ZAKSA lepsza od Sisleya w pierwszym finałowym meczu
Trudno było wyobrazić lepszy początek finałowej walki o Puchar CEV. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała na wyjeździe ze słynnym Sisleyem Treviso.
Sisley Treviso przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:17, 22:25, 25:18, 22:25, 11:15) w pierwszym meczu finału Pucharu CEV. Rewanż w sobotę w hali "Azoty."
Pierwszy set rozpoczął się od prowadzenia ZAKSY 1:0, bo w ataku pomylił się Jiri Kovar, a z każda kolejną akcją było coraz gorzej. Włoski zespół bardzo dobrze przyjmował serwisy gości i kończył akcje w pierwszym ataku. Od stanu 3:2 dla ZAKSY momentalnie zrobiło się 3:5. Kędzierzynianie nie radzili sobie z wysokim blokiem rywali – kiwali albo plasowali, a takie piłki bez problemu bronili gracze Sisleya. Przy stanie 11:7 dla gospodarzy zablokowany został Jakub Jarosz, a po chwili na blok nadział się Tine Urnaut i Sisley odskoczył na 13:7. Po skutecznych akcjach Roba Bontje oraz Gabriele Maruottiego miejscowi prowadzili już 16:9. Przy stanie 19:12 Urnauta zmienił Idi. Niewiele to jednak zmieniło w grze polskiego zespołu. Po kolejnym skutecznym ataku Alessandro Fei Włosi prowadzili już ośmioma punktami (22:14). Zwycięstwo w pierwszym secie 25:17 zapewnił drużynie z Treviso autowy serwis Jurija Gladyra.
W imponującym stylu Włosi rozpoczęli drugą partię, bo po kilku akcjach prowadzili 5:2. Po asie serwisowym Wojciecha Kaźmierczka goście tracili już tylko jedno oczko (5:4), a gdy w siatkę zaatakował Fei był już remis po 6. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha lepiej grali blokiem. Na kędzierzyńska ścianę nadziali się Maruotti i Novica Bjelica i ZAKSA wyszła na prowadzenie 10:8. Niestety siatkarze z Treviso szybko odrobili tę stratę i na druga przerwę techniczną schodzili prowadząc już 16:14. Nasz zespół nie rezygnował i gonił rywali. Na 18:18 wyrównał z przechodzącej piłki Kaźmierczak. Po chwili ten sam zawodnik zatrzymał blokiem Jirziego Kovara i kędzierzynianie uzyskali przewagę. W końcówce seta trzema mocnymi zagrywkami popisał się Jakub Jarosz. 23 punkt dla ZAKSY zdobył z przechodzącej Michał Ruciak, a w dwóch kolejnych akcjach pomylił się Maruotti i goście wygrali 25:22.
Początek trzeciej odsłony był wyrównany do stanu 4:4. Później Włosi odskoczyli na trzy punkty. Gracze ZAKSY mieli kłopoty z przyjęciem zagrywek. Spadła też ich skuteczność w ataku. Po drugiej stronie siatki bardzo dobrze grą swoich kolegów kierował Dante Boninfante. W pewnym momencie Sisley prowadził już 17:11. Przyjezdni odrobili część strat (18:15), ale końcówka należała do dziewięciokrotnych mistrzów Włoch. Ostatni punkt w tej partii zdobył asem serwisowym Maruotti.
Szybko przegrana partia nie załamała podopiecznych Krzysztofa Stelmacha, którzy w czwartym secie zebrali się w sobie i zaskoczyli rywali dobrą grą. Kędzierzynianie wzmocnili zagrywkę, twardo grali na siatce i nie popełniali przypadkowych błędów. ZAKSA szybko objęła prowadzenie 5:2, którego już nie oddała do końca. Trener Roberto Piazza brał czasy, zmieniał ustawienie, wprowadził nawet na boisko weterana Samuele’a Papi, ale na niewiele to się zdało. W pewnym momencie przewaga polskiego zespołu urosła do siedmiu punktów (18:11). Gospodarze nie rezygnowali i zmniejszyli dystans w końcówce do dwóch oczek (24:22), ale po czasie wziętym przez trenera Krzysztofa Stelmacha skutecznym atakiem popisał się Jurij Gladyr i ZAKSA wygrała do 22.
Tie-break był popisem naszych siatkarzy, którzy po akcji Idiego wyszli na prowadzenie 2:1 i nie oddali go już do końca meczu. Rewanż w Kędzierzynie-Koźlu rozegrany zostanie 12 marca o godz. 16.30.
Grzegorz Łabaj