Zmiana trenera w Asseco Resovii szansą na odbudowanie
Asseco Resovia przegrała w niedzielę w Szczecinie ze Stocznią 0-3. Dla zespołu z Rzeszowa była to już czwarta porażka z rzędu, a z posadą trenera mimo dwuletniego kontraktu pożegnał się Andrzej Kowal. Jego miejsce zajął 50-letni Gheorghe Crețu, który w PlusLidze prowadził już zespoły z Olsztyna i Lubina. Rumuński szkoleniowiec pracuje z reprezentacją Estonii.
Andrzej Kowal przez wiele sezonów z małą przerwą prowadził rzeszowski zespół, od lat mimo różnych słabszych momentów miał ogromne poparcie Adama Górala prezesa firmy Asseco, głównego sponsora klubu, ale i jego cierpliwość chyba też się skończyła. - Ta zmiana była do przewidzenia. Zespół gra bardzo słabo i trzeba było w jakiś sposób zadziałać – mówi Jan Such, legenda klubu z Rzeszowa. - Wszystko szło wspaniale, ale od 2-3 lat zaczęło się to walić. Bardzo mi przykro, podobnie jak Markowi Karbarzowi, bo to wszystko kiedyś budowaliśmy, a teraz zaczyna się sypać. Oczywiście to prezes Góral daje na to pieniądze, ale to nie jest czyjaś własność. Na Resovię pracowały pokolenia ludzi i każdemu zależy, żeby zespół był silny. Dziwię się trochę Andrzejowi, że wrócił w ub. sezonie i to był chyba błąd. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Teraz Andrzej odpowiadał za budowę zespołu i jego przygotowanie, więc decyzja nie mogła być inna. Musiało do niej dojść, bo jest jeszcze szansa na odbudowanie – stwierdza Jan Such.
Solidne wzmocnienia, większy budżet - to wszystko miało sprawić, że ekipa z Rzeszowa zatrze złe wrażenia po poprzednim słabym sezonie. Na starcie PlusLigi resoviacy spisują się jednak fatalnie. Wciąż pozostają bez zwycięstwa i tylko z punktem na koncie, a zespół z meczu na mecz spisuje się coraz gorzej. – Cretu musi to wszystko na nowo poukładać, ale nie będzie miał lekko – mówi Jan Such i dodaje. - Musi wpoić wiarę w tych zawodników, że potrafią grać. Oni są załamani, brak im pewności, pewnych systemów, stabilizacji. Zbyt dużo jest zmian. Cretu musi postawić na jeden skład i zagrać nim 2-3 mecze, żeby załapać wszystkie systemy. Przy tak szerokiej kadrze jest jednak kłopot z zagranicznymi zawodnikami, bo ich jest po prostu za dużo i blokowane są niektóre pozycje. Wiem doskonale jak to jest. Też miałem za dużo Serbów i Gabrycha w zespole, więc były problemy. To się powtarza. Każdy chce grać, a jest tylko sześć miejsc na boisku. W tym ostatnim meczu w Szczecinie niezrozumiałe dla mnie jest to, że nie grał David Smith. Możdżonek, Lemański i Dryja są nieprzygotowani i grają słabo, a Amerykanin od początku sezonu prezentuje się najlepiej. Nie dostał też szansy Masłowski, a nie można chłopaka tak niszczyć. Niestety, każdy obcokrajowiec blokuje w składzie innego zawodnika. Przed nowym trenerem duże wyzwanie i nie będzie mu lekko, a kibice muszą mu pomóc. Życzę mu wszystkiego najlepszego, bo siatkówka i Resovia, to moje życie.
Nowy trener Asseco Resovii w Rzeszowie pojawił się już w poniedziałek. - Wierzymy, że ta zmiana da pozytywny impuls drużynie oraz satysfakcję ze zwycięstw naszym sponsorom i sympatykom klubu. Trener Cretu będzie także odpowiedzialny za dobór swoich współpracowników – można przeczytać w komunikacie, jaki wydała Asseco Resovia, argumentując zmianę słabymi wynikami zespołu. Dla 50-letniego rumuńskiego szkoleniowca to trzeci klub w PlusLidze. W trakcie sezonu 2010/2011 zastąpił on w Olsztynie Mariusza Sordyla i do samego końca walczył z zespołem o utrzymanie, ostatecznie zajmując ósme miejsce. W latach 2014-2017 prowadził Cuprum Lubin, z którym najlepszym jego wynikiem było piąte miejsce w sezonie 2015/2016. Po trzech sezonach spędzonych na Dolnym Śląsku urodzony w Konstancy szkoleniowiec wyjechał do Biełgorodu, ale pracował tam tylko przez dwa miesiące. Po porażce w półfinale Pucharu Rosji z Kuzbassem 0-3, rumuński szkoleniowiec Cretu podał się do dymisji. Od 2014 roku pracuje z reprezentacją Estonii wygrywając dwukrotnie Ligę Europejską (2016 i 2018). Ma też na swoim koncie trzy tytuły mistrza Austrii z Aon hotVolleys Wiedeń, gdzie wówczas występował rozgrywający Maciej Dobrowolski.
- Zespół przegrał cztery mecze, ale sezon jest do uratowania – mówi Jan Such. – Cretu zaczyna od meczu z Będzinem i nie mówmy, że ma się obawiać tego rywala, bo jeśli tak ma być, to „złóżmy zabawki” i dajmy sobie spokój z PlusLigą. Jest to doskonała okazja na przełamanie się i przygotowanie do kolejnych trudnych meczów - ze Skrą, choć ta też prezentuje się bez rewelacji, z ZAKSĄ i Treflem. W każdym meczu trzeba szukać punktów, a przede wszystkim jakości gry zespołu. Mam nadzieję, że pojawienie się nowego trenera zadziała pozytywnie na zespół, bo chyba też nie do końca była dobra współpraca zawodników ze szkoleniowcem. Zresztą nie ukrywam, że miałem kiedyś kłopoty z Pawłem Papke, Krzyśkiem Ignaczakiem i Piotrkiem Łuką. W takiej sytuacji zawsze przed nowym trenerem zawodnicy chcą się pokazać. Już pierwszy impuls będzie mocny. Zobaczymy na jakim etapie przygotowania są zawodnicy i czy mogą coś zrobić, bo jeżeli nie, to już może być tragedia – kończy Jan Such.
Nowy szkoleniowiec zespołu z Rzeszowa ma miłe wspomnienia z ostatnich lat z meczów przeciwko Asseco Resovii. Cretu prowadząc Cuprum Lubin na sześć meczów wygrał cztery, w tym dwa na Podpromiu, gdzie we wtorek poprowadzi pierwszy trening.
Powrót do listy