Żygadło lepszy od Stoycheva i Kaziyskiego
Po pełnym emocji i zwrotów akcji spotkaniu biało – czerwoni pokonali reprezentację Bułgarii i w znaczący sposób przybliżyli się do awansu do półfinału. Dodatkowo udanie zrewanżowali się za porażkę w mistrzostwach świata we Włoszech.
- Nie myślałem o tym jako rewanżu, przede wszystkim zależało mi, aby po prostu ich pokonać. Szkoda, że nie udało się wygrać w drugiej partii, ale myślę, że taki set w pierwszym meczu pozwolił nam odreagować towarzyszące napięcie i dzięki temu w kolejnych spotkaniach zagramy już pewniej – mówił po zakończeniu pierwszego meczu w turnieju finałowym Łukasz Żygadło.
W środowym pojedynku nie brakowało emocji. Nie wszystkie z nich były pozytywne. Szczególnie iskrzyło pod siatką. Po udanym bloku Bułgarów libero Vladislav Ivanov w mocno kontrowersyjny sposób okazywał swoją radość, którą manifestował w kierunku polskiej reprezentacji. Nie zdeprymowało to jednak biało – czerwonych. Wręcz przeciwnie.
- Takie sytuacje zawsze pozytywnie wpływają na zespół – przyznaje Żygadło. Może on czuć podwójną satysfakcję, bo poprowadził zespół do zwycięstwa przeciwko reprezentacji swojego klubowego trenera – Radostina Stoycheva i kolegi z Trentino – Matey’a Kaziyskiego.
Czy rozgrywający wykorzystał swoje znajomości i pomagał w analizowaniu gry rywala?
- Mateja nie rozpracowywałem, tylko trenera. Znam go bardzo dobrze i wiem jak patrzy na zespół – dodał zawodnik.
Polacy w czwartek zmierzą się z Włochami, którzy chcąc myśleć o pozostaniu w Trójmieście, nie mogą sobie pozwolić na porażkę. - Spodziewałem się, że Włosi zagrają dzisiaj trochę lepiej, ale nie ma tu łatwych spotkań. W tym turnieju są najlepsze drużyny świata i zrobimy wszystko, aby ten mecz wygrać, nieważne w jakim stosunku – zapowiada rozgrywający.
Powrót do listy