ZAKSA straciła punkt w Częstochowie
Wkręt-met AZS Częstochowa przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3 (13:25, 25:23, 10:25, 25:19, 10:15) w meczu 17. kolejki PlusLigi. MVP spotkania Dominik Witczak.
Twarde warunki postawiła ZAKSIE ostatnia w tabeli drużyna Wkręt-metu AZS. Zdobywcy Pucharu Polski wygrali w Częstochowie, ale dopiero po tie-breaku. Zespół z Kędzierzyna-Koźla nadal zajmuje drugie miejsce w PlusLidze.
Huśtawkę formy prezentowały oba zespoły w tym spotkaniu. Pojedynek w imponującym stylu rozpoczęli kędzierzynianie, w szeregach których zabrakło Jurija Gladyra i Antonina Rouziera, a Michał Ruciak większą część meczu spędził na ławce rezerwowych. Goście w pierwszej partii zdeklasowali rywala. Od stanu 4:4 grała tylko ZAKSA. Mocna zagrywka i dobra gra na siatce spowodowały, że goście błyskawicznie odskoczyli, a na drugiej przerwie technicznej, po asie Dominika Witczaka, zdobywcy Pucharu Polski prowadzili już 16:8. Kilka błędów miejscowych przyspieszyło tylko wygraną ZAKSY.
W drugiej partii gra się wyrównała. Tym razem gospodarze objęli prowadzenie 6:2, ale gracze ZAKSY potrzebowali kilku minut by doprowadzić do wyrównania po 10. Wymiana ciosów trwała do samego końca. Przy remisie 22:22 ważną piłkę skończył Grzegorz Bociek, a za chwilę Marcin Janusz zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki i dwupunktowej przewagi akademicy nie dali sobie odebrać.
Podrażnieni siatkarze z Kędzierzyna-Koźla w kolejnej odsłonie dosłownie zmietli rywali. Trudny serwis, szczelny blok i kontrataki odebrały miejscowym ochotę do gry. Kiedy ZAKSA objęła prowadzenie 12:2 było jasne, że obejmie prowadzenie w meczu.
Po zmianie stron role odwróciły się. Tym razem, to podopieczni Marka Kardosa narzucili przeciwnikowi swój rytm i Wkręt-met szybko odskoczył na 13:3. Kędzierzynianie mozolnie odrabiali straty i zbliżyli się na trzy punkty (13:16). Jednak w dalszej części seta perfekcyjnie grał Bociek, którego nasi gracze nie potrafili zatrzymać i mecz, podobnie jak w pierwszej rundzie w Kędzierzynie-Koźlu, rozstrzygnął tie-break.
W decydującej partii nie było niespodzianki. Przyjezdni od początku kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, choć w pewnym momencie na parkiecie musiał pojawić się Ruciak, który uspokoił grę na przyjęciu. W końcówce dwa błędy popełnili akademicy, w końcu zablokowany został też Bociek, a ostatnią akcję skończył Łukasz Wiśniewski.