ZAKSA bliżej finału
Jastrzębski Węgiel uległ w trzecim meczu półfinałowym ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:15, 21:25, 25:20, 15:25, 13:15) i przegrywa w rywalizacji play off 1:2. Czwarte spotkanie zostanie rozegrane w sobotę, w Jastrzębiu.
- Bardzo źle zaczęliśmy. Mieliśmy jednosetowy przestój, w ogóle nie weszliśmy do meczu. Brawo dla drużyny, bo potrafiła wyjść z tak trudnej sytuacji i pokazała znowu walkę - powiedział tuż po ostatnim gwizdku sędziego wzruszony, ale w pełni usatysfakcjonowany Krzysztof Stelmach. - Nie wiem ile jeszcze będzie meczów, ale chciałbym żeby do końca grali z taką agresją i determinacją, jak dzisiaj.
Gdyby to Jastrzębie wygrało pojedynek, siatkarze z Kędzierzyna pewnie długo wertowaliby statystyki z premierowej partii - 0% skuteczności na kontrze i tyleż samo skończonych ataków po złym przyjęciu sprawiło, że przegrali praktycznie bez walki, do 15. - Nie wiem co się stało, zagraliśmy jakoś smutno - skwitował Wojciech Kaźmierczak. - Jesteśmy jednak profesjonalistami i musimy wyciągać wnioski na gorąco.
Dlatego w kolejnej odsłonie zobaczyliśmy kompletnie odmienioną ZAKSĘ, w której mającego problemy z przyjęciem Martina zmienił Tuomas Sammelvuo, a za niewidocznego Gładyra wszedł Robert Szczerbaniuk. Fin uspokoił przyjęcie, świetnie bronił i celnie zbijał, wspomagając na skrzydłach najskuteczniejszego w szeregach ZAKSY i wybranego MVP Jakuba Jarosza (23 oczka). "Bolączki” kędzierzynian z pierwszej partii przeszły chyba na gospodarzy, bo w tej części meczu to oni nie potrafili skończyć akcji. Spora w tym zasługa przeciwników, którzy mocną zagrywkę zmienili na taktyczną, sprawiając niemałe trudności parze Abramow - Hardy.
- Na początku zawsze ryzykujemy serwem - Ruciak, Jarosz Gładyr. Jeśli ci zawodnicy się wstrzelą, to później są z tego punkty, jeśli nie to zmieniamy na serw taktyczny. Dziś to zdało egzamin, ale jutro będzie zupełnie nowy mecz, nowa taktyka - tłumaczył Kaźmierczak zaznaczając, że kluczem do sukcesu była koncentracja i konsekwencja.
Tego trochę zabrakło w secie numer trzy, który siatkarze z Opolszczyzny rozpoczęli bardzo dobrze (6:8), ale szybko oddali inicjatywę miejscowej drużynie (11:11). Igor Yudin i spółka zdobyli trzy oczka pod rząd, a ich gra ponownie nabrała kolorytu. Choć Hardy i Abramow nie grzeszyli skutecznością, straty nadrabiali pozostali - świetnie bronił Paweł Rusek, a Yudin i Czarnowski praktycznie wszystkie piłki zamieniali na punkty. Banjamin Hardy swoje zrobił natomiast w polu serwisowym. To dzięki niemu Jastrzębie najpierw dogoniło rywali, a następnie odskoczyło na cztery punkty (21:17), by ostatecznie wygrać 25:20.
Co stało się potem z podopiecznymi Roberto Santilliego, nie wie chyba nikt, również oni sami. Ich gra całkowicie się rozpadła, nie funkcjonował właściwie żaden element, za to rywalom grało się jak z nut - Michał Ruciak bezlitośnie obijał ręce przeciwników, a Jakub Jarosz wbijał im potworne gwoździe. Gdy na tablicy pojawił się wynik 9:16, włoski szkoleniowiec zaczął sięgać po zmiany, wymieniając praktycznie cały skład - bez efektu.
- Nie udało nam się narzucić swojego rytmu, więc przegraliśmy. Prowadząc 2:1 wydawało się, że pójdziemy za ciosem, tymczasem rywale przejęli inicjatywę, a my pozwoliliśmy im się rozegrać. Potem już nie potrafiliśmy ich powstrzymać - podsumował Adam Nowik. - Bardzo dobrze bronili i czasem nie mogliśmy skoczyć piłki przez kilka minut - uzupełnił Grzegorz Łomacz.
W "secie prawdy” obydwie drużyny zapomniały o tym, co było wcześniej i ostro przystąpiły do twardej, nieustępliwej walki. W drużynie gospodarzy atak trzymał Paweł Abramow, a po przeciwnej stronie siatki wciąż nie zawodzili Ruciak i Sammelvuo. Minimalnie lepsi okazali się goście i to oni objęli prowadzenie w rywalizacji 2:1.
- Sami zapracowaliśmy na ten wynik, bo powinniśmy bardziej się postarać - przyznał dzisiejszy solenizant Adam Nowik. - Do tej pory wciąż nie nauczyliśmy się jak "dobić" rywala, gdy jest właściwy moment by to zrobić. Przegrywamy 1:2, stoimy pod ścianą i teraz to my musimy zrobić krok naprzód - podsumował Roberto Santilli.
- Mam duże problemy ze zdrowiem i nasz fizjoterapeuta wykonał wspaniałą robotę, dlatego moglem dziś pomóc drużynie - zdradził kapitan ZAKSY Michał Masny. - Jutro będzie następna walka i spróbujemy skończyć tę serię - dodał.
Powrót do listy