ZAKSA wygrała po dramatycznym meczu
W spotkaniu półfinałowym rozgrywek PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów przegrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:20, 22:25, 25:17, 19:25, 13:15). MVP: Paweł Zagumny. W rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzi ZAKSA 1:0.
W pierwszym półfinale rozgrywek PlusLigi mistrz Polski podejmuje wicemistrza. Siatkarze ZAKSY wygrali już jeden ważny tytuł w trwających rozgrywkach - Puchar Polski, ale mają ogromną chrapkę na kolejny. Dla gospodarzy pierwszej części rywalizacji walka o finał to przede wszystkim walka o uratowanie sezonu, w którym polegli dotąd na dwóch frontach - w Lidze Mistrzów i Pucharze Polski.
ZAKSA wybiegła na boisku w sztandarowym ustawieniu, z Dominikiem Witczakiem w ataku, a Asceco Resovia rozpoczęła pojedynek z Schoepsem, Tichackiem i Perłowskim w startowej szóstce. Już pierwsze piłki spotkania pokazały, że podobnie jak przed rokiem, batalia pomiędzy tymi drużynami może być długa, intensywna i przede wszystkim emocjonująca - 7:7. Kędzierzynianie mieli na początku pierwszej partii problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki, ale braki nadrabiali skutecznym atakiem ze skrzydeł. Rzeszowianie z kolei dobrze grali na siatce, lecz nie zawsze potrafili zamieniać wybronione piłki na punkty - 15:16. Dwie pomyłki w ataku Kooy’a sprawiły, że Resovia odskoczyła (19:17), a po dwóch skutecznych kontratakach i asie serwisowym przypieczętowała swoją przewagę w secie otwarcia - 25:20.
Drugą odsłonę gospodarze rozpoczęli swobodniej niż goście i szybko zbudowali dystans punktowy (10:6). Kolejni siatkarze „puszczali” rękę w polu serwisowym, sprawiając niemałe kłopoty wszystkim przyjmującym ZAKSY. Dopiero punktowy blok na Schoepsie (12:9) dał podopiecznym Sebastiana Świderskiego sygnał do walki i rozpoczął udany pościg za rywalami. W dalszej części seta rzeszowianie jeszcze kilka razy odjeżdżali na kilka oczek i pozwalali dogonić się przeciwnikom (18:14, 22:20), by po serii doskonałych zagrywek Kooy’a przegrać końcówkę do 22.
Trzecia część meczu, pewnie wygrana przez miejscowych (25:17) odbyła się w cieniu kontuzji Oliega Achrema, najlepszego gracza po rzeszowskiej stronie parkietu, który nieszczęśliwie upadł po ataku (przy stanie 19:13) i z grymasem bólu został zniesiony z boiska. Zastąpił go Nikołaj Penczew, ale trener Kowal, pilnując limitu obcokrajowców, musiał dokonać kolejnych zmian w składzie i za dobrze spisującego się Schoepsa (świetna seria zagrywek w III partii) wprowadził Konarskiego, a chwilę później za Veresa desygnował do gry Paula Lotmana. Także trener Świderski dokonał roszad w zestawie, wprowadzając na boisko zmienników (Pilarza, Boćka, Ferensa i Lewisa) i dając odpocząć podstawowym zawodnikom.
Kontuzja Achrema mocno wybiła rzeszowian z dobrego rytmu, a zmiennicy początkowo nie grali tak dobrze, jak gracze podstawowi - 4:10. Dodatkowo, gospodarzy opuściła zagrywką, którą wcześniej poczynili sporo szkód w szeregach ZAKSY. Ale nie brakowało im ambicji i woli walki - Krzysztof Ignaczak szalał w defensywie, a Dawid Konarski dwoił się w ataku. I choć rzeszowianom szybko udało się zniwelować większość strat (13:14), w decydującej fazie czwartej odsłony zaczęli mylić się w ataku, co skrzętnie wykorzystali goście, doprowadzając do tie breaka - 19:25. W nim ZAKSA kontynuowała dobrą passę, a Resovia robiła co mogła, by powalczyć o korzystny rezultat. Zacięty bój o pierwsze półfinałowe zwycięstwo wygrali ostatecznie kędzierzynianie, po punktowej akcji Łukasza Wiśniewskiego.