ZAKSA bez medalu w Lidze Mistrzów
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z Zenitem Kazań pojedynek o brązowy medal Ligi Mistrzów 1:3 (22:25, 25:22, 20:25, 17:25). Tym samym polska drużyna zakończyła zmagania w Final Four w Omsku na czwartej pozycji.
Sztab szkoleniowy ZAKSY zrobił wszystko, co mógł by optymalnie przygotować drużynę do decydujących starć w Lidze Mistrzów - w półfinałowym spotkaniu PlusLigi z Jastrzębskim Węglem odpoczywali Zagumny i Możdzonek, do Omska siatkarze przylecieli pięć dni przed startem Final Four, by w pełni przejść okres aklimatyzacyjny. Do szczęścia w półfinale, jak stwierdził Paweł Zagumny, zabrakło kilku piłek. W „finale pocieszenia” kędzierzynianie spotkali się z Zenitem Kazań, największym przegranym turnieju. Bo dla podopiecznych Władimira Alekno brązowy medal to za mało. Oni do Omska jechali wyłącznie po złoto. Ekipa Daniela Castellaniego marzyła po cichu o tym, by poprawić wynik sprzed dziesięciu lat. Na razie na marzeniach się skończyło, ale doświadczenia zdobyte w Omsku z pewnością zaprocentują w przyszłości. Najbardziej szkoda jednak, że kędzierzynianie, po świetnej walce w półfinale, w boju o trzecie miejsce nie zdołali zaprezentować swojej najlepszej siatkówki.
Do walki o brązowy medal LM ZAKSA przystąpiła w identycznym składzie, jak do sobotniego półfinału. W zestawie Zenita zaszła jedna zmiana - na środku siatki Davida Lee zastąpił Nikołaj Apalikow. Polska drużyna początkowo wykazywała więcej determinacji i woli walki, niż rosyjska, co uwidocznił wynik na pierwszym czasie technicznym - 8:5. Pierwszy w ekipie z Kazania obudził się Jewgenij Siwożelez. To przy jego zagrywce Rosjanie dogonili kędzierzynian na 13:12. Zawodnik z numerem sześć na koszulce w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa Kazania w pierwszej partii, regularnym serwisem i skutecznym atakiem. Dobrą zmianę (za Andersona) dał też Jurij Bierieżko, bezbłędny w defensywie. Po polskiej stronie boiska najskuteczniejszym graczem był Felipe Fontelesa - 63% efektywności.
W drugiej partii Jurija Gladyra zastąpił Marcin Możdżonek, a ZAKSA, podobnie jak w pierwszej części meczu, szybko wyszła na prowadzenie 8:4. Tym razem jednak nasi siatkarze nie zmarnowali ciężko wywalczonej przewagi, głównie dzięki dobrej grze obronnej i skutecznym kontrom - 16:12. Przy zagrywce Bierieżki Rosjanie zniwelowali część strat (17:16), ale nie zdołali odebrać prowadzenia kędzierzynianom. Mimo iż ich killer, Maksim Michaiłow zagrał znacznie lepiej, niż w secie pierwszym, gdy na sześć akcji punktem zakończył tylko jedną. W końcówce trener Alekno wprowadził do gry Davida Lee, który pozostał na boisku także w kolejnej partii.
I to właśnie amerykański środkowy, za sprawą czujnej gry na siatce i kąśliwej zagrywki, którą pocelował Michała Ruciaka był bohaterem pierwszej fazy trzeciego seta - 2:8. Daniel Castellani, chcąc dać chwilę wytchnienia Ruciakowi, wprowadził za niego Serhiy Kapelusa, a przy prowadzeniu Rosjan 8:13, za Wiśniewskiego desygnował do gry Jurija Gladyra. Jego zawodnicy rzucili się w pościg za rywalami i odrobili połowę dystansu (14:16), ale na krótko. W decydującej fazie tej partii zadyszkę złapał Antonin Rouzier, który nie potrafił przebić się przez pojedynczy blok Bierieżki. Kompletnie niewidoczni, podobnie jak w półfinale z Cuneo byli środkowi, którzy po trzech setach w sumie mieli na kocie zaledwie 5 oczek zdobytych atakiem.
Jeszcze gorzej wyglądała gra polskiej drużyny w czwartej odsłonie. Siatkarze z Kazania szybko narzucili ZAKSIE własny styl gry, nie pozwalając jej na rozwinięcie skrzydeł. Kędzierzynianie seryjnie popełniali błędy, nie potrafili przeciwstawić się coraz pewniej i swobodniej grającym rywalom - 5:8, 11:16. Po drugiej przerwie technicznej francuskiego atakującego zmienił Dominik Witczak, ale tym razem nie zdołał poprawić jakości gry na prawym skrzydle. Na domiar złego, lider zespołu Felipe Fonteles stracił kontrolę nad emocjami i za dyskusję z arbitrem został ukarany żółtą kartką - 12:19. Po tym wydarzeniu ZAKSA nie zdołała się już podnieść i zawalczyć o odmianę biegu zdarzeń.