Złoty set w rywalizacji o 9. miejsce. Dobre rozwiązanie, ale…
Zapadły pierwsze rozstrzygnięcia w rozgrywkach PlusLigi. W rywalizacji o miejsca 9-10, pomiędzy ONICO AZS Politechniką Warszawską a GKS-em Katowice górą okazała się stołeczna drużyna. Zespoły miały sposobność wypróbować nowy regulamin, bo o ostatecznym wyniku zdecydował złoty set.
W Katowicach trudniej niż na Torwarze
Zmagania o pozycję 9-10 w klasyfikacji PlusLigi, które były połączone z pożegnaniem kończącego karierę Pawła Zagumnego cieszyły się ogromnym zainteresowaniem kibiców. Niedzielne starcie w katowickim Spodku obejrzało 2500 widzów. Dzień wcześniej, na warszawski Torwał przybyło ich prawie dwa razy tyle. Pierwszą bitwę wygrali warszawianie 3:1, ale w drugiej polegli w identycznym stosunku setów.
- Chyba troszkę na własne życzenie, bo mecz powinien skończyć się przy wyniku 2:1 dla nas - skomentował Jakub Bednaruk, który w minioną niedzielę po raz ostatni poprowadził Inżynierów. Przez całą trzecią partię prowadziliśmy, było 22:19 i 24:22. Katowice po raz pierwszy osiągnęły przewagę przy wyniku 30:29. Przegraliśmy, ale zasłużyliśmy na to. GKS dzielnie walczył, mocno naciskał i ani przez chwilę nie czuliśmy się pewnie - dodał.
Odmienną perspektywę oceny tej potyczki miał atakujący GKS-u Karol Butryn, który był motorem napędowym śląskiej drużyny. - To był zupełnie inny mecz niż ten w Warszawie. Przede wszystkim, wyszliśmy z zupełnie innym nastawieniem, z chęcią wygrania - ocenił. Siatkarz, który w ostatnim starciu sezonu zdobył aż 36 oczek przyznał też, że warszawska część rywalizacji zupełnie mu nie wyszła. - Byłem na siebie zdenerwowany. Cieszę się, że tę złość udało mi się przełożyć na dobrą grę następnego dnia, podobnie jak całemu zespołowi.
Na boisko prosto z łóżka
A nie było to najłatwiejszym zadaniem, bo obydwie ekipy przyjechały do Katowic w sobotę późnym wieczorem, więc czasu na odpoczynek i regenerację praktycznie nie było.
- Nie ukrywam, że to niedzielne spotkanie było dla nas dużym problemem - wyznał trener Bednaruk. - Przyjechaliśmy do Katowic w sobotę w nocy. Godzinę porannego treningu wyznaczono nam na 8.30, więc nawet nie wyciągałem chłopaków z łóżek, chciałem żeby się wyspali. Przez półtora seta nie za bardzo wiedzieliśmy co się dzieje na boisku. Strzelaliśmy zagrywką tak, że piłki wylatywały ze Spodka i chyba jeszcze do tej pory jedna z uderzonych przez Michała Filipa szybuje wokół katowickiego ronda. Do tego doszły błędy w ataku czy rozegraniu, trochę musiało potrwać zanim złapaliśmy swój rytm.
Złoty set jak wszystkie tie breaki
Po dwóch bataliach wynik by remisowy i o losie dwumeczu musiał zdecydował złoty set. To rozwiązanie jest nowością w regulaminie PlusLigi. Czy spodobało się głównym aktorom skądinąd bardzo dobrego widowiska w Spodku?
- Ciężko pracowaliśmy, żeby doprowadzić do tego złotego seta. Udało się, ale niestety go nie wygraliśmy, jak większości tie breaków w PlusLidze - podsumował Karol Butryn z nadzieją, że kolejny złoty set, za rok, padnie łupem jego drużyny. Wtedy on i jego koledzy będą bogatsi o tegoroczne doświadczenie, przede wszystkim z mentalnego punktu widzenia. - Być może po zwycięstwie w spotkaniu emocje trochę opadły, chociaż cały czas mieliśmy w głowach, że aby wygrać całą rywalizację, musimy jeszcze zagrać kolejną odsłonę - opowiadał o swoich odczuciach.
Trener warszawskie ekipy, jak przyznał, nie ma problemu z innowacją regulaminową w postaci dodatkowego seta. - Gdybym miał, powiedziałbym o tym przed sezonem, a nie w trakcie. Jeśli chodzi o walkę do miejsca piątego, uważam że złoty set jest OK - stwierdził.
Jednocześnie nadmienił, że zastanowiłby się nad sensownością tego rozwiązania w rywalizacji o pozycje 1-4. - Nie wiem czy lepiej nie byłoby zagrać trzeciej potyczki. Niektóre drużyny latają na mecze samolotem, więc nie sądzę, żeby problemem było zostanie w hotelu na jedną noc dłużej. Na pewno kibice mieliby więcej radości z play offów i większe emocje - podpowiedział. - Natomiast prawda jest taka, że przed startem rozgrywek kluby wiedziały jaki jest regulamin i go zaakceptowały.
Powrót do listy