Wyżej niż prognozy
Marcin Mierzejewski, libero ZAKSA Kędzierzyn-Koźle uważa, że tegoroczne, czwarte miejsce jest dla drużyny sukcesem. Podkreśla jednak, że każdy z zawodników życzyłby sobie trochę lepszego wyniku. Jako niespodziankę uznał tak profesjonalne podejście trenera Krzysztofa Stelmacha do swoich podopiecznych. Przypomniał bowiem, że był to jego pierwszy rok pracy na tym stanowisku. Na wakacje na razie konkretnych planów nie ma, może prócz jednego- wypocząć z rodziną.
- Czwarte miejsce jest dla drużyny sukcesem?
- Myślę, że tak. Dla nas, dla drużyny był to udany sezon, tym bardziej że według przedsezonowych prognoz byliśmy stawiani na miejscach 5-6. Ostatecznie zakończyliśmy tegoroczną rywalizację na 4.
- Po rundzie zasadniczej jednak Wasze miejsce było o wiele wyższe...
- Przez moment byliśmy na drugim miejscu w lidze, dlatego apetyty nam wzrosły i każdy z nas życzył sobie chociaż takiego miejsca na koniec. Niestety, nie udało się.
- Jak Pan myśli dlaczego po tak znakomitej rundzie zasadniczej, końcówka nie wyszła Wam tak jakbyście sobie tego życzyli?
- Nie wiem czy nie wytrzymaliśmy jej psychicznie, czy fizycznie, czy może po prostu przeciwnik był lepszy. Ja mimo wszystko uważam, że czwarte należy uznać za sukces drużyny.
- A jaki ten sezon był dla Pana?
- Dla mnie? U mnie wyglądało to podobnie jak u całej drużyny. Jedne mecze byłe lepsze, inne trochę słabsze. Ja też raz czułem się dobrze, raz trochę gorzej. Po prostu tak grałem, a nie inaczej. Teraz, po sezonie mogę sobie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że dałem z siebie 100%, czyli wszystko na co było mnie w tym momencie stać. Do końca zadowolony z siebie nie jestem, bo wiadomo- zawsze może być lepiej i zawsze morze się znaleźć coś do poprawy... I u mnie też jest parę elementów, które powinienem poprawić i na pewno będę nad nimi pracował.
- Co Pana zaskoczyło w tym sezonie w pozytywnym tego słowa znaczeniu?
- Trener Stelmach. Mimo wszystko był to dla niego pierwszy rok pracy i wiadomo jest on dla każdego zawsze ciężki. Naprawdę byłem bardzo pozytywnie zaskoczony takim profesjonalnym podejściem do nas, zawodników już w pierwszym roku pracy.
- Właśnie nie miał Pan jakiś obaw przed sezonem, że trenerem będzie debiutant?
- Nie myślałem o tym przed sezonem. Jednak w trakcie jego trwania coraz bardziej, nie tylko ja ale i cała drużyna, ufała trenerowi i wiedziała, że to co każe nam robić i od nas oczekuje przyniesie efekty. Ostatecznie jak się okazało trener miał rację i rezultatem jest to czwarte miejsce.
- Były jakieś rozczarowania, minusy w tym sezonie?
- W Kędzierzynie mieliśmy takie warunki, że pozostało nam tylko grać i trenować. Na nic nie można było narzekać. Także ja nie widzę kompletnie żadnych minus może poza miejscem, które mogło być troszeczkę lepsze, ale to jest tak jakby już inna kwestia.
- A w lidze?
- Staram się patrzeć tylko na swoje podwórko, na swoją dyspozycję, a nie na innych. Wiadomo jedne drużyny miały problemy finansowe, drugie jeszcze inne problemy i to można by było uznać za jakieś tam minusy, które przeszkadzały w walce sportowej. Jednak to nie są moje problemy, jestem od nich daleko i nie moją sprawą jest to oceniać.
- Jest jakiś mecz, który doskonale pamięta Pan do dzisiaj?
- Mecz u nas z Bełchatowem.
- Jest Pan kolejnym i zapewne nie ostatnim zawodnikiem, który w tym miejscu wymienia właśnie to spotkanie.
- Tak, bo było ono szczególne. Przegrywaliśmy w nim już 2:0, ludzie zaczynali opuszczać halę, a myśmy się podnieśli, zagraliśmy te trzy sety bardzo dobrze i wgraliśmy. Uważam, że to zwycięstwo było dla nas ważne, ponieważ bardzo nas podbudowało i upewniło w tym, że potrafimy grać w siatkówkę.
- To były momenty, że w to wątpiliście?
- Może nie tyle co wątpiliśmy, ale nie da się zachować równej i dobrej dyspozycji przez cały sezon. Czasami człowiek nie wytrzymuje fizycznie czy nawet psychicznie. Są takie dni, że przychodząc na salę, to nie to że się nie chce, ale ciężko jest się zmusić do pracy jakiej się od nas wymaga. Były takie momenty, ale nie ma drużyny, która przez cały sezon grałaby dobrze i na równym poziomie. Każdemu zdarzały się wpadki.
- Który mecz może być taką właśnie wpadką według Pana?
- Przegrany mecz w Bydgoszczy. To jest taka wpadka, która nie powinna nam się przydarzyć, a mimo wszystko do niej doszło. Z tego co pamiętam w tym meczu zagraliśmy bardzo słabo i przegraliśmy go. Trzeba też przyznać drużynie Delecty, że zagrali wtedy bardzo dobrze i wygrali zasłużenie.
- A której przegranej najbardziej Pan żałuje?
- Przegrane mecze w półfinale z Rzeszowem. To były mecze, które mogliśmy wygrać, a może nawet powinniśmy. Ale teraz nie ma co nad tym dłużej rozmyślać, jest już po sezonie i trzeba o tym zapomnieć i skupić na tym co jest przed nami.
- Przed Wami wakacje. Ma Pan już jakieś plany?
- Chciałbym wyjechać gdzieś z rodziną. Spokojnie posiedzieć, odpocząć od piłki i siatki. Mam nadzieję, że mi się to uda. Podleczę również jakieś drobne urazy by w następnym sezonie ruszyć pełną parą do pracy.
- W następnym sezonie ma Pan aktualny kontrakt z klubem.
- Mam aktualny kontrakt, ale czy zostanę o tym zdecydują trenerzy i prezes. Ja oczywiście bardzo bym tego chciał, bo jest dobra drużyna, dobry trener, ale czy tak się stanie to czas pokaże.