ZAKSA rozwiała nadzieję Politechniki na czwórkę
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała AZS Politechnikę Warszawską 3:2 (20:25, 16:25, 25:21, 25:23, 15:11). MVP meczu Dominik Witczak.
Siatkarze ZAKSY przegrywali już 0:2 z Politechniką Warszawską, ale przełamali się i trzy kolejne partie wygrali. Kędzierzynianie utrzymali trzecią pozycję, a jednocześnie rozwiali nadzieje akademików na awans do najlepszej czwórki przed fazą play-off.
Set otwarcia od początku przebiegła pod dyktando gości. Podopieczni Radosława Panasa ryzykowali zagrywką (cztery asy serwisowe w tej partii) i skutecznie grali na siatce. Politechnika szybko odskoczyła na trzy punkty (7:4) i choć po asie serwisowym Michała Ruciaka i bloku Jurija Gladyra na Oleksandrze Statsence był remis po 10, to zespół ze stolicy momentalnie zdobył trzy punkty z rzędu i znów prowadził. Gospodarze nie radzili sobie w przyjęciu. Byli też bezradni przy atomowych atakach Michała Kubiaka i Zbigniewa Bartmana.
Jeszcze gorzej gra ZAKSY wyglądała w drugiej odsłonie. Dwukrotnie zablokowany został Jakub Jarosz, a kontry Bartmana i Statsenki przynosiły gościom kolejne punkty. Od stanu 7:6 przewaga Politechniki urosła do siedmiu oczek (17:10). Nie pomogły zmiany w składzie miejscowych i po 50 minutach gry zespół z Warszawy prowadził 2:0.
- Te dwa sety to jakaś masakra w naszym wykonaniu. Chyba dopadło nas przesilenie, po tych ostatnich emocjach. Są takie dni, że choć bardzo się chce, to nic nie wychodzi. A jeszcze rywal grał bardzo dobrze i nie pozwolił nam na wiele. Brawa dla chłopaków za to, że przełamali tę niemoc i walczyli do końca – przyznał trener ZAKSY Krzysztof Stelmach.
Kędzierzynianie zdawali sobie sprawę, że porażka za trzy punkty mocno skomplikowałby ich sytuację w tabeli i postawili wszystko na jedną kartę. Zdecydowanie wzmocnili zagrywkę. Poprawili też przyjęcie, co niosło za sobą większą skuteczność w ataku. Dobrze w tym elemencie radził sobie Dominik Witczak, który zastąpił na pozycji atakującego Jarosza.
Trzeci set rozpoczął się od dwóch punktów blokiem dla ZAKSY. Skuteczni byli Witczak i Tine Urnaut oraz obaj środkowi. Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie 8:4, a na drugą przerwę techniczną schodzili już prowadząc 16:9. Politechnika goniła i doszła rywali na 20:23, ale w kolejnej akcji pomylił się Kubiak, a partię skończył ze skrzydła Witczak.
- Niestety stanęliśmy, a ZAKSA zaczęła dużo bronić w polu i wyprowadzać kontrataki. Niestety to kolejny mecz, w którym po dwóch setach schodzi z nas powietrze. Nie wiem, czemu tak się dzieje. Szkoda, że mecze nie są rozgrywane do dwóch setów, to wtedy pewnie byśmy mieli dużo więcej punktów – stwierdził rozgrywający Politechniki Bartłomiej Neroj.
Początek czwartej odsłony należał do gości, którzy do drugiej przerwy technicznej prowadzili jednym, dwoma punktami. Przy stanie 18:18 swój atak skończył Idi, a po chwili Kubiak posłał piłkę w aut. ZAKSA odskoczyła i tę dwupunktową przewagę utrzymała do końca.
- Mamy ogromny potencjał, ale nie zawsze potrafimy go pokazać. Gramy, jak fale morskie. Szkoda, bo po raz kolejny zmarnowaliśmy szansę na komplet punktów – powiedział szkoleniowiec Politechniki Radosław Panas.
Tie-break od początku przebiegał po myśli siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla, którzy prowadzili 3:1, 7:5 i 9:7. Po znakomitych obronach miejscowi wyprowadzili dwie kontry, które na punkty zamienili Michał Ruciak i Idi. Na tablicy pojawił się wynik 12:8 i stało się jasne, że tej przewagi ZAKSA już nie zmarnuje.
- Rozpoczęliśmy słabo, ale najważniejsze, że wytrzymaliśmy ten mocny napór gości. W trzeciej partii wróciliśmy do swojej dobrej gry i odnieśliśmy ważne zwycięstwo – przyznał przyjmujący zespołu z Kędzierzyna-Koźla Idner Faustino Lima Martins „Idi”.