ZAKSA nie dała im szans
AZS Politechnika Warszawska przegrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 17:25, 16:25) w meczu 15. kolejki PlusLigi. MVP Paweł Zagumny.
Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej nie dali rady ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Choć starali się i dawali z siebie wszystko, zabrakło im argumentów. Ekipa Krzysztofa Stelmacha była tego dnia po prostu za mocna.
– Kędzierzynianie sprawili nam dziś zimny prysznic – powiedział trener Radosław Panas. – Bardzo chcieliśmy wygrać, ale ZAKSA nie dała nam szans. Dodatkowo ponieśliśmy poważną stratę kadrową. Patrick Steuerwald doznał urazu, który wykluczy go z gry prawdopodobnie na dłuższy czas. Więcej o tej kontuzji będziemy wiedzieć jutro, po badaniach – zakończył ze smutną miną. – O tym meczu nie da się dużo powiedzieć. Ponieśliśmy porażkę, którą chcemy jak najszybciej wymazać z pamięci – skomentował kapitan Politechniki, Marcin Nowak.
ZAKSA zaskoczyła Politechnikę. Kędzierzynianie doskonale wiedzieli, że aby powstrzymać potężnie zagrywających warszawian, sami muszą zagrywać mocniej. Tak też zrobili. Po serwisach Michała Ruciaka, Antonina Rouziera i Dominika Witczaka Akademicy nie mogli wyprowadzić akcji i zderzali się ze „ścianą”. Przy prowadzeniu 14:9 ZAKSY o pierwszy czas poprosił trener Radosław Panas. Jego podopieczni poprawili swoją grę i zaczęli odrabiać stratę. Po kontrach Krzysztofa Wierzbowskiego i Wojciecha Żalińskiego przegrywali tylko dwoma „oczkami”; 17:15 dla ZAKSY. Przyjezdni nie dali jednak wydrzeć sobie zwycięstwa. Prowadzeni przez niezawodnego Guillaume'a Samicę zwyciężyli 25:21. To właśnie atak Francuza zakończył pierwszą partię.
Początek drugiego seta miał niemal bliźniaczy przebieg do pierwszych akcji partii poprzedniej. Gracze ZAKSY nie zwalniali rąk w polu zagrywki, a Krzysztof Wierzbowski i Wojciech Żaliński mieli problemy z przyjęciem. W konsekwencji Akademicy popełniali błędy, a ZAKSA punktowała. Po autowym zbiciu Marcina Nowaka kędzierzynianie prowadzili 11:7. Kiedy w pole nie trafił także Wierzbowski, przy prowadzeniu gości 13:8 zdenerwowany trener Radosław Panas poprosił o czas. Na nic się to zdało. Na drugą przerwę techniczną zespoły sprowadził błąd podwójnego odbicia Patricka Steuerwalda; 16:10 dla ZAKSY. Siatkarze Krzysztofa Stelmacha ani myśleli zwalniać. Przeciwnie, jeszcze podkręcili tempo. Blok Dominika Witczaka na Pawle Mikołajczaku doprowadził do stanu 18:10. Panas próbował ratować sytuację. Na boisko wprowadził więc rezerwowych: rozgrywającego Macieja Gorzkiewicza oraz jego imienników – Zajdera i Krzywieckiego. I im nie udało się powstrzymać rozpędzonej ZAKSY. Politechnika nie miała w tym secie żadnych argumentów i po autowej zagrywce Zajdera przegrała aż 17:25.
Siatkarze Politechniki wyraźnie nie mieli dobrego dnia. Nie wychodziło im dosłownie nic. ZAKSA przeważała na boisku nie tylko umiejętnościami i doświadczeniem. Miała również zdecydowanie więcej szczęścia. Po zagrywce Antonina Rouziera piłka przetoczyła się po taśmie i wpadła w pole po stronie „Inżynierów”. Kędzierzynianie prowadzili już 12:6. Po pojedynczym bloku Michała Ruciaka na Krzysztofie Wierzbowskim ich przewaga wzrosła do ośmiu „oczek”; 15:7. Dalej tylko kontrolowali grę. Guillaume Samica i Michał Ruciak punktowali Politechnikę. Swoją cegiełkę do sukcesu dołożył także świetnie wywiązujący się z roli środkowego nominalny atakujący – Dominik Witczak. ZAKSA wygrała więc 25:16 i wywiozła ze stolicy trzy punkty.
MVP spotkania wybrany został Paweł Zagumny.