Zaczęło się sensacyjnie
PGE Skra Bełchatów pokonała Asseco Resovię Rzeszów 3:1 (14:25, 25:19, 25:20, 25:19) w półfinałowym meczu. W serii do trzech zwycięstw 1-0. MVP meczu został Miguel Falasca.
Przed meczem siatkarze oraz kibice minutą ciszy uczcili pamięć ofiar tragedii w Smoleńsku. Zgodnie z ustaleniami kibice nie dopingowali także swoich zespołów do 16 punktu. Mecz znakomicie zaczęli goście. To oni schodzili na pierwszą przerwę techniczną prowadząc 8:4 po skutecznym kontrataku Krzysztofa Gierczyńskiego. Bełchatowianie natomiast popełniali szkolne błędy we wszystkich elementach. Przez kilka minut jedynym punktującym w ekipie Skry był... rozgrywający Miguel Falasca. Resovia wykorzystywała z kolei praktycznie każdą nadarzającą się okazję, aby zdobywać kolejne punkty. Po akcji dającej drugą przerwę rzeszowianie prowadzili już 16:10, ale kontuzji nabawił się Aleh Achrem, który najprawdopodobniej skręcił staw skokowy. Białorusin do końca meczu oczywiście już się nie pojawił. Jego koledzy dokończyli w pierwszym secie dzieła zniszczenia. Po nieudanym zagraniu Bartosza Kurka Resovia wygrała do 14!!!
W drugiej partii trener Jacek Nawrocki powrócił do ustawienia z początku meczu. I poskutkowało. Skra poprawiła zagrywkę i przyjęcie. Dzięki skutecznym kontratakom udało się też budować przewagę. Po akcji Stephana Antigi zespoły zeszły na drugą przerwę techniczną (16:12). Skra tego seta już nie wypuściła z rąk, a zakończył go Mariusz Wlazły, który na początku tej części wziął na siebie ciężar zdobywania punktów.
Set trzeci to znów skuteczne kontry Skry. Akcje Antigi, Wlazłego oraz Marcina Możdżonka, który dzień wcześniej po treningu poczuł ból w kolanie i jego występ stanął po znakiem zapytania, dały bełchatowianom prowadzenie 16:13. Gdy kilka piłek później Mikko Oivannen został zablokowany, a na tablicy pojawił się wynik 21:16 wydawało się, że zwycięstwo przyjdzie gospodarzom łatwo. Nic bardziej mylnego. Resovia znów się zerwała i Krzysztof Gierczyński wyciągnął na 22:20. O czas poprosił Jacek Nawrocki. Siatkarze wrócili na parkiet, ale grała już tylko jedna drużyna. Michał Winiarski, Falasca i Kurek zapewnili wygraną do 20.
Czwarta partia zaczęła się od koncertu Skry. Przy prowadzeniu gospodarzy 4:0 o czas poprosił trener Ljubo Travica. Rady dały efekt bardzo szybko, bo po błędzie Wlazłego był już remis 6:6. Resovia nie odpuszczała i po chwili było już 9:7dla gości, a dał to atak Oivannena. Kłopoty rzeszowian zaczęły się już jednak chwilę później. Skra wykorzystała moment słabości i odskoczyła na trzy oczka (20:17). Tej okazji mistrz nie zaprzepaścił i punktował rywala wygrywając do 19.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Gierczyński: Niestety, to pierwsze podejście nam się nie udało. Zaczęliśmy dobrze w pierwszym secie, Później w czwartej partii mieliśmy też okazję do doprowadzenia do tie-breaka, ale nie wyszło. Ten set nam uciekł przez proste błędy. Na pewno kontuzja Alka miała jakiś wpływ na nas, bo podcięło nam to skrzydła. Walczyliśmy dalej, ale Bełchatów zagrał bardzo dobrze taktycznie. Powalczymy o korzystny wynik w drugim meczu.
Mariusz Wlazły: Ta konfrontacja nie zaczęła się dla nas dobrze. W tym pierwszym secie popełniliśmy strasznie dużo błędów i dlatego przegraliśmy go tak gładko, bez większej walki. Mnie osobiście cieszy to, że potrafiliśmy wejść w mecz po takiej porażce w pierwszej partii. Znacznie ograniczyliśmy liczbę błędów i to był klucz do zwycięstwa. Potrafiliśmy skończyć piłki nawet trudne do ataku czy przy zagrywkach. To spowodowało naszą wygraną.
Ljubo Travica: Na początku meczu graliśmy z maksymalną koncentracją i zaangażowaniem. Skra zagrała natomiast słabiej i w takim momencie trzeba zrobić wszystko, żeby to wykorzystać. To była chyba największa okazja do zwycięstwa, to może się już nie powtórzyć. Po kontuzji Achrema, gdzieś uciekła nam ta nasza koncentracja. Graliśmy dobrze, ale na pewno mogło być lepiej. Skra z kolei zagrała znakomicie w decydujących akcjach i to tworzyło różnicę między nami. Co do kontuzji Akhrema to na razie jest za wcześnie, żeby mówić o tym ile potrwa przerwa w grze. Trzeba zdiagnozować ten uraz.
Jacek Nawrocki: Trenerzy raz narzekają na nadmiar gry, a raz na jej brak. Ta długa przerwa mogła komuś zaszkodzić i padło na nas. Resovia wyszła na parkiet tak jak powinien to robić każdy zespół. My byliśmy rozkojarzeni, bez odpowiedniego nastawienia, myśli uciekały nam od boiska i potrzeba było czasu, żebyśmy wrócili do gry. Na szczęście złapaliśmy rytm w drugim secie. To są zespoły tak wyrównane, że czasami moment dekoncentracji może zdecydować o wyniku meczu. Tak było dzisiaj. Teraz czekamy już na drugie spotkanie. Jeżeli chodzi o Marcina Możdżonka i uraz na dzień przed meczem, to na razie jeszcze do końca nie wiemy co jest przyczyną bólu w kolanie. Będzie miał przed wtorkowym meczem USG i rezonans. Najważniejsze, że mógł grać, oczywiście za zgodą i dzięki pomocy naszego sztabu medycznego.