Zbigniew Bartman: chcemy tworzyć historię
Polska reprezentacja po raz kolejny okazała się lepsza od zespołu Portoryko, jednak gra biało – czerwonych w piątkowym meczu nie wyglądała tak dobrze jak dwa tygodnie temu na terenie przeciwnika. Nie tylko dlatego, że stracili pierwszego seta w rywalizacji z tym zespołem. Siatkarze mają wiele zastrzeżeń do swojej gry i nie ukrywają, że nie wszystko wyglądało tak, jakby sobie tego życzyli.
- Szczególnie w dwóch pierwszych setach potraktowaliśmy przeciwnika troszeczkę ulgowo i to się na nas zemściło. Nasza gra nie powinna tak wyglądać. Było to pierwsze takie spotkanie w tej grupie, kiedy zabrakło determinacji i agresji z wcześniejszych spotkań – ocenia Zbigniew Bartman, który po każdym występie może liczyć na wsparcie i uwagi od swojego ojca.
- Różnie to bywa, jak trzeba pochwalić to na pewno to robi, ale gdy trzeba mi dać surową reprymendę, to też wie, kiedy to zrobić - dodaje.
Grę nowego atakującego chwalił po pierwszym meczu w płockiej Arenie rywalizujący z Bartmanem o miejsce w składzie – Piotr Gruszka, który doskonale wie, jak trudnym wyzwaniem jest dla siatkarza zmiana pozycji. - Idzie do przodu, gra coraz lepiej i widać, że dobrze czuje się na tej pozycji. To nie jest wcale łatwe dla niego, bo został przez trenera jakby postawiony pod ścianą. Przede wszystkim radzi sobie coraz lepiej z trudnych piłek, co jest bardzo ważne. Coraz częściej gra nie tylko siłą, ale i używa techniki. Cieszy to, że dobrze spisuje się na tej pozycji. To jest najważniejsze – chwali Bartmana starszy kolega.
- Bardzo miło mi słyszeć takie słowa szczególnie z ust Piotrka, który również występuje na tej pozycji i jest klasą samą w sobie. Zawsze jest takim moim dobrym duchem na boisku. Jak jeszcze występowałem na przyjęciu i zdarzały się sytuacje, kiedy byliśmy razem na boisku, to Piotrek zawsze brał mnie pod swoje skrzydła i do ucha coś tam szeptał – wspomina z uśmiechem na twarzy. - Mamy fajny kontakt i bardzo się z tego cieszę, bo rady takiego zawodnika – gracza! – przepraszam za wyrażenie, rady takiego gracza są na pewno cenne.
W ostatnim czasie wiele uwagi w mediach poświęca się właśnie Bartmanowi, który obecnie jest jednym z liderów naszej reprezentacji.
- Akurat to chyba nie moja zasługa tylko mediów, które szukają nowych twarzy. Nie uważam, ze to był mój świetny występ. Było to dobre spotkanie. Jak to mówią: lipy nie ma, szału też nie - ocenia atakujący, który z meczu na mecz czuje się coraz pewniej na nowej pozycji.
- Staram się wywiązać ze swojej roli jak najlepiej. Wiadomo, że ta gra mi nie przeszkadza i czuję się w miarę dobrze. Im dalej w las – jest lepiej. Zaczynamy się z Łukaszem [Żygadło] coraz lepiej rozumieć i myślę, że o to chodzi – mówi o swojej współpracy z rozgrywającym. Gracze odbyli rozmowę, a jej efekty są już widoczne w zgraniu na boisku.
- Nie trzeba nic więcej dodawać. Była ona przyjacielska, krótka i na temat. A ja się cieszę, że nasza gra od razu zaczęła lepiej wyglądać.
Po trzytygodniowym tourne polscy siatkarze wrócili do kraju. Bartman przyznaje, że zmęczenie związane z dalekimi wyjazdami daje się im trochę we znaki. Bardziej jednak doskwiera rozłąka z rodzinami. - Przez sześć tygodni byliśmy tylko jeden dzień w domu, czterdzieści dni poza domem to niezły wynik. Przed nami najważniejszy okres, ale wcześniej musimy jeszcze wygrać sobotnie spotkanie i pokonać Brazylię w Katowicach. W Gdańsku zagramy Final Eight i nie chcemy być zespołem, który przejdzie obok tego turnieju. Chcemy być zespołem, który będzie tam tworzył historię – deklaruje atakujący, dla którego pełne trybuny w barwach biało – czerwonych podczas ostatniego dwumeczu w USA nie były zaskoczeniem.
- Nieskromnie powiem, że spodziewaliśmy się, że dużo Polaków przyjedzie na te mecze i publiczność dopisze. Bardzo się cieszymy, że polska reprezentacja ma kibiców nie tylko w kraju, ale także poza jego granicami - powiedział.