Zaczynają budować
O Pamapolu Siatkarzu Wieluń głośno jest zwykle we wrześniu. Dzieje się tak m.in. ze względu na drużynę siatkarską, która teraz ma być jeszcze mocniejsza. Działacze chcą mieć do dyspozycji 4 miliony złotych i powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie.
Pamapol Siatkarz Wieluń utrzymał się w PlusLidze dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce rundy zasadniczej z Domexem Tytan AZS Częstochowa 3:0. Później było już znacznie gorzej i w play-offach zagrał słabo przegrywając praktycznie bez walki rywalizację najpierw ze Skrą, a następnie właśnie z AZS.
Jeszcze jednak przed zakończeniem rozgrywek mówiło się o tym, że w Wieluniu mogą po sezonie nastąpić duże zmiany. Najgłośniej było o zmianie trenera. Nie jest to już tajemnicą, choć... - Jest trzech kandydatów, wśród nich Damian Dacewicz - mówi wiceprezes Siatkarza Mariusz Grabczak. - Poprzedni sezon był dla nas bardzo udany. Cel jakim było utrzymanie się w PlusLidze został osiągnięty. O mały włos nie zagralibyśmy też w turnieju finałowym Pucharu Polski. Zabrakło doświadczenia i zimnej głowy, bo skoro wygraliśmy w pierwszym meczu w Bydgoszczy to świadczy, że umiejętności były.
Z sezonu zadowoleni są także wszyscy sponsorzy, choć oczywiście chcieliby mieć trochę więcej powodów do radości. - Jak inwestowaliśmy w Częstochowę to częściej wygrywaliśmy - mówi szef Rady Nadzorczej Pamapolu Paweł Szataniak. - Siatkarz był beniaminkiem, więc brakowało ogrania. Teraz chcemy stworzyć lepszą drużynę.
Do spełnienia marzeń potrzebne są jednak pieniądze. Zdaniem Pawła Szataniaka budżet 2,5 miliona to zdecydowanie za mało. Klub potrzebuje co najmniej 4 milionów, żeby móc powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie się w lidze. Pamapol już zapowiedział, że podwyższy swój wkład, ale bez drugiego sponsora tytularnego będzie ciężko uzbierać taką kwotę. Wzrost wydatków na klub zapowiedzieli też mniejsi sponsorzy. Teraz przed zarządem chyba najcięższy okres pracy. Dopinanie budżetu i budowanie drużyny. - Nie chcemy wykonywać żadnych ruchów kadrowych bez szkoleniowca, który będzie u nas pracował - mówi Grabczak. - Na pewno będzie nam w przyszłym sezonie ciężej, ale postaramy się powalczyć o puchary. Jesteśmy też bogatsi o doświadczenia i uda się uniknąć wielu błędów, które popełniliśmy. Przykład to ściągnięcie Brazylijczyka Daniela Ferreiry, którego kontrakt był renegocjowany już po dwóch miesiącach, więc skutki finansowe były mniejsze.
Na razie o ruchach kadrowych mówi się tylko nieoficjalnie. W lokalnej prasie co rusz zwalniani są kolejni zawodnicy. Zarząd czeka jednak na nowego szkoleniowca, ale także zakończenie sezonu. Większość klubów gra przecież jeszcze play-offy i play-outy i potencjalni nowi gracze mają inne zmartwienia. Do konkretnych rozmów jest jednak coraz bliżej, bo koniec sezonu zbliża się dużymi krokami.