Złoty set na drodze do złota
Siatkarze PGE Skry Bełchatów, chcąc dalej marzyć o złocie w Lidze Mistrzów, muszą pokonać Knack Randstad Roeselare dwukrotnie. Najpierw w rewanżowym spotkaniu, a potem w decydującym o awansie „złotym secie”.
W pierwszym meczu rozgrywanym w Roeselare niespodziewanie lepsi okazali się gospodarze, którzy wygrali z mistrzami Polski 3:1. - Trzeba powiedzieć o zespole z Roeselare wiele dobrych słów. Jest to niewygodny przeciwnik dla wszystkich w Europie, podobnie jak Friedrichshafen, czy Noliko Maaseik – to drużyny, które są przygotowywane do każdej edycji Ligi Mistrzów i mają ku temu stworzone bardzo dobre warunki, myślę tutaj również o kalendarzu rozgrywek. To był niezły mecz, szczególnie w wykonaniu zespołu belgijskiego, ale uważam, że my nie graliśmy źle – chwali przeciwnika trener Jacek Nawrocki. A jak jego gracze wspominają pierwsze spotkanie na terenie rywala?
- Można powiedzieć, że procentowo wyglądało to nieźle, ale zrobiliśmy trochę więcej błędów, niż zawsze i zepsuliśmy dużo zagrywek. Roeselare przegrało ostatni raz z nami rok temu i to była ich jedyna porażka w ostatnich latach na swojej hali, dlatego wiedzieliśmy, że będzie grało się tam ciężko. Liczyliśmy się nawet z tym, że możemy przegrać, ale teraz gramy u siebie i musimy to wykorzystać – dodaje Michał Winiarski. Także Mariusz Wlazły upatruje przyczyny porażki w słabszej, niż zazwyczaj dyspozycji serwisowej.
- Nasza zagrywka nie stała na poziomie, do którego chyba wszyscy się przyzwyczailiśmy i poprzez to, przyjmowali sobie troszeczkę swobodniej i mogli nas rozrzucić na siatce. Nie porównywałbym, czy my graliśmy słabiej, czy oni lepiej - my po prostu nie wykonywaliśmy tych założeń, które normalnie przychodzą nam bez problemu i myślę, że tutaj był problem – ocenił krytycznie kapitan bełchatowian.
A jaki jest według trenera przepis na pokonanie rywali w rewanżowym spotkaniu? - Musimy zagrać lepiej we wszystkich elementach, począwszy od zagrywki, poprzez przyjęcie i atak. Musimy zniwelować możliwość kombinacji stosowanych przez belgijskiego rozgrywającego. Bardzo ważna będzie tutaj mobilizacja i koncentracja jak przed każdym meczem. Oczywiście nie możemy myśleć o żadnych złotych, srebrnych, czy brązowych setach. Najpierw musimy myśleć o zwycięstwie w meczu.
- W pierwszym spotkaniu przegraliśmy i żeby myśleć o czymkolwiek, musimy wygrać mecz, a później jeszcze jednego seta. Sytuacja jest trudna, ale będziemy robić wszystko, żeby wyjść zwycięsko z tej konfrontacji i przejść dalej – dodaje kapitan bełchatowian.
Michał Winiarski uważa, że nie można liczyć na to, że belgijski Knack odda łatwo to spotkanie i skupi się wyłącznie na walce w „złotym secie”.
- Będziemy grali o zwycięstwo i oni na pewno będą myśleli o tym samym. Będą to bardzo ciężkie zawody – to raz. A dwa, że „złoty set” decyduje o wszystkim i przez to będzie bardzo nerwowo, mnóstwo emocji, dużo napięcia i stresu. A czy to dobry system? Te zespołu, które będą w Final Four będą mówimy, że dobry, a te, które odpadły, że nie. Dla kibiców na pewno jest ciekawiej – ocenia system „złotego seta” Winiar.
Mistrzowie Polski są już w Łodzie, gdzie od poniedziałku trenują w Pałacu Sportu. To tutaj rozegrają kolejne spotkanie Ligi Mistrzów, a nie jak poprzednie – w Atlas Arenie. Bełchatowianie wracają do hali przy ul. Skorupki, z którą też mają dobre wspomnienia. To w tej hali zdobyli swój pierwszy medal w ramach tych rozgrywek w sezonie 2007/2008.
- W rozmowie z chłopakami, doszliśmy do wniosku, że jest w niej coś niepowtarzalnego i specyficznego. Ściana tych kibiców, ze względu na ustawienie trybun, powoduje, że zawodnicy są niesieni tym dopingiem, tak wspaniale, że – jak powiedzieli to zresztą niejednokrotnie również nasi przeciwnicy w czasach, gdy graliśmy na Skorupki - uginają się nogi. Stąd ta decyzja – tak o przeprowadzce do starszej z łódzkim hal mówi Konrad Piechocki. Prezes Skry nie ma wątpliwości, że doping uskrzydli żółto-czarnych, ale o awansie do kolejnej rundy zadecyduje dyspozycja zespołu na parkiecie.
- Atmosfera stworzona będzie tak gorąca, że poniesie nasz zespół do upragnionego zwycięstwa. Ten obiekt może nie jest tak nowoczesny, jak Arena, ale klimat jest tu bardzo specyficzny i wierzymy, że to nam pomoże, ale przede wszystkim sportowo musimy wypaść dobrze i zagrać bardzo dobre zawody, żeby pokonać tak trudnego przeciwnika. Chciałbym podkreślić, jeszcze raz, że nie mieliśmy uwag, co do współpracy i organizacji spotkań w Atlas Arenie. Dziękujemy całej administracji i dyrekcji tego obiektu za tę współpracę. Jedynym powodem, tak jak powiedziałem, jest stworzenie tej specyficznej atmosfery, której nie ma żadna inna hala.
Publiczność z pewnością będzie dodatkowym sprzymierzeńcem siatkarzy z Bełchatowa. - Będzie na pewno dużo kibiców – na co gorąco liczymy i wierzymy w to, że dodadzą nam skrzydeł i awansujemy dalej – przyznaje przyjmujący bełchatowian.
Łódzki Pałac Sportu miło wspomina także Paweł Zatorski. - Swój debiut w tej hali miałem już jakiś czas temu, jako kibic – teraz wystąpię, jako gracz i cieszy mnie to, że będzie okazja kolejny raz zagrać przed tą łódzką publicznością, która zawsze bardzo nam pomaga. Adrenaliny nie zabraknie i mam nadzieję, że będziemy wykonywali to, co do nas należy. Libero Skry w 2005 roku oglądał mecz polskiej kadry z reprezentacją Grecji z trybun tego obiektu. - Igła wtedy grał na przyjęciu i atakował - to mi zapadło w pamięci (uśmiech), a emocje były ogromne, ale w tej chwili nie żyję wspomnieniami, tylko tym, co będzie się działo jutro – zapowiada młody gracz.
Podczas rewanżowego spotkania z belgijskim zespołem zostanie zaprezentowany nowy nieoficjalny hymn bełchatowskiego klubu - „Zawsze tam, gdzie ty” zespołu Lady Pank.
- Jeszcze go nie słyszałem, ale ja ogólnie lubię wszystko (uśmiech) – zakończył Michał Winiarski.