Przyszedłem do Jastrzębskiego Węgla wygrywać, a nie sobie pograć. Zaczęło się bardzo udanie od triumfu w Superpucharze, ale później nie szło po naszej myśli. Nie mieliśmy łatwo, bo przydarzyły się kontuzje, choroby. Ale nie mam zamiaru przerzucać na to odpowiedzialności za wynik. Nie zmienia to jednak faktu, że nie daliśmy rady. W finale PlusLigi kluczowy był według mnie drugi mecz w domu, który przegraliśmy 2:3 i zostaliśmy przełamani. Cóż, w tej chwili nie zostaje nam nic innego, jak wziąć się w garść i walczyć o mistrzostwo w tym sezonie. Co także nie będzie łatwe, bo według mnie szanse na tytuł w PlusLidze ma co najmniej kilka drużyn, może nawet pięć czy sześć.
Plusliga.pl: Jeżeli chodzi o denerwujące pytania, to musi paść takie: jak silna jest PlusLiga?
Porównywanie się z innymi jest naturalne, ale nie zawsze wyciągamy z tego właściwe wnioski. Z mojej perspektywy odnoszę wrażenie, że siatkarska Polska – część mediów, kibiców, środowiska – nie docenia wystarczająco siły polskich graczy i siły PlusLigi. Te ciągłe pytania o Italię... Oczywiście w Serie A gra pewnie najwięcej zawodników z najgłośniejszymi nazwiskami, największych gwiazd – to nie podlega dyskusji. Ale czy to automatycznie oznacza, że drużyny PlusLigi są sportowo gorsze, że w czymś ustępują rywalom z Włoch? Moim zdaniem nie, czołówka PlusLigi jest tak samo mocna, jak czołówka Serie A.
Zrozummy to wreszcie, że skoro dwa razy z rzędu ZAKSA triumfuje w Lidze Mistrzów, my z Jastrzębskim walczyliśmy z nią w półfinale Champions League to jesteśmy piekielnie mocną ligą! Nic i nikomu nie musimy już udowadniać. Doceńmy wreszcie to, co mamy zbudowane.
Plusliga.pl: Panu pewnie łatwiej, bo nie czyta pan po polsku, nie słucha komentarzy, pewnie krytyka do pana dociera rzadziej?
To paradoks, dlaczego wokół siatkówki jest tak wiele emocji, także negatywnych. Czemu tak wielu kibiców, a nawet dziennikarzy, pisze krytyczne oceny, czasem przekraczając granice? Bo siatkówka w Polsce ma znaczenie. Gdyby było inaczej, nikt by się nie zajmował naszą grą, nie komentował, nie docinał, ale i nie chwalił. Z jednej strony bez tego zainteresowania nie ma dużego sportu, z drugiej niesie ono ze sobą ten cały szum, który może być przytłaczający. Z presją w Polsce nie jest łatwo sobie radzić, z drugiej strony czego się spodziewacie?
Plusliga.pl: Co ma pan na myśli?
Myśli pan, że ktoś będzie płacić dobre kontrakty, media się będą tobą interesować, stanie się pan osobą publiczną i nie ma to drugiej strony, żadnej ceny? Presja to właśnie opłata za to wszystko piękne, co przeżywamy. Czasem oczywiście jest ona szalona, irracjonalna. Wielu ludzi po prostu nie zdaje sobie sprawy, jak wiele czynników wpływa w sporcie na końcowy wynik. Słyszałem ostatnio takie głosy: jak to możliwe, że Jastrzębski Węgiel nie wygrał PlusLigi, przecież ma w składzie trzech mistrzów olimpijskich z Francji! To był ich obowiązek!
Plusliga.pl: Przecież ma mistrzów.
Ale to nie oznacza automatycznie, że wszystko wygramy i nie mamy prawa do porażki. Sport i życie nie są tylko białe i czarne. O to tylko proszę, żeby starać się oceniać naszą pracę w tolerancyjny sposób. Teraz już słyszę, że ZAKSA nie ma szans bez Kamila Semeniuka, przed rokiem było to samo, gdy odchodziliśmy z niej z Pawłem Zatorskim i Kubą Kochanowskim. Szybko się zapomina, że nadal w tej drużynie, która nabrała ogromnej pewności siebie po wygranych w Lidze Mistrzów, są wybitni zawodnicy, reprezentanci krajów. Dlatego wolę skupiać się na treningach, meczach, na tym co jest na boisku. Bo jeśli zaczniesz czytać wpisy dotyczące swojej osoby, to możesz się bardzo zdziwić. Na szczęście nam obcokrajowcom jest łatwiej.
Nie umiem czytać po polsku, a jeszcze nie oszalałem, by siadać z translatorem i tłumaczyć wszystko na swój temat. Przyznam jednak, że te najważniejsze dyskusje czy burze do mnie docierają, jak choćby ze „Śliwkiem” w trakcie mistrzostw świata.
Wysłałem mu wiadomość po finale: „Brawo, Śliwek!”. Słyszałem, jak mocno był krytykowany po pierwszych meczach. Tymczasem on później pokazał na boisku, jak się powinno pomagać drużynie. Choć na pewno wiedział, co się o nim pisze i mówi.
Plusliga.pl: Ta presja mu nie pomagała.
