Żygadło: tej nocy długo nie zapomnę
Bez polskich zespołów, ale z Polakami. Dzięki Żygadle i Winiarskiemu mogliśmy poczuć w czasie Fial Four dodatkowy dreszcz emocji. Kibicowaliśmy mocno, i szczerze gratulujemy. Ale czy obu tak samo?
Żygadło – zawsze drugi, zawsze w cieniu. Niestety panie Łukaszu – przylepili panu taką etykietkę. Na szczęście sam siatkarz „ludzkim gadaniem” się nie przejmuje. Robi swoje i – jak widać – całkiem nieźle mu to wychodzi. A przynajmniej decyzje podejmuje dobre. Bo tegoroczny wybór co do drużyn był wyśmienity. Nie tylko dlatego, że Trento zostało właśnie najlepszym europejskim klubem starego kontynentu. Ale dlatego, że na ten sukces ciężko się pracuje. Z podkreśleniem pracuje. - Jest to ukoronowanie naszej ciężkiej pracy. Ten zespół był budowany po to, by zdobyć to mistrzostwo. Od początku graliśmy na maksymalnych obrotach, na sto procent skoncentrowani. Przyniosło to rezultaty – jesteśmy mistrzami Europy – cieszył się po wygranym finale Żygadło.
Radość wielka i, wydawać by się mogło, nie wprost proporcjonalna do wkładu. Sam zawodnik dowartościowania jednak nie potrzebuje. - Nie miałem okazji grać w tych finałach, ale wychodziłem w meczach, które pozwoliły nam dojść do tego finału. Jestem częścią drużyny, która tak samo pracowała na tą wygraną. Czuję się pełnowartościowym mistrzem Europy.
Tylko, że gdyby spojrzeć na rywali Trento, nie wydaje się, że na drodze mistrzów Włoch po wielkie laury stały zespoły bynajmniej nie wielkie? - Te stwierdzenia mnie trochę drażnią. To my zrobiliśmy sobie tę drogę łatwą. Nie odpuściliśmy ani jednego meczu, a to też miało wpływ na późniejsze losowania. Moim zdaniem, nie osądza się teraz zwycięzców – czy mieli łatwą drogę czy nie. My ją sobie taką wywalczyliśmy. Jesteśmy mistrzami Europy i z tego się bardzo cieszę.
Rzeczywiście bardzo, bo na koniec rozmowy polski zawodnik dodaje: - Dzisiejszej nocy nie zapomnę.