Z europejskimi pucharami w tle
W sobotę 28 lutego Jastrzębski Węgiel, po raz drugi w tym tygodniu podejmie Skrę Bełchatów w spotkaniu zamykającym fazę zasadniczą PlusLigi. Obydwie drużyny, bardziej niż o ligowej rywalizacji myślą już jednak o tym, co czeka je niebawem - bełchatowianie o poskromieniu Iskry Odincowo, a jastrzębianie o tureckim finale Challenge Cup.
W minioną środę, na hali w Szerokiej rozstrzygnęły się losy awansu do turnieju finałowego Pucharu Polski, który dla obydwu rywalizujących drużyn - Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla był jednym z priorytetów bieżącego sezonu. - Właściwie, to 70 procent awansu Skra wywalczyła sobie na swoim boisku, pokonując nas gładko 3:0 - sprostował Sebastian Pęcherz, zawodnik, którego w ostatnich tygodniach coraz częściej oglądamy w jastrzębskim składzie i który zbiera od swojego szkoleniowca bardzo pochlebne opinie.
- Sebastian pokazuje, że nie tylko siła się liczy. To siatkarz, który ma otwarte oczy na boisku i co więcej, dużo widzi. Wciąż się uczy i w ciągu tego sezonu dokonał sporego postępu - chwalił swojego gracza Roberto Santilli.
Goście przystąpili do pucharowego rewanżu z założeniem, że od pierwszej piłki należy podejść do meczu agresywnie, ze stuprocentowym nastawieniem na pokonanie przeciwnika. - Wiedzieliśmy, że pierwszy set wygrany przez Jastrzębie postawiłby nas w nerwowej sytuacji, dlatego nawet przez moment nie było mowy o odpuszczaniu - komentował drugi szkoleniowiec mistrza Polski Jacek Nawrocki dodając, że potem, gdy plan został zrealizowany (wygrana 24:26), można już było oszczędzić siły podstawowej szóstki i dać okazję do zdobywania boiskowych szlifów zmiennikom.
- Wierzyliśmy w wygraną i awans, ale szczerze mówiąc, bardziej skupiamy się już na przygotowaniach do Final Four i pierwszej rundy play off - przyznał selekcjoner gospodarzy. Niemniej jednak Włoch miał w pierwszym secie sporo pretensji do swoich podopiecznych i nie szczędził im słów krytyki. - Byłem wręcz wściekły, bo niektórzy zawodnicy zachowywali się momentami tak, jakby grali przyjacielski sparing. Jeśli wystawiam kogoś do gry, to zawsze ma on dawać z siebie sto procent, inaczej ta praca w ogóle nie ma sensu. Powtarzałem to już wielokrotnie, zwycięstwo w ogromnej mierze leży w głowach zawodników, czasem nawet bardziej, niż w ich umiejętnościach - grzmiał poirytowany Santilli.
I choć śląski zespół ostatecznie wygrał ze Skrą 3:2, to wynik ucieszył chyba wyłącznie wiernie dopingujących ich kibiców. - W każdej sytuacji trzeba umieć znaleźć plusy - ripostował, mimo wszystko zadowolony Sebastian Pęcherz. - Kontynuujemy serię zwycięstw, pokonaliśmy lidera z Bełchatowa, do tego coraz częściej szansę pokazania się dostają zawodnicy, którzy do tej pory stali w kwadracie. Gramy całą drużyną, zgrywamy się i jest to doskonałe przygotowanie do play offów i finału pucharu Challenge - wyliczał przyjmujący jastrzębian.
- W takim meczu, jak ten z Jastrzębiem ciężej było skoncentrować się na czystej rywalizacji, bo siłą rzeczy gdzieś w podświadomości czuło się, że jeśli nawet przegramy, nic się nie stanie. Podświadomości nie da się oszukać - przekonywał, mając zresztą sporo racji Jakub Jarosz. Młody atakujący Skry w drugim secie zmienił Mariusza Wlazłego i po raz kolejny pokazał jak spory potencjał w nim drzemie. - Przeprowadzka do Bełchatowa była dobrą decyzją i mam nadzieję, że udowadniam to na boisku. Do tej pory miałem już całkiem sporo okazji, by występować w pierwszej szóstce Skry, zdecydowanie więcej, niż w całym poprzednim sezonie w Kędzierzynie - podsumował.
- Kuba grał bardzo skutecznie w ataku, ale brakuje mu jeszcze odrobinę konsekwencji w zagrywce i uwagi w obronie. Tego będzie przybywało z każdym rozegranym setem - wstrzemięźliwie ocenił Jacek Nawrocki.
Pojedynek zamykający rundę zasadniczą PlusLigi, pomiędzy liderem a czwartą drużyną w tabeli, nie zmieni już nic w układzie sił. Dlatego szkoleniowcy obydwu zespołów zadeklarowali, że podobnie jak w środę, desygnują do gry zmienników.
- Każda drużyna będzie miała inne cele w tym meczu i jest na innym etapie przygotowań. Nas najbardziej interesuje teraz mecz z Iskrą Odincowo i potem finał Pucharu Polski. Ostatnie dni przed walką o Final Four staramy się więc poświęcić na super kompensację sił - oznajmił trener Nawrocki. Uspokoił jednocześnie wszystkich zmartwionych o losy będącego ostatnio w wybornej dyspozycji, ale obecnie leczącego uraz Michała Bąkiewicza.
- Michał doznał kontuzji naciągnięcia mięśni. Na szczęście badania wykazały, że to nic poważnego, włókna są całe. Nie chcemy jednak na razie ryzykować, bo jest nam bardzo potrzebny w kontekście meczu z Rosjanami i dlatego w trening wejdzie dopiero w czwartek lub piątek.
Gospodarze sobotniej konfrontacji myślami są już natomiast w Izmirze, gdzie 21 i 22 marca powalczą o zwycięstwo w Challenge Cup. - W tym tygodniu kompletnie zmieniliśmy system treningów. Stosujemy specjalny program przygotowań - ćwiczeń siłowych, gimnastycznych, prac na hali - po to, by w najważniejszym momencie sezonu być w najwyższej z możliwych kondycji fizycznej - poinformował Roberto Santilli, który wzorem poprzednich spotkań, ponownie zamierza przetestować całą dwunastkę.
- Nawet jeśli ten pojedynek nie ma znaczenia dla układu tabeli, to chcemy wygrać dla naszych kibiców. Również dla siebie, bo dwa zwycięstwa pod rząd na pewno umocnią nas mentalnie przed ewentualną półfinałową rywalizacją ze Skrą. Poza tym, to doskonała szansa żeby podnieść swój poziom, bo mamy godnego rywala - dorzucił jeszcze Sebastian Pęcherz.