Życie w Polsce największą niespodzianką
Terence Martin podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat minionego sezonu. Był to pierwszy rok spędzony w Polsce przez sympatycznego Kanadyjczyka i jak przyznał, jest zaskoczony. Dotyczy to klubu, rozgrywek ale i Polaków, którzy okazali się bardzo przyjaźni.
- Na pewno mógł być jeszcze lepszy, ale nie ma co ukrywać, że zakończyliśmy go sukcesem. Zrobiliśmy to, co było do zrobienia, co założyliśmy przed sezonem, czyli poprawiliśmy lokatę z ubiegłego roku. Oczywiście dla mnie nie zakończył on się najlepiej - kontuzja i operacja, a co za tym idzie utrata gry w najważniejszych meczach o brązowy medal.
- Życie w Polsce. To była dla mnie największa niespodzianka. Przed przyjazdem tutaj wiedziałem co nie co na temat rozgrywek w Polsce, że są one na wysokim poziomie, z dobrymi klubami i rzeszą kibiców przychodzących na mecze. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że życie tu jest takie dobre i ludzie są tak przyjaźni. To było największą niespodzianką dla mnie i całej mojej rodziny. Jeszcze przed wylotem do Kanady nie wiedzieliśmy dokładnie, czy jeszcze tu wrócimy, dlatego trudno było nam się żegnać z przyjaciółmi, których tutaj poznaliśmy.
- Drużyna. Jestem bardzo z niej dumny, z tego jak dobrze grała podczas całego sezonu. Może w play offach zabrakło nam trochę szczęścia, szczególnie w tym czwartym meczu z Rzeszowem. Mimo tego jestem naprawdę bardzo dumny i zadowolony z całej drużyny, klubu i trenerów.
- Hm... Może rozgrywany mecz u nas z Bełchatowem. Przegrywaliśmy w nim 2:0, a zdołaliśmy wygrać 3:2. Było to dla mnie i jak myślę dla całej drużyny szczególne zwycięstwo. Wiadomo, że nasz zespół nie był złożony z żadnych gwiazd PlusLigi, a za taką z kolei uchodzi Skra Bełchatów. Ten mecz pokazał, że mieliśmy naprawdę dobrą drużynę, w której współpraca układała się poprawnie.
- Nie, absolutnie nie. Faktycznie drużyna zbudowana przez klub nie składała się z wybitnych indywidualności, mieliśmy skład może na szóste miejsce. Jednak dzięki ludziom, którzy pracują w klubie, zawodnikom i wzajemnej pomocy zakończyliśmy ten sezon na czwartym miejscu. Nie ma co ukrywać mogło być jeszcze lepiej, bo gdyby nie pech to może i skończylibyśmy go z drugą lokatą.
- Nie i moje obawy jak się okazało byłyby nieuzasadnione. Przez cały sezon mieliśmy bardzo dobre relacje. Wiadomo pierwszy rok nigdy nie jest łatwy, ale on wykonał naprawdę wyśmienitą pracę. Myślę, że przez cały rok ciążyła na nim ogromna presja, żeby zrobić z naszą drużyną coś dobrego i to właśnie zrobił. Na pewno należą mu się za to gratulacje. Mam nadzieję, że i w przyszłym sezonie nasza współpraca będzie się tak dobrze układała.
- Wakacje rozpoczęliśmy dość szybko, bo już kilka dni po ostatnim meczu z Jastrzębskim Węglem wylecieliśmy z żoną i córeczką do Kanady. Tu spędzimy całe nasze wakacje, odwiedzając bliskich z którymi nie widzieliśmy się od