Na pewno nie mogła pomóc, ale z drugiej strony zawodowi sportowcy nie tylko muszą umieć grać, powinni także znaleźć sposób, by udźwignąć ciężar oczekiwań czy krytyki. To jest efekt uboczny naszej popularności. Nikt nie daje niczego za darmo. Presja to cena, którą musimy płacić każdego dnia.
Plusliga.pl: Kto jest faworytem do zdobycia medalu w tym sezonie PlusLigi?
Kilka drużyn, jak mówiłem wcześniej. Jastrzębski, ZAKSA, ale też Zawiercie, Rzeszów czy Skra. Zobaczymy jak będzie sobie radził Projekt, gdy wrócą Artur Szalpuk czy Kevin Tillie. Walka o medale zapowiada się bardzo ciekawie.
Plusliga.pl: Reprezentanci Polski skarżą się, że grania przez cały rok jest za dużo. Ci najlepsi mają bardzo mało wolnego. Jak to wygląda z pańskiej perspektywy?
Wyobraźcie sobie, co czuliśmy w tym roku my, Francuzi – Polacy grali Ligę Narodów w Kanadzie, Gdańsku i we Włoszech, a potem całe mistrzostwa świata w Polsce i całą ligę we własnych domach. Większość z nas gra tymczasem w zagranicznych ligach – w Polsce, we Włoszech i w innych krajach, więc z automatu przez sześć-osiem ligowych miesięcy nie ma nas blisko swoich rodzin. A teraz posłuchajcie tego: w wakacje Ligę Narodów graliśmy w Kandzie, potem na Filipinach i w Japonii. Cały rok poza krajem! Oczywiście rozumiem polskich graczy, że są wyczerpani i mają prawo tak się czuć. Tylko, co my mamy powiedzieć? To jest jakiś dramat! Oczywiście to mój wybór, że gram w Polsce, nikt mnie do tego nie zmuszał trzymając nóż przy gardle. Ale nie mogę się pogodzić z faktem, że czasem widzę moje rodzeństwo tylko raz do roku, bo zwyczajnie nie mamy się czasu spotkać. A dzieci w trakcie zgrupowań kadry widzę tylko przez FaceTime’a.
Rozmawialiśmy o tej sytuacji z władzami FIVB jako kapitanowie zespołów narodowych i przedstawiliśmy nasze stanowisko, że jest zbyt dużo meczów, zbyt dużo biznesu, a za mało troski o nasze zdrowie.
Wytłumaczcie mi, bo ja nie potrafię zrozumieć, jaki jest sens grać mecz Ligi Narodów na Filipinach, o 10 rano, przed dwudziestoosobową widownią? W kraju, w którym nie ma nawet reprezentacji w siatkówkę! Przykro mi to nawet mówić. Lecieliśmy tam szesnaście godzin klasą ekonomiczną. Wielu chłopaków ma ponad dwa metry, więc możecie sobie wyobrazić, jaka to była przyjemność. Z Kanady polecieliśmy do Filipin, potem prosto do Japonii. Część chłopaków nie było w Europie przez półtora miesiąca. Po co to wszystko?
Plusliga.pl: Na koniec chciałbym się dowiedzieć, kto według pana jest obecnie najlepszym rozgrywającym świata?
Nie wymienię jednego, ale czołówka jest dla mnie jasna: Micah Christenson, Simone Giannelli, Antoine Brizard i goni ich Marcin Janusz. Marcina wypatrzyłem już w czasach, gdy wchodził na boisko w barwach PGE Skry. Już wtedy prezentował się bardzo dobrze od strony technicznej. Potem nabrał doświadczenia w Gdańsku. To było imponujące, w jaki sposób wszedł do ZAKSY i jaki zrobił postęp. Jeżeli chodzi o moje inspiracje w młodości to uwielbiałem grę Ricardo. To, jak szybko grali wtedy Brazylijczycy było nie do uwierzenia. Imponował mi także Nikola Grbić, tym jak wiele pewności siebie wnosli do drużyn, w których występował. Podziwiałem także Lloya Balla.
Plusliga.pl: Co chce pan robić, gdy przestanie grać?
Zostanę z siatkówką. Zdałem właśnie egzamin we Francji i jestem już trenerem, znaczy mam uprawnienia. Nie wiem czy zostanę szkoleniowcem, ale uwielbiam taktykę, patrzeć na to jak zespół czy zawodnicy się rozwijają. Widzę się w tej roli w przyszłości.
Plusliga.pl: Co na to pańska rodzina?
Wiedzą doskonale, ile czasu poświęcam na granie, ale także oglądanie siatkówki, analizowanie. Dla nich to oczywiste, że siatkówka to moje życie. Jeżeli kiedyś zostanę trenerem to będę musiał zachować równowagę, tak jak to robię teraz, gdy gram. Mając czas dla najbliższych nigdy nie zajmuję się jeszcze czymś innym – jestem z nimi na 100 procent, bo chcę zrekompensować choć trochę fakt, że tego czasu jest tak mało.
Plusliga.pl: Największe sportowe marzenie to obrona złotego medalu igrzysk w 2024 w Paryżu?
Największe na ten moment to sukcesy z Jastrzębskim Węglem. A patrząc w przyszłość to oczywiście medal na igrzyskach we Francji. Po drodze jednak jeszcze sporo innych wyzwań.