Zatorski: nie daliśmy się zepchnąć do narożnika
Paweł Zatorski wrócił do ekipy mistrza Polski - PGE Skry Bełchatów z AZS Częstochowa, po dwuletnim wypożyczeniu. Od początku sezonu zdawał sobie sprawę z tego, jak trudne czeka go zadanie. Zastąpić doświadczonego Piotra Gacka na pozycji libero, to niemałe wyzwanie. Zaufano mu, a on nie zamierza tego zmarnować. W drugiej kolejce Ligi Mistrzów PGE Skra Bełchatów po raz pierwszy w historii pokonała wicemistrza Włoch, triumfatora Ligi Mistrzów ostatnich dwóch lat i Klubowego Mistrza Świata – drużynę Trentino Volley 3:0.
PlusLiga: Jakie to uczucie wygrać z jednym z najlepszych zespołów świata? Pokazaliście, że Skrę stać na to, aby pokonać drużynę, która ostatnio wygrywa niemal wszystko, co jest do wygrania.
Paweł Zatorski: Wygrywać każde spotkanie – to wspaniałe uczucie. Gdy pokona się kogoś tak wielkiego jak Trento, to uczucie jest jeszcze wspanialsze. Gdy dodatkowo towarzyszy temu gra na własnym podwórku i przy tak wspaniałej publiczności, to chyba nic więcej nie trzeba już do szczęścia. Mieliśmy niepowtarzalną okazję wygrać bardzo ważne spotkanie, od samego początku gdzieś w głębi czuliśmy, że to jest możliwe. Byliśmy skoncentrowani na grze, pewni siebie i nastawieni bardzo walecznie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po drugiej stronie siatki stoją zawodnicy wysokiej klasy i utrata koncentracji choćby na chwilę, mogłaby nas drogo kosztować. Bardzo mnie cieszy, że zaprezentowaliśmy dobrą siatkówkę, nie daliśmy się zepchnąć do narożnika ani na chwilę. Sądzę, że ten mecz mógł się podobać, oby tak dalej.
– Po dwóch sezonach spędzonych w Częstochowie wróciłeś do Bełchatowa, od razu rzucono cię na głęboką wodę. Jesteś młodym zawodnikiem, a grasz na bardzo odpowiedzialnej pozycji, jak sobie z tym radzisz?
- Trudno mi oceniać samego siebie. Ja na boisku czuję się bardzo dobrze. Wśród kolegów także, nie mamy żadnych problemów, oni mnie bardzo wspierają. Nie ważne kto ile ma lat, wszyscy staramy się sobie na wzajem pomagać, w każdym momencie możemy na siebie liczyć. Bardzo dobrze zostałem przyjęty przez resztę drużyny.
- W Skrze spoczywa na tobie większa odpowiedzialność niż w Częstochowie, bo cele znacznie wyższe.
- To prawda, że w monecie, gdy podczas meczu Ligi Mistrzów przy stanie po 23, wychodzi na zagrywkę Juantorena, to odpowiedzialność jest bardzo duża, ale wtedy się o tym nie myśli. Jest się skupionym na najbliższej akcji i chce się tę piłkę przyjąć jak najlepiej.
- Czy przed ligą i teraz przed Ligą Mistrzów towarzyszył ci stres związany z rangą spotkań i faktem, że grasz w mistrzu Polski o wysokie cele?
- Odrobina stresu i adrenaliny nie zaszkodzi. To dodatkowo mobilizuje do pracy i do tego, żeby dać z siebie wszystko. Czułem lekki stres, ale też napędzało mnie to do jeszcze lepszej gry, do większej pracy na treningach.
- Macie bardzo ciężką grupę w Lidze Mistrzów - Trento, Friedrichshafen i najłatwiejszy zespół z tej czwórki rumuński Remat Zalau. Chcąc awansować spokojnie do dalszej fazy rozgrywek trzeba zająć drugie miejsce. Wydawało się, że niemiecka drużyna w tym roku będzie nieco osłabiona, a tu nic bardziej mylnego.
- Friedrichshafen to bardzo silny zespół bez względu na to, kto w nim gra. Pokazali to tydzień temu podczas spotkania w Trento, gdy mogli ich pokonać. Zagrali mordercze spotkanie i na taką właśnie walkę my się przygotowujemy. Niemcy walczą do końca, nie odpuszczają ani na moment. Czeka nas kolejne ciężkie spotkanie, ale wierzę, że efekt będzie podobny.
- Zbliża się dziewiąta kolejka ligowa, czy dziwi cię tak dobra postawa Częstochowy?
- Myślę, że nie. Znam dość dobrze chłopaków z Częstochowy, bardzo mnie cieszy ich dobra gra w tym sezonie. Praktycznie podczas każdego ich meczu, gdy udaje mi się śledzić ich grę, aż podskakuję przed telewizorem, bardzo im kibicuję i życzę jak najlepiej. Sercem jestem z nimi. Teraz gram w innym klubie, z którym chciałbym osiągnąć jak najwięcej, ale lata spędzone w Częstochowie, nie pozwalają mi tak całkiem odciąć się od tego środowiska i moich kolegów. Obecnie zacząłem inny etap w mojej karierze, ale wspominam bardzo ciepło te dwa sezony spędzone pod Jasną Górą.
- Jak oceniłbyś polską ligę do tej pory?
- Widać bardzo dużo niespodzianek. Wyniki świadczą, że wszystko może się zdarzyć, w końcu o to nam chodziło. Jest ciekawie, niektóre rezultaty są zaskakujące, ale sądzę, że w fazie rewanżowej wszystko zacznie się pomału stabilizować. To jest spowodowane dużą ilością grania i tym, że niektórzy zawodnicy po prostu tego nie wytrzymują. Myślę, że nie przez sam system rozgrywek ale przez grę poszczególnych zespołów. My mamy szeroką kadrę zawodników, raz gra ten, drugiego dnia inny. Jednak wiele zespołów nie ma do dyspozycji takiej ławki rezerwowych, na tym polega umiejętność rozkładania sił. W tym sezonie przyjechało do Polski wielu bardzo dobrych zagranicznych zawodników, oni też umieją te siły rozkładać, inni mają z tym problemy, stąd takie wyniki, a nie inne.