Zbigniew Zarzycki: kibice płacą za bilety
Gdybym powiedział, że czekam z utęsknieniem na rozpoczęcie sezonu ligowego, to skłamałbym - mówi mistrz olimpijski z Montrealu Zbigniew Zarzycki. - Występy naszej reprezentacji oraz nie tylko ostatnie opinie jej trenera dość poważnie zniechęciły mnie do sportu, który przecież kocham i który był całym moim życiem. Eliminacje z Belgią z trudem wygraliśmy. Po igrzyskach olimpijskich w Pekinie słyszałem, że zawodnicy są bardzo zmęczeni.
Zresztą słowo to było w sezonie często wypowiadane. Ciekawe, że niejaki Phelps nic takiego nie mówił. Kiedyś mój znajomy fryzjer, który pracuje przez jedenaście miesięcy w roku i ma miesiąc urlopu powiedział mi, że on mógłby cierpieć takie zmęczenie jak nasi siatkarze, za takie wynagrodzenie.
Zbigniew Zarzycki powiedział, że nie chce bawić się w stawianie prognoz, zastanawianie się kto wygra, jak zostaną rozdzielone medale. "Są zespoły, które nakupowały dużo dobrych zawodników, ale to nie jest sztuka - mówi mistrz olimpijski. - Sztuką było wygranie Ligi Mistrzów przez VfB Friedrichshafen. Klub ten w składzie miał graczy, którzy podpisali kontrakty za 70-80 tysięcy euro za sezon. Oni mi zaimponowali. Milionerzy z Kazania są nie tylko w Rosji."
Mistrz olimpijski dodał, że w ostatnim czasie z polskich sportowców zaimponował mu sztangista Szymon Kołecki. "Długie lata borykał się z bolesną kontuzją kręgosłupa - mówi Zbigniew Zarzycki. - Przed wyjazdem do Pekinu stwierdził, że medal on wyrwie przeciwnikom. I wyrwał. Takiej postawy oczekuję od wszystkich zespołów PlusLigi bez wyjątku. Że mamy mniejszy budżet niż rywal? Nie szkodzi. Mam sto osiemdziesiąt i coś tam centymetrów wzrostu. Byłem na trzech olimpiadach i nikt mi nie zarzuci, że w Meksyku, Monachium i Monrealu znalazłem po znajomości. Kiedyś mówiło się, że siatkówka jest grą dla ludzi inteligentnych. Jak ja mam dwa metry wzrostu i tyle samo rywal, to co robię? Staram się być od niego sprytniejszy, mądrzejszy, bardziej cwany. W przeszłości imponował mi Dariusz Michalczewski. On nie poddawał się ani nie uciekał z ringu po dziewięćdziesięciu sekundach. Walczył i to jak. Był jednym z najlepszych bokserów świata ostatnich lat. Pamiętam też jego przegrane walki. Byłem po nich bliski płaczu, ale nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby mieć pretensje do zawodnika. Liczę, że po meczach sezonu 2008/09 PlusLigi będą mi towarzyszyły takie same emocje oraz uczucie jak po pojedynkach Tygrysa."
Zbigniew Zarzycki przypomniał, że reprezentacja siatkarzy na igrzyskach w 1972 roku wcale nie była słabsza od tej, która cztery lata później zdobyła złoty medal. "Cóż takiego się stało? - pyta Zbigniew Zarzycki. - Ta z okresu Monachium była źle prowadzona. Następnie zrodziła się idea pracy. Skończyło się tolerywanie partaniny i bylejakości. Tego również życzę wszystkim - zawodnikom, trenerom i działaczom w nadchodzącym sezonie. Kibicom natomiast życzę, żeby po występie swego ukochanego klubu i jeszcze bardziej kochanej reprezentacji nie śpiewali +nic się nie stało+ tylko wyrazili swoje niezadowolenie. My przecież, siebie też zaliczam do kibiców, wszyscy płacimy za bilety."
Powrót do listy