ZAKSA pokonała Asseco Resovię i zagra w finale PlusLigi
Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pokonali 3:1 (25:20, 20:25, 25:15, 25:23) Resovie Rzeszów w czwartym meczu fazy play-off i awansowali do finału PlusLigi. MVP meczu został wybrany Jurij Gladyr. Rywalem podopiecznych Krzysztofa Stelmacha w walce o złoto będą obrońcy mistrzowskiego tytułu ze Skry Bełchatów.
Gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego z animuszem rzucili się na rywala i szybko wypracowali sobie przewagę. Gra ZAKSY była kompletna. Dobra gra blokiem i liczne kontrataki przynosiły miejscowym kolejne punkty. Na drugiej przerwie technicznej ZAKSA prowadziła już 16:10, bo w swoich akcjach pomylili się Olieg Achrem i Ryan Millar. Po kolejnym błędzie Mateja Cernića i skutecznej kontrze Jurija Gladyra, przewaga kędzierzynian wynosiła już osiem punktów (22:14). I choć w końcówce gospodarzom przydarzyły się błędy, to nie oddali już prowadzenia do końca.
Zespół z Rzeszowa, aby myśleć o przedłużeniu rywalizacji półfinałowej musiał to spotkanie wygrać. Gracze Resovii postawili wszystko na jedną kartę i bardzo ryzykowali zagrywką. To przyniosło efekt w drugiej odsłonie.
- Rzeszowianie bardzo mocno serwowali, szczególnie Grozer i Achrem. Mieli taką serię, w której zdobyli kilka punktów z rzędu i nie byliśmy już w stanie odrobić tej straty – stwierdził atakujący ZAKSY Dominik Witczak.
Zespół z Kędzierzyna-Koźla prowadził do stanu 13:11 i wtedy zupełnie stanął. Kłopoty z przyjęciem przełożyły się na spadek skuteczności w ataku. Resovia dobrze grała na wybloku, a kontrataki Georgy Grozera, były nie do zatrzymania. Goście objęli prowadzenie 15:13, które w końcówce powiększyli do pięciu punktów.
Przegrany set podziała na gospodarzy, jak czerwona płachta na byka. Kolejną odsłonę rozpoczęli od prowadzenia 4:0, a po chwili ich przewaga urosła do sześciu oczek (7:1). Rzeszowianie mieli kłopoty ze skończeniem ataków. W polu świetnie bronili Piotr Gacek i Idi. Ten ostatni był też nie do zatrzymania na siatce. Natomiast w bloku rządził Gladyr. Nie pomagały czasy brane przez Ljubomira Travicę oraz roszady w składzie. Przewaga ZAKSY była imponująca.
- Ręce opadały, gdy widziało się te kapitalne obrony rywala. Podbijali piłki nie do obrony i wyprowadzali z nich skuteczne akcje – przyznał kapitan Resovii Tomasz Józefacki.
W czwartej odsłonie kapitalna walka trwała od pierwszej, do ostatniej piłki. Goście rozpoczęli od prowadzenie 2:0, ale po chwili to kędzierzynianie wyszli na 3:2. Oba zespoły poszły na przysłowiową wymianę ciosów. Resovia przełamała rywala przy remisie 13:13, gdy wykorzystała dwie kontry. ZAKSA nie odpuszczała i wyrównała na 15:15, po asie serwisowym Gladyra. W zaciętej końcówce więcej zimnej krwi zachowali podopieczni Krzysztofa Stelmacha. Ważny atak skończył Idi, a po chwili Grozer posłał piłkę w aut i miejscowi odskoczyli na dwa punkty (21:19). To był przełomowy moment tego spotkania, bo dwupunktowej zaliczki ZAKSA nie oddał już do końca.
- ZAKSA udowodniła w tych meczach, że zasłużyła na finał. Grali bardzo dobrze i byli od nas lepsi. Próbowaliśmy dziś walczyć, ale to było za mało na gospodarzy – przyznał szkoleniowiec drużyny z Rzeszowa Ljubomir Travica.
- Po Pucharze Polski i Pucharze CEV, to będzie nasz trzeci finał w tym sezonie. Zasłużyliśmy na to, bo mecze z Resovią zagraliśmy na wysokim poziomie sportowym i emocjonalnym – cieszył się po zwycięskim meczu trener ZAKSY Krzysztof Stelmach.