ZAKSA nie postawiła się Skrze
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z PGE Skrą Bełchatów 0:3 (26:28, 19:25, 14:25). MVP meczu Mariusz Wlazły.
Z dużej chmury mały deszcz - chciałoby się powiedzieć obserwując dzisiejsze spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu. Po bardzo dobrym występie w środowym meczu pucharu CEV z VfB Friedrichshafen, zawodnicy ZAKSY zapowiadali walkę o zwycięstwo w pojedynku ze Skrą. Sił, umiejętności albo chęci starczyło im tylko na pierwszą partię.
Set otwarcia był bardzo ciekawym widowiskiem i zdecydowanie podniósł temperaturę w hali „Azoty”. Gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 2:0, ale już po chwili kontratak wykorzystał Bartosz Kurek i to Skra wyszła na prowadzenie 4:3. Przyjezdni grali dobrze w defensywie i wykorzystywali kontry. Po blokach na Jakubie Jaroszu i Michale Ruciaku bełchatowianie schodzili na druga przerwę techniczną prowadząc 16:12. ZAKSA nie rezygnowała i po asie serwisowym Ruciaka zbliżyła się na dwa punkty (15:17). Przy stanie 17:20 w polu zagrywki kędzierzynian stanął Tine Urnaut. Przy serwisach Słoweńca gospodarze wyszli na prowadzenie 21:20. W końcówce emocje sięgnęły zenitu. Skra miała już setbola (24:22), ale wyrównał asem serwisowym Dominik Witczak. Podopieczni Jacka Nawrockiego dopięli jednak swego. Przy remisie po 26 zablokowany został Urnaut, a po chwili Witczak zaatakował w aut.
- Ta pierwsza partia ustawiła pojedynek, który był dla nas wielką niewiadomą. Oba zespoły grały ważne mecze w europejskich pucharach. Cieszę się, że moi zawodnicy utrzymali dobrą dyspozycję –mówił się szkoleniowiec PGE Skry Jacek Nawrocki.
Siatkarze z Bełchatowa wyciągnęli wnioski z pierwszej odsłony i w kolejnej ani przez moment nie pozwolili przeciwnikom rozwinąć skrzydeł. Goście mocno serwowali, ale przede wszystkim bardzo dobrze grali na siatce. Częste bloki lub wybloki, po których wyprowadzane były skuteczne akcje, przynosiły Skrze kolejne punkty. ZAKSA nie potrafiła znaleźć sposobu na powstrzymanie coraz lepiej spisujących się rywali. Nie pomogło wprowadzenie Idiego za Urnauta, ani powrót do składu Jarosza. Mistrzowie Polski bezlitośnie wykorzystywali każdą okazję. Nie do zatrzymania był Mariusz Wlazły, a techniczne ataki Stephana Antigi obijały blok ZAKSY.
- Po pierwszym secie nasza gra się skończyła. Skra swoją zagrywką odrzuciła nas od siatki, a nawet jak mieliśmy dobre przyjęcie, to myliliśmy się w ataku. W pojedynku z Bełchatowem nie można nie wykorzystywać swoich akcji, a jeszcze jak dochodzą do tego własne błędy, to gra wygląda tak jak dziś – stwierdził atakujący ZAKSY Dominik Witczak.
W trzecim secie grał już tylko jeden zespół. Skra błyskawicznie objęła prowadzenie 7:1, które jeszcze powiększyła do końca partii. Lider Plus Ligi imponował grą w bloku – tym elementem goście zdobyli 15 punktów, przy czterech rywali. Graczom ZAKSY nic nie wychodziło i ze spuszczonymi głowami kończyli ten pojedynek.
- W Kędzierzynie zawsze ciężko nam się grało. Mecze kończyły się wynikiem 3:2. Tym bardziej cieszy nasze zwycięstwo za trzy punkty – przyznał atakujący Skry Bełchatów Mariusz Wlazły.