ZAKSA odzyskała wiarę
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała Jastrzębski Węgiel 3:2 (23:25, 25:17, 20:25, 25:18, 15:13) w drugim półfinałowym meczu i wyrównała stan rywalizacji. MVP meczu został Michał Ruciak. Dwa kolejne spotkania odbędą się w Jastrzębiu w piątek i w sobotę.
Po wczorajszej porażce gospodarze musieli wygrać, by zachować szanse awansu do finału. Zespoły walczą bowiem do trzech zwycięstw, a kolejne dwa pojedynki odbędą się w małej hali w Jastrzębiu, gdzie przyjezdnym bardzo ciężko się gra.
Mecz wygląda zupełnie inaczej niż pierwsze spotkanie tych drużyn. Od pierwszej do ostatniej piłki na parkiecie toczyła się twarda i momentami bardzo efektowna walka.
- Widać było dużą determinację z obu stron. Żadna z drużyn nie odpuszczała stąd długie wymiany, efektowne obrony i siarczyste ataki. Obu zespołom bardzo zależało na zwycięstwie – stwierdził Michał Ruciak, przyjmujący ZAKSY.
Początek spotkania należał do gości. Znów wysoką skutecznością na środku siatki imponował Patryk Czarnowski, a na skrzydłach nie do zatrzymania byli Paweł Abramow i Igor Yudin. Jastrzębie odskoczyło na pięć punktów (18:13). Miejscowych poderwał do walki Michał Ruciak. Przy jego zagrywkach kędzierzynianie zmniejszyli dystans do dwóch oczek, ale nie byli już w stanie przechylić losów tej partii na swoją korzyść.
Kibice zgromadzeni w hali „Azoty” przecierali oczy ze zdumienia patrząc na grę swoich pupili w drugiej odsłonie. Goście zupełnie stanęli. W niczym nie przypominali drużyny z wczorajszego pojedynku. Trener Roberto Santilli wymienił niemal cały skład, ale nic to nie pomogło. Z kolei siatkarzom ZAKSY wychodziło wszystko. Trudne piłki w polu bronił Marcin Mierzejewski, a z kontr punktowali Jakub Jarosz i Michał Ruciak. Gospodarze szybko objęli prowadzenie 11:2, którego już nie oddali do końca seta.
- Poczuliśmy znowu głód grania. Cieszę się, że podnieśliśmy się po poniedziałkowej porażce. Zagraliśmy o wiele bardziej agresywnie i byliśmy skuteczni zarówno w pierwszym ataku, jak i w kontrach – dodał Michał Ruciak.
Trzecia partia to prawdziwy kalejdoskop emocji. ZAKSA przegrywała 1:5, by już przed pierwszą przerwą techniczną odrobić straty. Gdy na drugą przerwę podopieczni Krzysztofa Stelmacha schodzili, prowadząc czterema punktami, wydawało się, że rywale ich już nie zatrzymają. Jastrzębianie pokazali jednak swój charakter. W tej części gry miejscowi zdobyli tylko dwa punkty, tracąc przy tym dziewięć. Po raz kolejny graczom z Kędzierzyna-Koźla przytrafiła się fatalna seria, której nie potrafili przełamać. Jednak w czwartym secie gospodarze znów zagrali koncertowo i wyrównali stan meczu.
- Mój zespół pokazał dziś charakter. Wczoraj po drugim secie nasza gra się skończyła. Dziś, choć przegrywaliśy 1:2, podnieśliśmy się i walczyliśmy do końca – powiedział Krzysztof Stelmach, szkoleniowiec ZAKSY.
Tie-break od początku do końca trzymał w napięciu. Po asie serwisowym Abramowa to przyjezdni wyszli na prowadzenie. Jednak ten fragment gry należał do Terenca Martina. Kanadyjczyk nie mylił się w ataku, a po jego serwisie kędzierzynianie wyszli na prowadzenie 13:11. Zwycięstwo ZAKSIE podali na tacy rywale, gdyż zagrywki w końcówce zepsuli Patryk Czarnowski i Benjamin Hardy.
- Graliśmy bardzo nierówno, a mimo tego mieliśmy szansę wygrać ten mecz. Zdecydowały błędy własne w tie-breaku. Ta porażka da nam więcej sportowej złości na piątek i sobotę – zapowiedział Roberto Santilli, trener Jastrzębskiego Węgla.
- A ja mam nadzieję, że to zwycięstwo doda nam wiary w to, że potrafimy grać dobrą siatkówkę. I z tą wiarą pojedziemy do Jastrzębia – stwierdził Krzysztof Stelmach.
- Pokazaliśmy, że mamy charakter i dopóki piłka w grze, nie oddamy tej rywalizacji. Nie ma znaczenia, czy gramy na wyjeździe, czy u siebie. Musimy tam zagrać na sto procent i wtedy jest szansa na korzystny wynik – powiedział Jakub Jarosz, atakujący drużyny z Kędzierzyna-Koźla.