Zdrowia brak, nastroje dopisują
Miał być finał PlusLigi i walka o drugie w historii klubu złoto. Nie będzie. Podobnie, jak przed rokiem, Jastrzębski Węgiel zagra "tylko” o brązowy medal. Pierwszy mecz już w najbliższy piątek. Po drugiej stronie siatki stanie odwieczny, niezwykle waleczny i niewygodny rywal - ZAK S.A. Kędzierzyn Koźle.
Choć w fazie zasadniczej PlusLigi śląscy siatkarze, jako jedyni dwukrotnie ograli rewelacyjnie spisujący się w tym sezonie team Krzysztofa Stelmacha, to w głowach wciąż zapewne mają potyczki play off sprzed roku, dwóch, a nawet trzech lat, gdy ZAKSA napsuła im sporo krwi.
Rok temu, po zakończeniu I fazy play off Paweł Rusek mówił z przekąsem, że ma już dość pojedynków z Kędzierzynem i w następnym sezonie chciałby wreszcie odmiany. Prośba śląskiego libero spełniła się....połowicznie.
Tym razem Jastrzębski Węgiel nie trafił na zespół z Opolszczyzny już w I rundzie play off, gdzie zmierzył się z AZS UWM Olsztyn. Również na kolejnym etapie zmagań nie musiał planować wyjazdu do Kędzierzyna (dziś pewnie sami zainteresowani mówią, niestety), bo na drodze do finału stanęła Skra Bełchatów. Mistrzów przejść się jednak nie udało i "za karę”, o ostatnie wolne miejsce na podium przyjdzie jastrzębianom walczyć z kędzierzyńską ZAKSĄ.
Obydwie drużyny przystąpią do rywalizacji z nieco przetrzebionymi siłami. Kędzierzyn zagra bez Jakuba Novotnego i Terenca Martina, Jastrzębie na pewno bez Rafy. Pod znakiem zapytania stoi też występ, skarżących się na kłopoty zdrowotne Guillaume Samiki i Patryka Czarnowskiego.
- Rafa podleczył już kontuzję i powinien być gotów na decydujące starcia w Jastrzębiu. Samik i Patryk nie brali udziału w ostatnich treningach. Francuz być może już w czwartek wznowi zajęcia, gorzej z Patrykiem, bo odnowiła mu się kontuzja kostki - relacjonuje, nie tracąc optymizmu Roberto Santilli. - Zdrowia nam brakuje, ale na szczęście humory dopisują - dodaje żartem.
Przestrzega jednocześnie, że liczenie na gorszą formę osłabionych przeciwników może być złudne, bo nie raz pokazali, że ich zmiennicy potrafią pociągnąć mecz. - Tym bardziej teraz, na koniec sezonu zrobią wszystko, by dobrze się zaprezentować. Nie oczekiwałbym więc spadku jakości gry ZAKSY.
Włoski szkoleniowiec jest jednak spokojny o swój zespół, jego dyspozycję i jak jasno podkreśla, najważniejszy czynnik rywalizacji o brązowy medal - motywację.
- Pracuję z tą drużyną już drugi sezon. Rok temu byliśmy w podobnej sytuacji, ale nastroje wewnątrz były zupełnie inne, podobnie jak realia. Wtedy byliśmy po bardzo ciężkich bojach półfinałowych z Częstochową, które kosztowały nas dużo zdrowia i na dodatek zakończyły się ogromnym poczuciem niedosytu. Potem, na walkę o brąz zabrakło już sił - przypomina zastrzegając, że tym razem będzie zupełnie inaczej.
- Chociaż ze Skrą walczyliśmy dzielnie, wszystko zamknęło się w trzech meczach. Oczywiście rozczarowanie jest podobne, ale teraz przekłada się na mobilizację i chęć udowodnienia, że stać nas na więcej.
Zdaniem Roberto Santillego istotne będą zwłaszcza dwa pierwsze pojedynki w Kędzierzynie. Uważa on, że przy tak wyrównanym poziomie sportowym obydwu ekip, decydujące o wyniku piłki rozegrają się wyłącznie na poziomie mentalnym. Zdaniem niektórych ekspertów to właśnie psychika i brak wiary w korzystny obrót wydarzeń zaważyły na losach rywalizacji Jastrzębskiego Węgla ze Skrą.
- Nie zgadzam się z tą opinią - ripostuje Sebastian Pęcherz. - Każdy inaczej reaguje na bieg boiskowych wydarzeń. Żeby pokazać hart ducha i wolę walki, nie zawsze trzeba biegać wkoło czy wydawać okrzyki. My próbowaliśmy spokojnie przeczekać napór. Do szczęścia zabrakło właściwie wszystkiego po trochu - zagrywki, ataku, przyjęcia.
- Liczyliśmy na coś więcej, ale życie sprowadziło nas na ziemię - dodaje podsumowując pojedynki z Bełchatowem. - Teraz gramy o brązowy krążek i zrobimy wszystko, żeby go zdobyć. Ja nie mam jeszcze żadnego medalu i chciałbym w końcu coś ugrać. W ten sposób spróbujemy odwdzięczyć się sponsorom i kibicom za to, co dla nas robią, a przy okazji odbudować ambicje na przyszły sezon.