Zwycięstwo PGE Skry
Asseco Resovia Rzeszów przegrała z PGE Skrą Bełchatów 2:3 (31:29, 20:25, 20:25, 25:22, 12:15) w pierwszym meczu finału play off PlusLigi. MVP Mariusz Wlazły. Jutro drugie spotkanie.
Początek spotkania był bardzo wyrównany. Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować kilkupunktowej przewagi nad rywalem. Na pierwszej przerwie technicznej bełchatowianie prowadzili jednym punktem. Z każdą piłką rozkręcali się siatkarze PGE Skry, którzy po asie serwisowym Karola Kłosa wyszli na prowadzenie 12:9. Po chwili wyszli już na czteropunktową przewagę, ale gospodarze, niesieni fantastycznym dopingiem swojej publiczności szybko zaczęli zmniejszać tę stratę. Kiedy rzeszowianie byli już bliscy doprowadzenia do remisu kapitalnym blokiem popisał się Kłos. Moment później po skutecznym ataku Mariusza Wlazłego bełchatowianie ponownie osiągnęli trzypunktową przewagę. Podopieczni Miguela Falaski nie mieli problemów z dobrym przyjęciem i skutecznie punktowali Resovię. Wygrana była już na wyciągnięcie ręki, ale niespodziewanie w końcówce tej partii mieliśmy ogromne emocje. Bełchatowianie nie potrafili wykorzystać kilku piłek setowych i rzeszowianie dogonili PGE Skrę. W grze na przewagi sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie, po świetnych serwisach Nikołaja Penczewa, lepsi byli aktualni mistrzowie Polski. To był początek godny finału.
Drugą odsłonę tego spotkania lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy po przegranym pierwszym secie, szybko chcieli się zrehabilitować. PGE Skra Bełchatów odskoczyła gospodarzom na parę punktów, przede wszystkim dzięki mocnej zagrywce Wlazłego, który odrzucał miejscowych od siatki. Gospodarze, podobnie jak w pierwszym secie, rozkręcali się wolno, ale z każdą piłką nabierali pewności siebie, o czym świadczą efektowne „gwoździe” w wykonaniu środkowych Resovii. Na drugą przerwę techniczną siatkarze zeszli przy minimalnym prowadzeniu Resovii. Po wznowieniu gry rzeszowianie popełnili parę błędów, a bełchatowianie wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Po chwili blok zaliczył Kłos i przewaga gości zrobiła się całkiem okazała. Bardzo dobrze prezentował się Stephane Antiga, który wykorzystywał swoje ogromne doświadczenie. Gospodarze ambitnie walczyli, ale tym razem bełchatowianie nie powtórzyli błędów z pierwszego seta, pewnie wygrali i doprowadzili do wyrównania.
PGE Skra poszła za ciosem i w trzecim secie bardzo szybko objęła wysokie prowadzenie 8:3. Rzeszowianie szybko znaleźli się w sporych opałach, ale wyszli z nich bez większych problemów. Po wejściu na zagrywkę Jochena Shopsa gospodarze zdobyli cztery punkty przewagi i wrócili do gry. W krótkim odstępie czasu bełchatowianie popełnili za wiele błędów. Pomyłki zaczęły się też przytrafiać Resovii i PGE Skra ponownie uzyskała przewagę, przede wszystkim dzięki niemal bezbłędnemu Wlazłemu, który prezentował wysoką skuteczność. Na drugiej przerwie goście mieli cztery punkty przewagi. Bełchatowianie nie zwalniali tempa i powiększyli przewagę na 22:15. Nie do zatrzymania dla rywali był kapitan PGE Skry. Bełchatowianie spokojnie wygrali tę partię i przybliżyli się do zwycięstwa w pierwszym finałowym meczu.
Rzeszowianie nie zamierzali składać broni i w czwartym secie ruszyli do odrabiania strat. Skutecznie. Szybko objęli dosyć wysokie prowadzenie 6:2 i uwierzyli w to, że losy tego meczu nie są jeszcze rozstrzygnięte. Gospodarze poprawili serwis i na efekty nie trzeba było długo czekać. Bełchatowianie kompletnie się pogubili i stracili pewność siebie z wcześniejszych setów. Resovia wygrała tego seta bez żadnych problemów, a momentami prowadziła nawet ośmioma punktami. Pod koniec tej partii bełchatowianie rzucili się jeszcze do odrabia strat, ale przewaga gospodarzy była zbyt duża.
Początek tie-breaka był wręcz wymarzony dla PGE Skry. Bełchatowianie trzy razy z kolei zablokowali rywali i wyszli na prowadzenie 3:0. Zawodnicy z Bełchatowa złapali wiatr w żagle i grali niemal jak w transie szybko podwyższając wynik na 8:2. Pomimo drobnym problemów nie oddali już tego prowadzenia do samego końca i w ten sposób przybliżyli się do ósmego mistrzostwa Polski!