ZAKSA odrobiła straty i gra dalej w pucharze CEV
Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla pokonali 3:0 (25:22, 25:20, 25:16) VfB Friedrichshafen w rewanżowym meczu rundy Challenge pucharu CEV. O awansie do półfinału tych rozgrywek zdecydował „złoty set”, który ZAKSA wygrała 15:12!
Pierwsze spotkanie kędzierzynianie przegrali 1:3. Dziś musieli nie tylko pokonać Niemców, ale i wygrać dodatkową partię. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha rozegrali chyba najlepszy mecz w tym sezonie. Od pierwszego gwizdka sędziego dyktowali rywalom swoje warunki gry i pokazali, że ten awans im się należał.
Na początku pierwszej partii kędzierzynianie objęli prowadzenie 7:1. Siatkarze z Friedrichshafen odrobili część strat, ale po drugiej przerwie technicznej gospodarze znowu odskoczyli i nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli Niemcy, ale z każdą kolejną akcją rosła przewaga ZAKSY. Miejscowi zrobili dokładnie to, co zakładali przed meczem, czyli ryzykowali w zagrywce. Opłaciło się, bo gracze VfB mieli spore kłopoty z przyjęciem i wyprowadzeniem skutecznych ataków. Nasz zespół dobrze bronił w polu i wyprowadzał skuteczne kontry. Kapitalne spotkanie rozegrał Jakub Jarosz, którego potężne zbicia siały spustoszenie po drugiej stronie siatki.
W trzeciej partii niemiecki zespół był tylko tłem dla grających jak w transie kędzierzynian. Nie pomagały ani roszady w składzie VfB, ani czasy brane prze trenera Steliana Moculescu. Cała drużyna ZAKSY grała kapitalnie i o losach awansu rozstrzygnął tie-break.
- Przed tą decydującą partia na pewno w naszych głowach siedziała jakaś myśl, że teraz się zacznie. Dla obu drużyn to set o wszystko. Wiedzieliśmy jednak, że gramy dobrze i żadnej paniki nie było. Spodziewaliśmy się, że rywale dodatkowo się zmobilizują, ale to im nie wystarczyło – powiedział rozgrywający gospodarzy Paweł Zagumny.
- W najgłębszym śnie, nie pomyślałbym, że w ten sposób rozstrzygniemy losy meczu. Nastawialiśmy się na twardą walkę do ostatniej piłki, a okazało się, że ten mecz cały czas był pod naszą kontrolą. To był jeden z naszych najlepszych meczów – stwierdził libero ZAKSY Piotr Gacek.
Takich emocji i takiego dopingu, jak w dodatkowym secie, jeszcze w hali „Azoty” w tym sezonie nie było. Gospodarze wyszli na prowadzenie 3:1, ale po chwili Friedrichshafen wyrównało na 5:5. Przy zmianie stron ZAKSA prowadziła jednym oczkiem, by momentalnie odskoczyć na cztery (12:8). Mistrzowie Niemiec jeszcze nie rezygnowali. Po asie serwisowym Lukasa Tichacka i kolejnej skutecznej kontrze zrobiło się nerwowo, bo VfB odrobiło trzy punkty (11:12). Za moment jednak rozgrywający gości zepsuł zagrywkę, a w dwóch ostatnich akcjach punkty dla naszego zespołu zdobył Jarosz i awans stał się faktem.
- Tak na prawdę, to ZAKSA niczym nas nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy, że ten zespół potrafi grać bardzo dobrze i dziś to pokazał. My mieliśmy kłopoty z przyjęciem, z czego brały się potem problemy w ataku – przyznał szkoleniowiec VfB Stelian Moculescu.
- Jesteśmy zadowoleni, bo trudno odrobić straty w meczu z takim rywalem. Cieszy to, że ptrafimy wygrywać takie spotkania. Gratulacje dla chłopaków, bo cały czas grali na najwyższych obrotach i wykonali wszystkie założenia taktyczne – chwalił swój zespół trener ZAKSY Krzysztof Stelmach.