Zbigniew Bartman: trzeba wygrać w Bełchatowie
Resoviacy w poniedziałek po niezwykle emocjonującym meczu pokonali PGE Skrą i w rywalizacji do 3 zwycięstw prowadzą 2-0. Losy meczu rozstrzygnęły się w tie-breaku, w którym prawdziwym bohaterem był Zbigniewa Bartman.
- Najważniejsze, że wygraliśmy, bo prowadzenie 2-0 po dwóch meczach daje nam pewien handicap - mówi ZBIGNIEW BARTMAN, atakujący Asseco Resovii. - Wprawdzie w play-offach niewiele to jeszcze znaczy tym bardziej, że teraz jedziemy na ciężki teren wroga, ale będziemy tam na pewno walczyć o trzecie zwycięstwo.
PlusLiga: - Wszedł pan w tie-braku przy stanie 2:5 i skończył aż 9 ataków wykazując się dużą odpornością psychiczną.
- To nie jest istotne. Najważniejsze było to, że udało nam się podnieść jako drużynie z ciężkiego stanu, bo w pewnym momencie przegrywaliśmy już nawet 2:6 i nie jest łatwo odrodzić się w tie-breaku w tak trudnej sytuacji. Cieszę się, że udało mi się wprowadzić do naszego zespołu trochę takiej pozytywnej energii i wiary. To sprawiło, że wróciliśmy do gry.
- Podobno powiedział pan rozgrywającemu Lucasowi Tichackowi, żeby zagrywał do pana wszystkie piłki.
- Tak było. Widziałem, że jest troszeczkę trwoga w zespole i chciałem pomóc, chociaż i tak uważam, że kulminacyjnym momentem była zagrywka Alka Achrema. On zachował się wręcz jak profesor, bo nie próbował zagrywać mocno, jak robił to do tej pory w tym spotkaniu, tylko poszanował serwis, zagrał taktycznie, utrudnił przyjęcie przeciwnikowi, my postawiliśmy dobry blok i dzięki temu mogliśmy wyprowadzić kontry, które później dały nam punkty i pozwoliły dogonić przeciwnika. To był moment, w którym wszyscy uwierzyli, nie tylko my, ale chyba też kibice, że ten mecz jest cały czas otwarty i można go wygrać.
- Rzadko się zdarza, żeby zawodnikiem meczu wybrano zawodnika, który wszedł w trakcie tie-breaka, ale za to skończył decydujące piłki tego seta.
- U nas w lidze może to się jeszcze nie zdarzyło, ale we Włoszech już nieraz bywało, że właśnie w tie-breaku dany zawodnik popisywał się np. serią asów i potem dostał nagrodę MVP, ale to jest drugorzędna sprawa. Najważniejsze, że się odrodziliśmy i pokazaliśmy charakter. Jestem niezmiernie wdzięczny Lucasowi, że mi zaufał i to przyniosło efekt.
- Wygraliście dwie bitwy, ale wojna wciąż trwa.
- Zgadza się. W play-offie prowadzenie 2-0 jeszcze o niczym nie świadczy. Wiadomo, że Bełchatów jest trudnym terenem, ale wierzę w to, że zagramy tam jeszcze lepiej, będziemy jeszcze bardziej zdeterminowani i damy całe serce żeby wygrać tam chociaż jedno spotkanie. Mam nadzieję, że nie dojdzie do piątego meczu w Rzeszowie, bo to byłoby dla nas bardzo duże obciążenie i presja. Żeby nasze dwa zwycięstwa na Podpromiu miały swoją wartość trzeba jeszcze wygrać jedno spotkanie w Bełchatowie.