Zabrano ich do Łodzi, żeby zaczęli marzyć
Podobno w życiu najważniejsze są marzenia. Bez nich jest trudno jest realizować nawet małe cele. Trener Arkasu Izmir Glenn Hoag zabrał do Łodzi na turniej Fianl Four Ligi Mistrzów szesnastu graczy. - Chciałem, żeby zobaczyli wielkie zawody i zaczęli marzyć - mówi szkoleniowiec tureckiej drużyny.
Glenn Hoag dwa razy dotarł ze swoim zespołem do turnieju Final Four Ligi Mistrzów. W 2010 roku mogliśmy go zobaczyć, gdy prowadził mistrzów Słowenii – Ach Volley Bled. Dwa lata później stawił się w Atlas Arenie z Arkasem Izmir. Mimo braku medalu, Glenn Hoag cieszy się ze zdobytego doświadczenia, jaki dał jego zawodnikom, udział w turnieju finałowym. Już niedługo znów zobaczymy tego sympatycznego trenera na polskich parkietach. W czerwcu poprowadzi reprezentację Kanady w Lidze Światowej.
PlusLiga: Jak Pan podsumowałby finałowy mecz i cały turniej?
Glenn Hoag: Mecz Zenit Kazań - PGE Skra Bełchatów był wspaniały. Jeden z najlepszych, jakie widziałem. Pięciosetowy, zacięty bój.
- Na zwycięzcę typował Pan rosyjskich siatkarzy?
- Tak, chociaż nie spodziewałem się, by zagrali tak dobrze, jak w meczu półfinałowym z Trentino Volley. Nie osiągnęli takiego poziomu, ale to i tak wystarczyło na wygraną. Obydwie drużyny grały dobrze i to naprawdę było siatkarskie widowisko na najwyższym poziomie.
Czym dla zawodników Arkasu Izmir był udział w finale Ligi Mistrzów?
- Dla nas było to przede wszystkim wielkie doświadczenie. Nie tylko dzięki grze z takimi znakomitymi zespołami, ale także podczas oglądania ich spotkań. W drużynie mamy wielu młodych zawodników. Do Łodzi zabraliśmy nie 12, a 16 graczy, właśnie po to, aby doświadczyli tego, czym jest tak wielki turniej, obserwowali zawodników światowej klasy oraz po to, by zaczęli znów marzyć o staniu się jeszcze lepszym zawodnikiem i o kolejnym finale Ligi Mistrzów.