Marcin Janusz: Mamy problemy ze Słowenią, bo to jest zespół ze ścisłej światowej czołówki
- Serbowie walczyli do końca, za co należy im się szacunek, ale nas cieszy, że to my byliśmy lepsi - komentował po meczu ćwierćfinałowym Marcin Janusz, rozgrywający reprezentacji Polski. Mówił też o Słowenii, która prześladuje Polskę w mistrzostwach Europy.
- Mimo że jesteśmy już doświadczoną drużyną i wspólnie musieliśmy przezwyciężać różne momenty, to w meczu z Serbią było bardzo nerwowo. Serbowie nakładali na nas ogromną presję. Najważniejsze, że to wytrzymaliśmy, szczególnie w trzecim secie, który był kluczowy do wygrania tego spotkania. Rywale grali świetnie, ale my to przetrzymaliśmy i wygraliśmy. To jest bardzo cenne – stwierdził po zwycięskim ćwierćfinale Marcin Janusz.
- Z doświadczenia wiemy, że po takim przegranym secie, jak ten pierwszy z Serbią, jak się zacznie źle kolejnego, to łatwo dać się złamać. Z taką myślą wyszliśmy na czwartego seta wychodząc z założenia, że jeśli dobrze go zaczniemy i przełamiemy rywali, to nie tyle siatkarsko, ale gdzieś mentalnie oni powinni opaść, ale tak nie było. Zaczęliśmy tego seta nieźle, ale oni grali do końca i walczyli – czy to jakimiś spojrzeniami pod siatką, czy elementami siatkarskimi. Walczyli do końca, za co należy im się szacunek, ale nas cieszy, że to my byliśmy lepsi. Myślę, że byliśmy zdecydowanym faworytem tego meczu, ale Serbia to taki zespół, który potrafi walczyć do końca. Niesamowicie trudno się z nimi grało. Myślę, że my graliśmy dobrze, może oprócz początku pierwszego seta, ale oni cały czas walczyli i ich presja na nas była ogromna – dodał rozgrywający.
Janusz odniósł się także do rozkładu ataku polskiego zespołu w ćwierćfinałowym spotkaniu.- Od tego jestem, żeby widzieć, komu zaczyna iść, kto ma lepszy moment, a kogo może na chwilę trzeba schować. W takich meczach ciężko wymagać od każdego, żeby na przestrzeni dwugodzinnego meczu grał cały czas na najwyższym poziomie. Moją rolą i oczywiście też sztabu trenerskiego, jest to, żeby to zobaczyć i wtedy może gdzieś posłać kilka piłek do kolegów w łatwiejszych sytuacjach. Nie ma jednak jakiegoś złotego środka, który można zastosować do każdego meczu. Każdy spotkanie jest inne i trzeba reagować na gorąco.
Czy polscy siatkarzy w półfinale w Rzymie przełamią w końcu negatywną passę w meczach ze Słowenią rozgrywanych na mistrzostwach Europy, trwającą już od turnieju w Bułgarii w 2015 roku?
- Oczywiście, że na to liczymy. To nie jest jednak przypadek, że mamy zawsze problemy ze Słowenią, bo to jest zespół ze ścisłej światowej czołówki. Nie jest wcale tak, że oni nam nie leżą. To jest świetny zespół, ze świetnym trenerem. Są bardzo dobrze poukładani i mają zawodników, którzy na każdej pozycji grają o najwyższe cele w światowej siatkówce. Na pewno czeka nas bardzo ciężki mecz. Niczego wielkiego nie odkryję, ale zawsze powtarzam, że kluczem jest skupienie się na sobie, na naszej grze. Mamy na tyle jakości i na tyle szeroki skład, że nawet jakby coś nie szło, to potrafimy wychodzić z problemów tak jak chociażby w ćwierćfinale z Serbią – stwierdził rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Co według Marcina Janusza jest największą siłą reprezentacji Słowenii? - Na pewno oni są bardzo dobrze poukładani. Jest to doświadczony zespół, który wie o co chodzi w meczach o bardzo wysoką stawkę. Pokazali to grając chociażby te wcześniejsze spotkania na tym turnieju, w których mieli duże problemy, ale było widać, że tym spokojem i doświadczeniem wygrywają. To jest wielka sztuka, żeby wygrywać kiedy nie idzie i oni to mają. Grają kompletną siatkówkę. Nie ma u nich słabych punktów, tak jak i w naszym zespole, więc czeka nas ciekawy mecz.
Czy dodatkowym wyzwaniem w konfrontacji ze Słoweńcami będzie bardzo dobra znajomość polskiej zawodników przez trenera Gheorghe Cretu – byłego szkoleniowca Grupy Azoty ZAKSY, a wcześniej innych klubów PlusLigi? - Tak będzie, ale znamy też trenera i wiemy, jak on podchodzi do meczów. Moim zdaniem takie mecze rzadko rozstrzygają się pod względem zaskoczenia taktycznego przeciwnika. My też nie możemy się na tym skupić żeby myśleć za dużo o tym co jest po stronie rywali. Mamy w naszym zespole tyle jakości, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym przeciwnikiem. Może będziemy postrzegani jako delikatny faworyt, ale takie spotkania są wyjątkowe, więc jak dla mnie, patrząc tak od strony boiska, faworyta w tym meczu nie ma.
Dla podstawowego rozgrywającego Biało-czerwonych faza finałowamistrzostw w Rzymie, to już kolejne z rzędu mecze o wielką stawkę, najpierw rozgrywane w PlusLidze i w Lidze Mistrzów, a potem z reprezentacją. Czy emocje będą w tym przypadku szczególne?
Powrót do listy- Takie mecze to jest zawsze coś wyjątkowego i zawsze coś innego w nich się dzieje. Oczywiście w klubie też rozgrywamy ważne mecze, ale w drużynie narodowej, kiedy mamy okazję reprezentować swój kraj, to dostajemy jeszcze dodatkowej energii. Poza tym mecze o medale, to nie tylko spełnienie marzeń z dzieciństwa, ale też ogromna odpowiedzialność i duma, że możemy w takich spotkaniach występować – zakończył Janusz.