Zagrał wśród swoich
Wicemistrz Polski PGE Skra Bełchatów przegrała w hali Torwaru z AZS Politechniką Warszawską 2:3. Dla środkowego zespołu gości Karola Kłosa był to również powrót do czasów dzieciństwa. - Gram wśród rodziny i znajomych, a także bardzo blisko domu, ponieważ mieszkam zaledwie 10 minut od hali - powiedział po spotkaniu.
plusliga.pl: Wydawało się, że ten mecz potoczy się wedle siatkarskiej prawdy, że kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 2:3... Jednak tak się nie stało. Dlaczego?
Karol Kłos: Nie graliśmy równo. W pierwszych dwóch setach zaprezentowaliśmy się za słabo, a Politechnika, od razu to wykorzystała. Warszawska ekipa podjęła ryzyko, które im się opłaciło. My natomiast, byliśmy dużo gorsi w przyjęciu. Wyciągnęliśmy wynik na 2:2 w setach i liczyliśmy, że uda nam się wygrać tie-breaka. Również ryzykowaliśmy, ale popełnialiśmy za dużo błędów i chyba to zaważyło na ostatecznym wyniku tego spotkania.
- Na swojej pozycji rywalizuje Pan w klubie z bardzo doświadczonymi graczami. Nie frustruje Pana sytuacja, że w większości spotkań jest Pan ich zmiennikiem?
- Wydaje mi się, że grania jest sporo i każdy z nas ma okazję się zaprezentować. Ja też miałem ostatnio szansę gry, z czego się bardzo cieszę. Myślę, że takie sytuacje trzeba zrozumieć. Jeśli chce się występować w mocniejszych ekipach, w których jest dużo świetnych zawodników, to trzeba mieć na uwadze, że takie uwarunkowania będą. Ale wystarczy po prostu czekać na swoją kolej i wykorzystywać okazje, które otrzymujemy. Dzięki nim podnosimy swoje umiejętności. Nie frustruje mnie to. Chyba zdążyłem się do tego przyzwyczaić przez dwa sezony.
- W ostatnim czasie, w PGE Skrze doszło do zmian personalnych w składzie. Czy taka sytuacja wpływa na atmosferę w ekipie?
- Oczywiście jest nam smutno, że nasi koledzy, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić, odchodzą z klubu. Nie chcę wnikać, jakie są przyczyny rozwiązanych umów z tymi siatkarzami. Pozostali zawodnicy trzymają się razem. Teraz, dołączył do nas Dante (Dante Boninfante - przyp. red.), który na pewno się z nami zgra. Już to powoli robi, więc nie widzę żadnych problemów.
- Z czym kojarzą się Panu mecze rozgrywane w stolicy?
- To jest mój dom. Zawsze powtarzam, że jako mały chłopak przychodziłem tutaj i oglądałem spotkania koszykówki. Chciałem tu zagrać. Teraz mam taką okazję, może nie w tak dużym wymiarze, jakbym oczekiwał. Jednak staram się, żeby być na boisku ze swoją drużyną. Gram wśród rodziny i znajomych, a także bardzo blisko domu, ponieważ mieszkam zaledwie dziesięć minut od Torwaru (uśmiech).