Zwycięstwo PGE Skry w Izmirze
Arkas Izmir przegrał z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (22:25, 25:23, 20:25, 13:25) w pierwszym meczu fazy play-off Ligi Mistrzów.
W pierwszym meczu 1/12 finału Ligi Mistrzów PGE Skra w wielkim stylu pokonała w Izmirze Arkas 3:1 i jest bardzo blisko awansu do dalszej fazy Ligi Mistrzów. Rewanż w środę w Łodzi.
Po tym poznaje się prawdziwych mistrzów! Bełchatowianie byli ostatnio w dołku, mają też wiele kłopotów zdrowotnych, a jednak w kluczowym dla dalszej części sezonu spotkaniu pokazali wielką klasę.
Siatkarze PGE Skry zaczęli mecz bardzo skoncentrowani, z wielką wolą wygranej. Przyjechali do Izmiru po serii 5 porażek, bez kontuzjowanego w piątek Michała Winiarskiego, ale bardzo chcieli pokazać, że są w stanie radzić sobie nawet z tak trudnymi sytuacjami.
Podopieczni Jacka Nawrockiego dobrze grali blokiem, szanowali piłkę, nie myli się w ataku. Dobrze grał Aleksandar Atanasijević, który skończył bardzo długą akcję, zapewniającą bełchatowianom prowadzenie 12:8 w pierwszym secie. Po tej wymianie ciosów trener Glenn Hoag poprosił o czas, ale i tak zaraz po tej przerwie wyraźnie pomylił się w ataku jego as atutowy, czyli Liberman Agamez. Pięciopunktową przewagę gości Arkas zmniejszył do stanu 17:19, ale wtedy znów dali o sobie znać dobrze grający środkowi PGE Skry. Tego dnia Dante Boninfante mógł liczyć zarówno na Daniela Plińskiego jak i Wytze Kooistrę.
Drugi set zaczął się od przewagi Arkasu, który na pierwszą przerwę techniczną zszedł z trzypunktowym prowadzeniem. Potem jednak dwa bloki na dobrze grającym Burutayu Subasim pozwoliły PGE Skrze odrobić straty, a ataki Michała Bąkiewicza i Aleksandara Atanasijevicia zbudować trzypunktową przewagę 16:13. Niebawem na zagrywkę poszedł jednak Agamez i pokazał, dlaczego Turcy tak go uwielbiają. Po jego drugim asie gospodarze prowadzili 19:17 i tych strat bełchatowianom odrobić się nie udało. Kolumbijczyk niemal w pojedynkę wygrał tego seta, choć PGE Skra grała naprawdę nieźle. Błyszczał zwłaszcza Atanasijević, który grał znów tak skutecznie, jak przed niedawną kontuzją.
Serbski atakujący był też kluczowym graczem wyrównanego trzeciego seta. Właśnie on skończył bardzo długą wymianę, po której PGE Skra objęła prowadzenie 17:16. Takie sytuacje budują drużynę, dodają jej wiary we własne możliwości. Po emocjach, jakie pokazali po ataku Atanasijevicia bełchatowianie było wyraźnie widać, że szansy na wygranie tej partii już nie zmarnują. Wieli udział miał w tym także Paweł Woicki, który nie tylko skutecznie zastąpił Boninfantego na rozegraniu, ale także zablokował Joao Paulo Bravo.
Dobrą grę bełchatowianie kontynuowali w czwartym secie, w którym objęli prowadzenie 6:2. Głośna i żywiołowa publiczność w hali Ataturka powoli zaczynała tracić wiarę w sukces, a po dwóch blokach doskonale grającego Wytze Kooistry, gdy zrobiło się 10:5, sytuacja PGE Skry stała się wręcz komfortowa. Koncert bełchatowian trwał już do samego końca. Gdy po asie Mariusza Wlazłego na tablicy pojawił się wynik 19:9, było jasne, że bełchatowianie zwyciężą. Zwycięstwo 3:1 oznacza, że jeśli pokonają turecki zespół także w środę w łódzkiej Atlas Arenie, awansują do grona siedmiu najlepszych zespołów Ligi Mistrzów.
Arkas Izmir – PGE Skra Bełchatów 1:3 (22:25, 25:23, 20:25, 13:25)
Arkas: Hansen, Perrin, Duff, Agamez, Subasi, Simac, Yeslibudak (libero), Bravo, Gok, Simac. Trener: Glenn Hoag; PGE Skra: Boninfante, Wlazły, Pliński, Atanasijević, Bąkiewicz, Kooistra, Zatorski (libero), Kłos, Woicki, Cupković. Trener: Jacek Nawrocki.