ZAKSA lepsza od beniaminka z Gdańska
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała LOTOS Trefl Gdańsk 3:1 (25:20, 21:25, 25:21, 25:21) w meczu 3. kolejki PlusLigi. MVP Patryk Czarnowski.
Gospodarze sporo musieli się natrudzić, żeby pokonać beniaminka PlusLigi. Set otwarcia miał dwa oblicza. Gospodarze rozpoczęli mecz agresywnie. Mocno zagrywali i dobrze spisywali się w bloku. W kontrach bezlitośnie punktował przeważnie Antonin Rouzier. Po asie serwisowym Michała Ruciaka ZAKSA prowadziła już 11:4. Przewaga ta wzrosła do dziesięciu oczek (16:6), gdy kolejny punkt bezpośrednio z zagrywki zdobył Wojciech Kaźmierczak, a w kolejnej akcji pomylił się Grzegorz Łomacz. W tym momencie trener Krzysztof Stelmach dokonał zmiany. Guillauma Samicę zastąpił Sergiej Kapelus i gospodarze stanęli. Przy trudnych serwisach Waldemara Świrydowicza gdańszczanie odrobili część strat (16:19), a po asie serwisowym Mikko Oivanena, tracili do ZAKSY tylko dwa punkty (19:21). Na parkiet wrócił Samica i role się odwróciły. Miejscowi wygrali trzy akcje z rzędu, a decydujący punkt zdobył Kaźmierczak.
- Ta zmiana nie miała znaczenia. Spadła nam koncentracja, a rywale to wykorzystali – stwierdził libero ZAKSY Piotr Gacek. Przyjezdni swoją szansę zwietrzyli w drugiej partii. Co prawda ZAKSA objęła prowadzenie 4:2, ale później dyspozycja podopiecznych Krzysztofa Stelmacha pozostawiała wiele do życzenia.
Rozegrał się Oivanen, który kąsał trudną zagrywką i coraz lepiej radził sobie w ataku. Po akcji tego zawodnika Lotos wyszedł na prowadzenie 8:5, którego nie oddał już do końca seta. Beniaminek odrzucił swoim serwisem rywali od siatki, a ci mieli sporo problemów z wyprowadzeniem skutecznych akcji. Goście wypracowali trzypunktowe prowadzenie, które w końcówce urosło do pięciu oczek (24:19). Zawodnicy ZAKSY obronili dwie piłki setowe, ale przy trzeciej byli już bezradni.
- Dobrą grę z końcówki pierwszej partii utrzymaliśmy w drugiej i to dało nam wygraną. W kolejnych partiach zdarzały nam się za długie przestoje – przyznał trener Lotosu Trefla Gdańsk Grzegorz Ryś.
W trzeciej odsłonie kibicom mogło się zdawać, że przeżywają déjà vu, bo miała identyczny przebieg jak pierwsza. Miejscowi szybko odskoczyli. Po asie serwisowym Patryka Czarnowskiego schodzili na przerwę techniczną prowadząc 8:2. Tę dobrą dyspozycję kędzierzynianie utrzymali do stanu 15:7 i stanęli. Mnóstwo problemów przyjmującym ZAKSY sprawiały serwisy Świrydowicza i Oivanena. Po asie tego drugiego i kiwce Grzegorza Łomacza Trefl wyrównał na 17:17. Jednak to, co gdańszczanie z takim mozołem odrobili, sami po chwili roztrwonili. Oivanen popsuł zagrywkę, a w ataku pomylił się Matti Hietanen i gospodarze znowu odskoczyli. Dwupunktowej przewagi nie dali już sobie odebrać, powiększając ją w końcówce.
Emocji nie brakowało w czwartym secie. Zespół z Kędzierzyna-Koźla znowu odskoczył na początku, prowadząc po akcji Dominika Witczaka 6:2, ale już po przerwie technicznej przyjezdni zaczęli odrabiać straty. Walka punkt za punkt trwała do stanu 17:17. I znowu Trefl popełnił dwa błędy, a Kaźmierczak wykorzystał kontrataki i ZAKSA objęła trzypunktowe prowadzenie 23:20. Mecz zakończył Oivanen atakując w aut.
- W drugim meczu u siebie brakowało nam pełnej koncentracji. Jeśli tak będziemy podchodzić do teoretycznie słabszych przeciwników, to będziemy tracili punkty. Dziś prawie straciliśmy te punkty – podsumował spotkanie szkoleniowiec ZAKSY Krzysztof Stelmach.